Poznaj z Magdaleną Pasewicz fakty i mity o Kolei Nadzalewowej
2016-07-10 08:00:00(ost. akt: 2016-07-08 17:08:17)
Pełna ciekawostek, obalająca mity i fałszywe informacje, a oparta na historycznych źródłach, do których nikt nie sięgał. Taka ma być pierwsza książka o Kolei Nadzalewowej. Pisze ją Magdalena Pasewicz-Rybacka z Uniwersytetu Gdańskiego.
Kolej Nadzalewowa uważana była dawniej za jedną z najpiękniejszych atrakcji regionu. Chociaż dzisiaj już nieczynna, to wciąż ma duże grono miłośników, a próby jej ponownego uruchomienia rozpalają wielkie emocje. Jeśli wydaje nam się, że o tej zabytkowej linii wiemy dużo, to niebawem możemy się miło rozczarować.
Zabytkową kolej „na tapetę” wzięła Magdalena Pasewicz-Rybacka, doktorantka historii na Uniwersytecie Gdańskim. Niebawem ukaże się jej książka o Haffuferbahn, czyli Kolei Nadzalewowej. Naszpikowana ciekawostkami, obalająca niektóre znane teorie, a przede wszystkim oparta na materiałach historycznych, do których nikt dotąd nie sięgał, m.in. na niemieckich rękopisach z lat 1892-1911.
— Jeżeli od czegoś należałoby zacząć temat Haffuferbahn, to przede wszystkim od nazwy. Bo chociaż na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się oczywiste, to ona też może kryć w sobie małe tajemnice — pisze Magdalena Pasewicz-Rybacka na blogu. — Pomysłodawcy linii, na szczęście, nie wzięli przykładu z wielu innych kolei, których nazwę tworzono w oparciu o miejscowości, gdzie znajdowały się stacje początkowe i końcowe, a niekiedy także pośrednie. (...) Twórcy odwołali się natomiast do najbliższego otoczenia, a konkretnie – do Zalewu Wiślanego, zwanego wówczas Frisches Haff. Tak powstała wdzięczna nazwa Haffuferbahn, łącząca w sobie trzy elementy: Haff (zalew), Ufer (brzeg) oraz Bahn (kolej), zawierająca w sobie wszystko, co nowa trasa mogła zaoferować.
— Jeżeli od czegoś należałoby zacząć temat Haffuferbahn, to przede wszystkim od nazwy. Bo chociaż na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się oczywiste, to ona też może kryć w sobie małe tajemnice — pisze Magdalena Pasewicz-Rybacka na blogu. — Pomysłodawcy linii, na szczęście, nie wzięli przykładu z wielu innych kolei, których nazwę tworzono w oparciu o miejscowości, gdzie znajdowały się stacje początkowe i końcowe, a niekiedy także pośrednie. (...) Twórcy odwołali się natomiast do najbliższego otoczenia, a konkretnie – do Zalewu Wiślanego, zwanego wówczas Frisches Haff. Tak powstała wdzięczna nazwa Haffuferbahn, łącząca w sobie trzy elementy: Haff (zalew), Ufer (brzeg) oraz Bahn (kolej), zawierająca w sobie wszystko, co nowa trasa mogła zaoferować.
W przygotowywanej książce znajdzie się więcej tego typu faktów i ciekawostek z historii tej kolejowej trasy.
— Myślę, że dla wielu czytelników będą to nowe, dotychczas nieznane informacje. Będzie mowa m. in. o założycielach spółki kolejowej, o sporze wokół kadyńskiego przystanku oraz o tym, jak świętowano uruchomienie kolei — zapowiada Magdalena Pasewicz-Rybacka.
— Myślę, że dla wielu czytelników będą to nowe, dotychczas nieznane informacje. Będzie mowa m. in. o założycielach spółki kolejowej, o sporze wokół kadyńskiego przystanku oraz o tym, jak świętowano uruchomienie kolei — zapowiada Magdalena Pasewicz-Rybacka.
Autorka przyjrzy się również w książce rozbieżnościom daty otwarcia Kolei Nadzalewowej, jakie można odnaleźć w opracowaniach naukowych czy w internecie. Rozciągają się one między 1867 a 1902 rokiem, a 35 lat różnicy to naprawdę sporo.
— Należy zacząć od tego, że rok 1867 (wymieniony np. w jednym z opracowań konserwatorskich), jest datą totalnie fantastyczną i nie mam pojęcia, co autor miał na myśli. W latach sześćdziesiątych, jakkolwiek w niektórych głowach mógł kiełkować pomysł poprowadzenia samodzielnej linii kolejowej wzdłuż zalewu – pomijam wcześniejszy pomysł budowy odcinka Kolei Wschodniej na tejże trasie – nie było jeszcze żadnych konkretnych planów odnośnie tej inwestycji — pisze w rozdziale pt. „35 lat różnicy”.
— Należy zacząć od tego, że rok 1867 (wymieniony np. w jednym z opracowań konserwatorskich), jest datą totalnie fantastyczną i nie mam pojęcia, co autor miał na myśli. W latach sześćdziesiątych, jakkolwiek w niektórych głowach mógł kiełkować pomysł poprowadzenia samodzielnej linii kolejowej wzdłuż zalewu – pomijam wcześniejszy pomysł budowy odcinka Kolei Wschodniej na tejże trasie – nie było jeszcze żadnych konkretnych planów odnośnie tej inwestycji — pisze w rozdziale pt. „35 lat różnicy”.
