Historyczny spacer śladami pożaru hali numer dwadzieścia
2016-06-25 14:00:52(ost. akt: 2016-06-25 14:11:04)
W sobotę (25.06) spacerowaliśmy śladami pożaru zamechowskiej hali nr 20. W historyczną podróż zabrał nas Eugeniusz Woźniakowski, syn strażaka, który nocą z 16 na 17 lipca 1949 uczestniczył w akcji gaśniczej.
Nocą z 16 na 17 lipca 1949 roku spłonęła hala nr 20 Zakładów Mechanicznych Zamech w Elblągu. Pod zarzutem sabotażu i działania na rzecz obcego wywiadu aresztowano wielu elblążan. W sfabrykowanym przez Urząd Bezpieczeństwa publicznym śledztwie najbardziej ucierpieli osiedleni w Elblągu reemigranci z Francji, którym zarzucono stworzenie siatki szpiegowskiej. Skazano kilkadziesiąt osób, w tym trzy na karę śmierci. Był to najsilniejszy cios, jaki zadano mieszkańcom Elbląga w czasach stalinowskich. Te tragiczne wydarzenia znane są jako Sprawa Elbląska.
Grażyna Wosińska autorka "Pożaru i szpiegów", pierwszej książki o Sprawie Elbląskiej, zaprosiła nas w sobotę na historyczny spacer z Eugeniuszem Woźniakowskim. Jego ojciec, Stanisław Woźniakowski, był jednym ze strażaków, którzy uczestniczyli w gaszeniu hali nr 20.
— Akcją dowodził bardzo doświadczony strażak Tadeusz Ocipka. Stanisław Woźniakowski wraz z kolegą Stanisławem Szałkowskim byli w pierwszej sekcji strażackiej, która dotarła na miejsce około godz. 2.21. Już wówczas dwie trzecie dachu hali zajęte było ogniem. Starano się więc opanować ogień, by nie przeniósł się na inne budynki. Ugaszenie hali nie było już możliwe. Pożar był potężny, widoczny z każdego punktu miasta — mówi Grażyna Wosińska.
— Akcją dowodził bardzo doświadczony strażak Tadeusz Ocipka. Stanisław Woźniakowski wraz z kolegą Stanisławem Szałkowskim byli w pierwszej sekcji strażackiej, która dotarła na miejsce około godz. 2.21. Już wówczas dwie trzecie dachu hali zajęte było ogniem. Starano się więc opanować ogień, by nie przeniósł się na inne budynki. Ugaszenie hali nie było już możliwe. Pożar był potężny, widoczny z każdego punktu miasta — mówi Grażyna Wosińska.
Eugeniusz Woźniakowski historię pożaru hali nr 20 zna z opowieści swoich starszych braci. Urodził się dwa miesiące po tym wydarzeniu.
— Wiem, że po pożarze ojca nie było przez kilka dni w domu, prawdopodobnie zatrzymano go na terenie zakładu. Mama bardzo się martwiła, zresztą jak wszyscy domownicy. Potem ojciec był przesłuchiwany, ale zarzutów mu nie przedstawiono. Wówczas przecież podejrzewano wszystkich, więc również strażaków. Ojciec pracował w straży do 1953 roku — mówi pan Eugeniusz. — Trzeba pamiętać, że były to czasy, gdy na ten temat nie można było rozmawiać. Bano się. Dzisiaj żałuję, że nie mogłem poznać szczegółów tej historii. W mojej pamięci są jedynie jej strzępy, poskładane z opowieści starszych braci.
— Wiem, że po pożarze ojca nie było przez kilka dni w domu, prawdopodobnie zatrzymano go na terenie zakładu. Mama bardzo się martwiła, zresztą jak wszyscy domownicy. Potem ojciec był przesłuchiwany, ale zarzutów mu nie przedstawiono. Wówczas przecież podejrzewano wszystkich, więc również strażaków. Ojciec pracował w straży do 1953 roku — mówi pan Eugeniusz. — Trzeba pamiętać, że były to czasy, gdy na ten temat nie można było rozmawiać. Bano się. Dzisiaj żałuję, że nie mogłem poznać szczegółów tej historii. W mojej pamięci są jedynie jej strzępy, poskładane z opowieści starszych braci.
17 lipca obchodzili będziemy 67 rocznicę Sprawy Elbląskiej. Wydarzenia upamiętnia skwer im. Ofiar Sprawy Elbląskiej oraz tablica.
daw
daw
Zdjęcia z tamtego okresu, to jedyna pamiątka pana Eugeniusza po ojcu.
Pierwszy od lewej Stanisław Woźniakowski
Pierwszy od lewej Stanisław Woźniakowski
Źródło: Dziennik Elbląski
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
no tak #2016405 | 78.88.*.* 25 cze 2016 17:24
pierwszy od lewej... ok ale na którym zdjęciu... brak profesjonalizmu
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz