Wodna pasja silniejsza od strachu. Młodzi ratownicy dołączyli do zawodowców

2016-06-26 09:01:52(ost. akt: 2016-06-26 16:23:17)
Elbląskie Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe przeszkoliło w tym roku prawie trzydzieści osób z Elbląga i Braniewa. Kandydatów na ratowników z każdym rokiem jest coraz mniej

Elbląskie Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe przeszkoliło w tym roku prawie trzydzieści osób z Elbląga i Braniewa. Kandydatów na ratowników z każdym rokiem jest coraz mniej

Autor zdjęcia: Michał Kalbarczyk

Przez pół roku uczyli się, jak czuwać nad kąpiącymi, a w razie konieczności iść z pomocą tonącym. Takich, jak oni, z każdym rokiem jest coraz mniej. Praca ratownika wodnego wiąże się z olbrzymią odpowiedzialnością. Zarobki są niewielkie.

Gdy plażowicze beztrosko zażywają słonecznych i wodnych kąpieli, oni muszą zachować wyostrzoną uwagę. To od ich szybkiej reakcji może zależeć czyjeś życie. W czwartek (23 czerwca) pięcioro młodych elblążan dołączyło do grona zawodowych ratowników. Zdają sobie sprawę, że to wyróżnienie, ale i duża odpowiedzialność.
— Bardzo lubię pływać. Lubię też nieść pomoc ludziom. Zawód ratownika łączy w sobie obie te rzeczy, stąd mój udział w tym szkoleniu — mówi Iwetta Sawicka z Elbląga. — Podczas miesięcy nauki poznaliśmy nie tylko praktykę, ale i teorię, czyli wszystkie przepisy dotyczące ratownictwa. Najtrudniejsze jednak były chyba te pierwsze zajęcia, a zwłaszcza moment, gdy musieliśmy wyskoczyć do wody z poruszającej się motorówki. To był ułamek sekundy. Usłyszałam „skacz” i skoczyłam. Nie było czasu zastanawiać się nad tym, co robię, chociaż lekki strach poczułam. Później całe ciało miałam obolałe, ale przeżyłam. Myślę, że to było fajne doświadczenie — dodaje.
— Faktycznie, skoki z motorówki też trochę mnie zaskoczyły, ale ma to przecież dużo wspólnego z pracą ratownika. W życiu też mogą się zdarzyć takie sytuacje, w których będziemy musieli reagować natychmiast — przyznaje Paulina Sarapuk

, gimnazjalistka, wyszkolona asystentka ratownika.
— Mam nadzieję, że nie będę miała w życiu aż tak bardzo poważnych sytuacji. Liczę, że dzięki temu szkoleniu umiałabym sobie w takich momentach poradzić — dodaje Iwetta.

Potwierdzają to ratownicy z większym doświadczeniem. Przyznają jednak, że największym nauczycielem jest samo życie.
— Sam brałem udział w takim szkoleniu i myślę, że dobrze przygotowuje do późniejszej pracy — powiedział nam Grzegorz Połomka, ratownik z czteroletnim stażem. — Ćwiczenia i egzaminy staramy się przeprowadzić tak, aby były jak najbardziej realistyczne. Oczywiście tę wiedzę później weryfikuje życie. Tak naprawdę największą lekcją są pierwsze akcje.

Odpowiedzialność ratowników wodnych jest olbrzymia. Muszą być gotowi w każdej chwili iść z pomocą.
— Często o tym myślę. Ta odpowiedzialność za ludzi budzi pewne obawy. Mam jednak nadzieję, że dam sobie radę. Na razie jesteśmy asystentami, ale za dwa lata chciałbym zostać ratowniczką. Tym bardziej, że miłość do wody jest silniejsza niż strach — śmieje się gimnazjalistka, Joanna Kurowska.
Ratownicy wodni za swoją pracę otrzymują niewielkie wynagrodzenia. Chwalą sobie, że w ostatnich latach stosunek plażowiczów do nich bardzo się zmienił. Nie są już tymi złymi, którzy tylko każą wychodzić z wody.
— Ludzie patrzą na nas z większą pokorą, słuchają nas — przyznaje pan Grzegorz.
— Takie kąpieliska, gdzie ludzie na reagują na komunikaty, pomagają kiedy giną dzieci, wychodzą z wody, kiedy prowadzimy akcje, o wiele łatwiej jest nadzorować — mówi Bożena Ruszkowska, prezes Elbląskiego Wodnego Pogotowia Ratunkowego. — Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat sytuacja zdecydowanie się polepszyła. 
Niestety, w sezonie prawie codziennie słyszymy komunikaty o utonięciach. To jest najbardziej tragiczne. Generalnie powinniśmy pływać, kąpać się w miejscach strzeżonych, ale tych w Polsce jest coraz mniej. Najgorzej jest oczywiście na śródlądziu, na otwartych akwenach, gdzie są tylko dyżury ratownicze.

Elbląskie Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe w tym roku przeszkoliło blisko 30 osób, w tym 15 w Elblągu i 13 w Braniewie. — To młodzi ludzie z pasją — przekonuje Bożena Ruszkowska.
Zaznacza jednak, że kandydatów na ratowników jest coraz mniej. Przyczyn jest kilka.
— Uzyskanie uprawnień zawodowego ratownika jest nie tylko długotrwałe, ale i drogie, bo kosztuje blisko trzy tysiące złotych. Stąd tak mała liczba uczestników szkolenia — zauważa Ruszkowska. — Tym bardziej, że jego ukończenie nie gwarantuje stałej i dobrze płatnej pracy. Mówi się, że brakuje ratowników. To nie prawda. Nie brakuje ratowników tylko pieniędzy. Pracodawcy chcieliby jak najmniejszym kosztem pozyskać takich pracowników. Chyba nie pamiętają o tym, jaka to jest praca. Zdecydowanie trudniejsza niż na przykład w administracji. W momencie, gdy coś się wydarzy podlegamy odpowiedzialności cywilnej, karnej. To zajęcie wymagają skupienia, wiedzy i umiejętności.
Natasza Jatczyńska



Źródło: Dziennik Elbląski