Skazany za napad na placówkę bankową. Wyrok: 3 lata i 4 miesiące więzienia
2016-06-06 12:30:32(ost. akt: 2016-06-06 14:52:10)
Oskarżony o napad na placówkę przy ul. Pionierskiej Krzysztof S. dobrowolnie w poniedziałek poddał się karze. Sąd skazał go na 3 lata i 4 miesiące więzienia. Drugi z oskarżonych mężczyzn, Łukasz S., nie przyznaje się do winy.
Proces Krzysztofa S. rozpoczął się w poniedziałek (6 czerwca) i tego samego dnia zapadł wyrok. Było to możliwe dzięki temu, że mężczyzna przyznaje się do napadu na placówkę bankomatową, a zebrane w tej sprawie dowody nie budzą wątpliwości, że tak było.
Krzysztof S. początkowo kilkakrotnie zmieniał swoje zeznania. Mówił nawet, że te wymusili na nim policjanci. Ostatecznie przyznał się do zarzucanych mu czynów. W jednym z pierwszych wyjaśnień tłumaczył, że do napadu namówił go właśnie... drugi z oskarżonych w tej sprawie Łukasz S. Miesiąc wcześniej Krzysztof S. skończył bowiem odbywać karę więzienia w podobnej sprawie i jak sam mówił - nie miał pieniędzy na życie. 30-latek z Elbląga, przyuczony do zawodu elektryka, ojciec trójki dzieci (16, 14 i 9 lat), przed zatrzymaniem utrzymywał się jedynie z dorywczych prac fizycznych.
— Spotkaliśmy się w jego (Łukasza S. - red.) mieszkaniu około 3 listopada. On powiedział mi, że ma „nagraną robotę”. Chodziło o bank przy ul. Pionierskiej. Mówił, że tam był, „obcinał” i że do wyjęcia jest 7 tysięcy złotych — zeznawał.
Mężczyźni wspólnie ustalili, że to Krzysztof S. zrabuje pieniądze. Łukasz S. zadbał zaś o odpowiednie przygotowanie do napadu.
— 5 listopada przyniósł mi bluzę z kapturem, spodnie dresowe i buty oraz atrapę broni. To był pistolet wiatrówka na naboje CO2. Ona nie była załadowana i nie miała ani kulek ani naboi. Potem poszliśmy na Pionierską. Przed wejściem założyłem na głowę kaptur, a na twarz chustę i wszedłem do banku. Tam od razu podszedłem do lady. Byłem zdenerwowany, powiedziałem do pracownicy „Dawaj k...a pieniądze, bo nie mam czasu”. Ona się bardzo wystraszyła i od razu spakowała mi pieniądze do reklamówki, którą jej podałem. Atrapę broni miałem cały czas w kieszeni, ale w ogóle jej nie wyjmowałem — relacjonował.
— Spotkaliśmy się w jego (Łukasza S. - red.) mieszkaniu około 3 listopada. On powiedział mi, że ma „nagraną robotę”. Chodziło o bank przy ul. Pionierskiej. Mówił, że tam był, „obcinał” i że do wyjęcia jest 7 tysięcy złotych — zeznawał.
Mężczyźni wspólnie ustalili, że to Krzysztof S. zrabuje pieniądze. Łukasz S. zadbał zaś o odpowiednie przygotowanie do napadu.
— 5 listopada przyniósł mi bluzę z kapturem, spodnie dresowe i buty oraz atrapę broni. To był pistolet wiatrówka na naboje CO2. Ona nie była załadowana i nie miała ani kulek ani naboi. Potem poszliśmy na Pionierską. Przed wejściem założyłem na głowę kaptur, a na twarz chustę i wszedłem do banku. Tam od razu podszedłem do lady. Byłem zdenerwowany, powiedziałem do pracownicy „Dawaj k...a pieniądze, bo nie mam czasu”. Ona się bardzo wystraszyła i od razu spakowała mi pieniądze do reklamówki, którą jej podałem. Atrapę broni miałem cały czas w kieszeni, ale w ogóle jej nie wyjmowałem — relacjonował.
Mężczyzna zrabował 20 tys. zł. Po napadzie mężczyźni podzielili się skradzionymi pieniędzmi. Do rąk Krzysztofa S. trafiło około 2 tys. zł. Resztę, jak twierdzi Krzysztof S., wziął Łukasz S.
Ostatecznie sąd skazał Krzysztofa S. na karę 3 lat i 4 miesięcy więzienia. Ma także zapłacić 10 tys. zł tytułem zadośćuczynienia dwóm pracownicom placówki bankowej.
— Jego wina w tej sprawie nie budzi wątpliwości. Wysokość wyroku została ustalona razem z jego obrońcą, prokuratorem i pokrzywdzonymi — mówi Bartosz Kulesza, sędzia Sądu Rejonowego.
— Jego wina w tej sprawie nie budzi wątpliwości. Wysokość wyroku została ustalona razem z jego obrońcą, prokuratorem i pokrzywdzonymi — mówi Bartosz Kulesza, sędzia Sądu Rejonowego.
Za rozbój obu mężczyznom groziła kara do 12 lat więzienia. Łukasz S. utrzymuje, że jest niewinny, dlatego sąd zadecydował o wyłączeniu jego sprawy do oddzielnego postępowania.
Do napadu na placówkę bankową przy ul. Pionierskiej w Elblągu doszło 5 listopada. Około godziny 16 do placówki wszedł zamaskowany mężczyzna, który sterroryzował pracującą tam kobietę i ukradł pieniądze - ponad 20 tys. zł. Po trzech dniach policjanci kryminalni ustalili i zatrzymali pierwszego z podejrzanych. Do policyjnego aresztu trafił wówczas 29-letni Krzysztof S., który usłyszał zarzut rozboju. Kilka dni później funkcjonariusze zatrzymali także drugiego mężczyznę - Łukasza S., którego rolą było stanie na tzw. czatach. Ten jednak nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. Mężczyzna był już wcześniej karany za podobne przestępstwa.
Aleksandra Szymańska
Aleksandra Szymańska
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
rety #2006087 | 77.253.*.* 6 cze 2016 23:56
Polskie prawo jest chore. Ten idiota opowiada bzdury, a później dostaje śmieszny wyrok, bo poddał się dobrowolni karze. Niech zasuwa w kamieniołomach, dopóki nie odpracuje zrabowanych pieniędzy i zadośćuczynienia dla pracownic!
odpowiedz na ten komentarz