Umierał na chodniku, a oni nie zawahali się mu pomóc. Teraz wszystkim dziękuje

2016-06-05 18:05:52(ost. akt: 2016-06-05 15:53:27)

Autor zdjęcia: Michał Kalbarczyk

Takie historie nie często mają dobre zakończenie. Pan Józef umierał na ulicy, ale niewielu ludzi to zainteresowało. Przeżył, bo pomocy udzieliły mu dwie przechodzące kobiety. Starszy mężczyzna zawdzięcza im życie i dziękuję im za reakcję.
Tamtego dnia Józef Matejko z Elbląga, jak co dzień, wybrał się na wycieczkę rowerową. Towarzyszył mu dwuletni pies, labrador. Ze zwierzęciem przy boku pan Józef czuje się raźniej. W okolicy ul. Wiślickiej mężczyzna poczuł się bardzo źle. Zaczęło mu wirować w głowie, poczuł słabość w ciele. Zdążył tylko zejść z roweru i upadł na trawę. Stracił świadomość. Umierał. Nie wiadomo, jak długo trwałby dramat starszego mężczyzny, gdyby nie ludzie, którzy mu pomogli.
— To były dwie panie i jeden pan. Mimo, że mój labrador bronił dostępu do mnie, szczekając na nieznanych mu ludzi, ci przełamali strach i rozpoczęli akcję ratowania mojego życia. Wezwali także pogotowie ratunkowe — opowiada dzisiaj pan Józef.

Wśród osób, które pospieszyły z pomocą, była m.in. Danuta Czarnecka (na zdjęciu). Czekała na przystanku na autobus, którym dojeżdża do pracy. Dobrze pamięta tamte wydarzenia. — Zaczął padać deszcz. Wtedy zauważyłam pana, który jechał na rowerze. Wydawało mi się, że coś z nim jest nie tak. Zobaczyłam jak przystaje na rowerze i przewraca się na trawę — wspomina. — Ruszyłam w jego kierunku. Mężczyzna nie dawał oznak życia, nie reagował na pytania, więc zadzwoniłam po pogotowie i przygotowałam go do akcji ratowniczej. W tym czasie nadbiegła sąsiadka, która podjęła już akcję usta-usta. Zatrzymał się także pan, który pomógł nam podnieść pana Józefa i ułożyć go w pozycji leżącej.

Karetka pogotowia dotarła na miejsce po kilkunastu minutach. Dla ratujących wydawało się, że to cała wieczność.
— Wiem, że zmieniły się procedury i musimy dzwonić teraz do Olsztyna, ale uważam, że taki wywiad, jaki odebrała ode mnie dyspozytorka stanowczo wydłużył całą akcję ratowniczą. Szczęściem jednak karetka zdążyła na czas. Na miejscu ratowano pana Józefa elektrowstrząsami. Po przywróceniu czynności życiowych zabrano go do szpitala — opowiada pani Danuta. — Byłam bardzo ciekawa, co z jego zdrowiem i kilka dni po tym wypadku odwiedziłam go w szpitalu.

Okazało się, że pan Józef ma niedrożność serca. Do tej pory nigdy nie chorował, sam o sobie mówi, że był okazem zdrowia.
— Nie brałem nawet tabletek. A tu nagle coś takiego... W szpitalu lekarze z sukcesem przeprowadzili zabieg wspomagający pracę serca. Teraz dochodzę do siebie. Dziękuję za nową szansę życia, którą dostałem od ludzi, którzy pomogli mi na ulicy oraz lekarzom. Wszystkim zawdzięczam nowe życie — nie kryje emocji pan Józef.

Wyrazy wdzięczności pan Józef kieruje także do ratowników medycznych, którzy pomogli mu na miejscu wypadku. Ich sprawną pracę chwali także Agata Borsukowicz, która m.in reanimowała pana Józefa do przyjazdu karetki. To także ona zatroszczyła się o mienie mężczyzny i psa, którego odprowadziła pod adres zamieszkania starszego mężczyzny.
— Początkowo w ogóle nie wiedziałam, co z tym zrobić. Zadzwoniłam na policję, gdzie powiedziano mi, że psa mam dać do schroniska, a po rzeczy oni przyjadą. Sama mam trzy psy i nie wyobrażam sobie, żeby tak po prostu oddać zwierzę. Poprosiłam panów z pogotowia o wskazanie adresu zamieszkania. Do przyjazdu syna pana Józefa, zestresowanym psiakiem zajęli się sąsiedzi — opowiada pani Agata.

Pan Józef może mówić o ogromnym szczęściu, bo gdy zasłabł, to niewielu chciało mu pomóc.
— To uczęszczana ulica. Naprawdę zdziwiło mnie, że leżący na trawie, w strugach deszczu starszy mężczyzna i szczekający obok pies nikogo nie zainteresował. Zanim doszłam do pana Józefa przejechało w tym czasie kilka samochodów i żaden się nie zatrzymał. Nie reagowali także przechodnie. Nie rozumiem, czy każdy musi od razu myśleć, że takie przypadki zdarzają się tylko pijanym lub bezdomnym? W społeczeństwie panuje jakaś ogromna znieczulica — kończy pani Danuta.

W kwietniu policjanci z elbląskiej komendy informowali o przypadku starszej kobiety, która zasłabła na ul. Mącznej, Wtedy nikt z przechodniów nie zainteresował się chorą i zniedołężniałą kobietą, która miała drgawki i na przemian traciła i odzyskiwała przytomność. Pomocy udzielili jej dopiero nieumundurowani policjanci, którzy akurat tamtędy przechodzili. Tymczasem policja przypomina, że każdy z nas ma obowiązek pomóc osobom, których życie lub zdrowie jest zagrożone. Uchylanie się od niego grozi nawet karą więzienia.
Aleksandra Szymańska

Źródło: Dziennik Elbląski

Komentarze (13) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. xx #2032729 | 77.102.*.* 24 lip 2016 17:17

    Ten Pan niestety juz nie zyje :(

    odpowiedz na ten komentarz

  2. ktoś kto widział #2007353 | 178.235.*.* 8 cze 2016 20:28

    Ciesze się pięcioma minutami sławy Pań, ale zajście wyglądało nie do końca tak jak je opisują. Nie lubię jak się pomija zasługi innych , a chodzi mi o "Pana który się zatrzymał" , to on postanowił zdjąć poszkodowanego z roweru i on rozpoczął masaż serca, a jedna z Pań wspomagała go sztucznym oddychaniem.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  3. maxi #2005435 | 37.47.*.* 6 cze 2016 08:59

    Panu Józefowi życzę zdrowia,to miło że są tak szlachetni ludzie!

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

  4. ??? #2005379 | 89.228.*.* 6 cze 2016 07:23

    Komentarz nisko oceniony. Kliknij aby przeczytać. Wszystko pięknie tylko ten pan będzie musiał umrzeć drugi raz , a nie wiadomo czy śmierć będzie wtedy taka lekka i bezbolesna

    1. er #2005332 | 77.253.*.* 6 cze 2016 00:36

      Znowu olsztyński syf - ich "dyspozytornia" w akcji...

      odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      Pokaż wszystkie komentarze (13)