Stanica w Nadbrzeżu rozbuduje się za 6 milionów. Ma być tawerna i schronisko



Działającą od dwóch lat stanicę w Nadbrzeżu czekają olbrzymie zmiany. W ubiegłym roku wypracowała 58 tysięcy złotych dochodu. To nie oznacza jednak, że przynosi zysk Starostwu Powiatowemu w Elblągu, do którego należy. A mogłaby, jak zakłada kierujący obiektem Jerzy Sukow, gdyby zwiększyć jej „moce przerobowe”. Chętnych, żeby zacumować w Nadbrzeżu nie brakuje, za to zdarza się, że brakuje dla nich miejsca w marinie.

— Przy dobrej pogodzie obłożenie obiektu mamy tak duże, że nie jesteśmy w stanie go przerobić. W sezonie trudno o miejsca postojowe dla jachtu na weekend — mówi Jerzy Sukow. 


Stanica kusi malowniczym położeniem i niskimi cenami. Za wypożyczenie jachtu kabinowego na dobę zapłacimy 150 zł, kajaka na godzinę 5 zł, a domku na jeden nocleg 20 zł.

— Przykładowo, koszt wypożyczenia jachtu jest mniejszy o połowę niż w podobnych obiektach w kraju. Tak ustalaliśmy ceny, żeby dochody nie przekraczały kosztów. To był wymóg z Urzędu Marszałkowskiego ze względu na dofinansowanie na remont stanicy. Oczywiście myślimy o tym, żeby zwiększyć ceny, ale szansą na zysk jest rozbudowa stanicy. Gdybym dziś miał większą bazę, to już dziś wypracowywał bym ten zysk — przekonuje kierownik stanicy.

Do rozbudowy obiektu przymierzają się władze powiatu elbląskiego. Chciałby przeznaczyć na prace 6 mln zł. Pieniądze pochodziłby z projektu transgranicznego Polska-Rosja. Partner po rosyjskiej stronie już jest, to Zielenogradsk, 14-tysięczne miasto znajdujące się w obwodzie kaliningradzkim.

— By skorzystać z „transgranicznych” pieniędzy niezbędny jest rosyjski partner, a także finansowy wkład własny w projekt. Podpisaliśmy już z Zielenogradskiem list intencyjny. Tam z projektu remontowano by zabytkowe kamienice, my chcemy rozbudowywać stanicę. Do projektu chcemy dodać budowę hali sportowo-widowiskowej w Zespole Szkół Technicznych i Ekonomicznych w Pasłęku. Te dwa elementy tworzą właśnie projekt, do którego opracowujemy obecnie koncepcję. Oczywiście program transgraniczny nie jest jeszcze otwarty, ale musimy to otwarcie wyprzedzić i dobrze się przygotować — wyjaśnia starosta elbląski Maciej Romanowski.

Pieniądze, które można zgarnąć, to aż trzy miliony euro, czyli prawie 12 mln zł.

— Z tego dwa miliony musimy wydać na konkursy, festiwale, spotkania młodzieży, czyli tzw. miękkie zadania projektowe, a 10 milionów na inwestycje. Sześć milionów planujemy wydać na stanicę: budowę nowego schroniska, powiększenie mariny, poszerzenie wejścia do portu i budowę tawerny. Cztery miliony na budowę sali w Zespole Szkół Ekonomicznych i Technicznych w Pasłęku — mówi starosta. 


Czy warto inwestować tak duże pieniądze w maleńkim Nadbrzeżu? Czy stanica nie podzieli losu bazy biwakowej w Buczyńcu? Zbudowaną nad Kanałem Elbląskim za dwa miliony złotych bazę z trudem, po wielu podejściach, udało się starostwu wydzierżawić prywatnemu przedsiębiorcy za 1500 zł rocznie.
 I tym samym pozbyć się kłopotu z kosztami jej utrzymania.
— Moim zdaniem, jak najbardziej warto. Po rozbudowie stanica będzie najlepszym portem na Zalewie Wiślanym. Leży niedaleko Elbląga, czyli w sam raz na weekendowy wypad dla jego mieszkańców. Trzeba też patrzeć perspektywicznie. Ma przecież powstać przekop przez mierzeję i to jest szansa dla stanicy. Będzie ona leżała na torze wodnym do Kątów Rybackich. Plany przekopu przewidują, że będą tu dwie jednostki utrzymujące tor wody (również poza sezonem). To nasza szansa na zarobek — mówi Sukow. 

Jak przekonuje kierownik stanicy, nie należy na nią patrzeć czysto komercyjnie. 
— Nie wszystko musi służyć jedynie za maszynkę do pieniędzy. Spójrzmy też na stanicę w ten sposób: to świetna baza szkoleniowa dla dzieci i młodzieży — przekonuje Sukow. 

Anna Dawid