Podróż pod naszym patronatem. Żegnajcie Stany, witaj Meksyku!

2016-02-20 14:00:00(ost. akt: 2016-02-19 13:50:09)
Podroż Magdy, Michała, Jakuba i Tymoteusza przez trzy Ameryki

Podroż Magdy, Michała, Jakuba i Tymoteusza przez trzy Ameryki

Autor zdjęcia: arch. prywatne

Improwizujemy, płyniemy swobodnie z nurtem wydarzeń, przyjmujemy i staramy się cieszyć tym, co Ameryka nam oferuje - pisze Tymoteusz. Wspólnie z trójką przyjaciół: Magdą, Michałem i Jakubem jadą przez trzy Ameryki. Podróż nazwali El Buscador.
Zaczęliśmy w Nowym Jorku, gdzie u poznanego na couchsurfingu Jeffreya spędziliśmy ponad dwa tygodnie. Dzięki nad wyraz szczodrej gościnności tego człowieka mieliśmy wystarczająco dużo czasu, przestrzeni i miejsca, aby na spokojnie rozejrzeć się za samochodem, który ma być przecież fundamentalnym elementem dalszej części wyjazdu i jakikolwiek pośpiech przy jego wyborze mógłby być katastrofalny w skutkach.

Może przesadziłem z przymiotnikiem spokojnie - te dwa tygodnie były od tego dalekie. Mieliśmy okazję odwiedzić nocny klub na Manhattanie, gdzie klientela płci damskiej skupiała się na eksponowaniu swoich ciał, a płci męskiej na eksponowaniu swojego bogactwa, co dobrze ilustruje priorytety promowane przez prężnie rozwijającą się, nowojorską popkulturę. Nikt ze sobą nie rozmawiał, bo głośność muzyki to uniemożliwiała, a w przerwach od wyuzdanych tańców każdy cykał sobie fotki smartfonami.

Była też impreza u bogatych latynoskich biznesmenów w biurze ich prężnej firmy olejowej, gdzie nalewano nam najekskluzywniejszą whiskey jaką w życiu widziałem. Był darmowy objazd po całym mieście ze zaznajomionym taksówkarzem, którego obszerna wiedza na temat Nowego Jorku czyniła znakomitym przewodnikiem. Była wizyta w siedzibie rządu Albany, stolicy stanu Nowy Jork, gdzie udając stażystę Jeffreya miałem okazję z bliska przyjrzeć się procesom poważnej polityki i nawet uścisnąć dłoń jakiemuś senatorowi.

Była też olbrzymia ilość mniejszych, acz nie mniej wartościowych przygód, na których opisanie miejsca mi tu nie starczy, ale które pozostawiły po sobie głęboki ślad. Po dwóch tygodniach w końcu ruszyliśmy w drogę Nissanem Xterra, rocznik 2000, na którym będziemy polegać przez kolejne 7 miesięcy. Do tego momentu przebyliśmy nim dokładnie 4 738 km, po drodze imprezując z hipisami w Virginia Beach, wygrzewaliśmy się na plaży w Miami, słuchaliśmy koncertów jazzowych w Nowym Orleanie, a aktualnie zbieramy siły w małym miasteczku pośrodku niczego w stanie Oklahoma.

Dookoła tylko olbrzymie płaskie przestrzenie, krowy, a z radia leci country. Wszystkie odwiedzone miejsca byłyby jednak dla nas niczym więcej niż ciężkim do zrozumienia gąszczem budynków, gdyby nie ludzie, którzy, nie mając w tym żadnego interesu, zaoferowali nam pomoc, zaprosili do swych domów i podzielili się własną perspektywą na otaczającą rzeczywistość. Teraz jednak rozdział rozgrywający się w Stanach Zjednoczonych powoli dobiega końca. Jeśli nie napotkamy żadnych poważnych przeszkód w ciągu kolejnego tygodnia, powinniśmy przekroczyć granicę z Meksykiem, gdzie czeka na nas świat jeszcze dziwniejszy, jeszcze bardziej obcy, a jednak wierzę, że i tam spotkamy pięknych ludzi, którzy pomogą nam go zrozumieć.
Tymoteusz

Magda, Michał Jakub i Tymoteusz podróżują pod patronatem Dziennika Elbląskiego. Ich trasę można śledzić na blogu: ProjektElBuscador.

Źródło: Dziennik Elbląski