Rekonstruktorzy z ośrodka wychowawczego w Kamionku. Trudne charaktery i historia

2016-03-09 13:19:48(ost. akt: 2016-03-09 13:31:52)
Grupa rekonstruktorów z MOW

Grupa rekonstruktorów z MOW

Autor zdjęcia: fot. Michał Kalbarczyk

Dziewięciu wychowanków Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego utworzyło historyczną grupę rekonstrukcyjną. Za nimi udział w wystawie "Żołnierze Wyklęci" i spotkanie z więźniem Stutthofu. Teraz chłopcy zbierają złom, by zarobić na mundury-repliki.






Ci chłopcy nie trafili tutaj w nagrodę. Chociaż mają zaledwie kilkanaście lat (najmłodszy w grupie 14), to doświadczyli już wielu złych rzeczy.


— Powiedzmy szczerze, to nie są uczące się na Harvardzie asy. To są bardzo fajne chłopaki, ale z ciężkimi charakterami. Trzeba poświęcić im czas, ofiarować trochę serca. Oni potrafią to odwzajemnić — mówi Grzegorz Nowaczyk ze Stowarzyszenia Historyczno-Poszukiwawczego Denar, który wespół z Grzegorzem Wołoszczakiem, członkiem elbląskiej grupy rekonstrukcyjnej Narodowych Sił Zbrojnych wpadł na pomysł utworzenia w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym w Kamionku Wielkim historycznej grupy rekonstrukcyjnej. 

Ta dwójka pasjonatów historii, szybko zaraziła miłością do wojskowości i patriotyzmu wychowanków.

— Zaczęliśmy od spotkań w Denarze, w Elblągu. Tam obejrzeliśmy wystawę — mówi Bartosz Dowlaszewicz. 
Bartosz oraz ośmiu jego kolegów z drugiej grupy wychowawczej, z klasy I b gimnazjum w MOW należą do grypy rekonstrukcyjnej.

Są to: Patryk Kaliszczuk, Marcin Pargulski, Emil Karaga, Paweł Miller, Mateusz Mosek, Konrad Szuchalski, Bartosz Dowlaszewicz, Kamil Lewanczyk i Tomasz Górecki.
 Spotykamy się z nimi w ośrodku w Kamionku, w miniony piątek po południu, na kilka godzin przed premierą filmu "Historia Roja", który opowiada o Mieczysławie Dziemieszkiewiczu, pseudonim „Rój”, dowódcy oddziału partyzanckiego Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. „Rój” przez sześć lat walczył o wolną Polskę z sowieckim okupantem, siejąc postrach wśród funkcjonariuszy UB.
Czwórka chłopców weźmie udział w piątkowej premierze w elbląskim Światowidzie, przed filmem zaprezentują się publiczności.


— Między innymi będziemy prezentowali broń — mówią z dumą wychowankowie.
Ale za młodymi rekonstruktorami już kilka podobnych patriotycznych wydarzeń. W lutym tego roku uczestniczyli w otwarciu wystawy „Żołnierze Wyklęci" w warszawskim Muzeum Wojska Polskiego. Tam w mundurach wojskowych witali gości.
 Spore wrażenie wywarło też na nich spotkanie ze Stefanem Lewandowskim, więźniem KL Stutthof, który cudem ocalał z tzw. marszu śmierci, czyli ewakuacji lądowej więźniów tego obozu. 



— Ten projekt to dla większości z nas pierwsze zetknięcie z historią. Gdy wychowawca zaproponował nam udział w w nim, wszyscy jednogłośnie się zgodziliśmy. Każdy był ciekawy, jak to będzie, co się wydarzy? — mówią. 

Współpraca ośrodka wychowawczego z Denarem przerodziła się w edukacyjny projekt historyczny „Bliżej historii”. Pracuje przy nim trzech nauczycieli w MOW: Anna Patyk-Rosiak, Leszek Grędziński i Dawid Tryba. 


— To dla nas i dla nich jeszcze większe wyzwanie. Chłopcy już wiele zdążyli osiągnąć, tyle samo, albo jeszcze więcej przed nimi. Cały czas też grupa rekonstrukcyjna się "zbroi", czyli wyposaża w umundurowanie. Buty mamy skórzane: wojsk brytyjskich z okresu II wojny światowej. Mamy w MOW szwaczkę, która powolutku szyje umundurowanie. Zrobiła nam m.in. biało-czerwone opaski. Część umundurowania pożyczamy od Denara, część od ludzi prywatnych — mówi Daniel Tryba. 


Grzegorz Wołoszczak, chciałby ubrać chłopców w mundury-repliki.
— Ale na to potrzebne są pieniądze. Więc wpadłem na pomysł zorganizowania akcji zbierania złomu, by w ten właśnie sposób zebrać fundusze — mówi Wołoszczak. 
Jak przyznaje "akcja złom" ma również wymiar edukacyjny. 
— Jeśli oni sami uzbierają pieniądze, wtedy będą szanowali kupione za nie rzeczy — wyjaśnia Wołoszczak. 


Chłopcy przyznają, że ubrać się w taki mundur-replikę jest po prostu fajnie...

— Czuje się wówczas, jak prawdziwy żołnierz — mówi jeden z nich.

Jakie plany mają rekonstruktorzy z MOW?

— To zależy od nich samych. Udział w wystawie w Warszawie był pierwszym krokiem. Dużo teraz zależy od chłopaków, od tego, jak będą się zachowywali. Możemy jeździć na rekonstrukcje, po całej Polsce. Ale oni muszą być zdyscyplinowani, muszą się słuchać — mówi Grzegorz Wołoszczak.



No i muszą się...uczyć
.
— Te chłopaki to bardzo fajny materiał. Ciągle im powtarzamy, że najważniejsza jest nauka. Bez niej niczego nie osiągną. Ale grupa rekonkstrukcyjna, to również taka żywa lekcja historii — dodaje Nowaczyk.


Starania chłopców docenia dyrektorka ośrodka.
— Ten projekt, to jedna z najlepszych możliwych form resocjalizacji. Raz, że chłopcy widzą zaangażowanie wychowawców i panów Nowaczyka i Wołoszczaka, a przecież wiadomo, że przykład idzie z góry. Dwa, że uczą się aktywności poza szkołą. Możemy też dogłębniej poznać ich problemy, i to czego w życiu doświadczyli. To kompletnie inna forma spędzania wolnego czasu, niż ta, którą znali ze swoich domowych środowisk. Po prostu dowiadują się, że można w ogóle czymś się interesować. Jeśli przeniosą ten przykład do domów rodzinnych, to będzie ich i nasz największy sukces — mówi Magda Dryll, dyrektorka MOW.


Osoby, które mają i mogłyby przekazać chłopcom części umundurowania (z epoki) proszone są o kontakt z MOW: Kamionek Wielki 82A, gmina Tolkmicko.
daw

Źródło: Dziennik Elbląski