Poszukiwanie materiałów do książki nie było łatwe.
— Do tej pory nikt nie zajmował się szerzej tym tematem. Wzmianki na temat HUB znajdują się zazwyczaj w publikacjach dotyczących całej sieci kolejowej w dawnej prowincji pruskiej (późniejszych Prusach Wschodnich). Częściej można je odnaleźć w wydawnictwach niemieckich niż polskich, choć istnieje też kilka artykułów poświęconych wyłącznie tej linii – jak znany pewnie wszystkim miłośnikom HUB artykuł Gerharda Gommela w „Pangritz Kurier”. Niestety, poza nielicznymi wyjątkami informacje dotyczące kolei są dość lakoniczne, a niekiedy nawet nieprawdziwe.
— Do tej pory nikt nie zajmował się szerzej tym tematem. Wzmianki na temat HUB znajdują się zazwyczaj w publikacjach dotyczących całej sieci kolejowej w dawnej prowincji pruskiej (późniejszych Prusach Wschodnich). Częściej można je odnaleźć w wydawnictwach niemieckich niż polskich, choć istnieje też kilka artykułów poświęconych wyłącznie tej linii – jak znany pewnie wszystkim miłośnikom HUB artykuł Gerharda Gommela w „Pangritz Kurier”. Niestety, poza nielicznymi wyjątkami informacje dotyczące kolei są dość lakoniczne, a niekiedy nawet nieprawdziwe.
Źródłami Magdaleny Pasewicz-Rybackiej były m.in. stare przewodniki, informatory, prasa.
— Najbardziej czasochłonne jest analizowanie dzienników. Trzeba przejrzeć wszystkie numery, dzień po dniu, a nierzadko zdarzają się sytuacje, kiedy w danym miesiącu nie ma ani jednej wzmianki o HUB. Najcenniejsze są jednak zbiory archiwalne, do tej pory udało mi się odnaleźć dokumenty dotyczące funkcjonowania Kolei Nadzalewowej z lat 1892-1911. Trudność polega nie tylko na tym, że są one spisane w języku niemieckim nieco innym od współczesnego, ale też na tym, że w znakomitej większości są to rękopisy — mówi Magdalena Pasewicz-Rybacka.
— Najbardziej czasochłonne jest analizowanie dzienników. Trzeba przejrzeć wszystkie numery, dzień po dniu, a nierzadko zdarzają się sytuacje, kiedy w danym miesiącu nie ma ani jednej wzmianki o HUB. Najcenniejsze są jednak zbiory archiwalne, do tej pory udało mi się odnaleźć dokumenty dotyczące funkcjonowania Kolei Nadzalewowej z lat 1892-1911. Trudność polega nie tylko na tym, że są one spisane w języku niemieckim nieco innym od współczesnego, ale też na tym, że w znakomitej większości są to rękopisy — mówi Magdalena Pasewicz-Rybacka.
Praca nad książką jeszcze trwa. Zakończy się we wrześniu br.
— Publikacja obejmie okres od połowy XIX wieku (gdy powstawały pierwsze projekty budowy tej linii) do II wojny światowej, czyli czasy, kiedy Kolej Nadzalewowa funkcjonowała w ramach niemieckiej sieci kolejowej. W przyszłości chciałabym się zająć także latami powojennymi, czyli polskim okresem historii tej linii. Opowiadała mi o nim babcia, dawniej często korzystająca z tego połączenia. Wtedy z pewnością przydatne będą wspomnienia także mieszkańców nadzalewowych miejscowości — wyjaśnia pani Magdalena.
— Publikacja obejmie okres od połowy XIX wieku (gdy powstawały pierwsze projekty budowy tej linii) do II wojny światowej, czyli czasy, kiedy Kolej Nadzalewowa funkcjonowała w ramach niemieckiej sieci kolejowej. W przyszłości chciałabym się zająć także latami powojennymi, czyli polskim okresem historii tej linii. Opowiadała mi o nim babcia, dawniej często korzystająca z tego połączenia. Wtedy z pewnością przydatne będą wspomnienia także mieszkańców nadzalewowych miejscowości — wyjaśnia pani Magdalena.
Autorka prosi wszystkie osoby, które chciałby się podzielić swoimi wspomnieniami o Kolei Nadzalewowej, jak również zdjęciami związanymi z koleją o kontakt przez bloga: www.haffbahn.com lub przez mail: magdapasewicz@gmail.com. Przedsmak tej publikacji możemy poznać wchodząc na założonego przez panią Magdalenę bloga, poświęconego Kolei Nadzalewowej: www.haffbahn.com.
Anna Dawid
Dworzec kolejowy w Tolkmicku
Anna Dawid
Dworzec kolejowy w Tolkmicku
Źródło: Dziennik Elbląski
Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
a może by tak #2025099 | 88.199.*.* 11 lip 2016 12:59
od razu opisać całość na przestrzeni od powstania do czasu zaorania kolei przez urzędasów olsztyńskich? A Autorka przewiduje w swojej publikacji (mam nadzieję, że w formie książkowej), omówić tabor HB? Bo jak na koleje niemieckie tamtego okresu był on ewenementem.
odpowiedz na ten komentarz
Zx #2024777 | 159.205.*.* 10 lip 2016 19:00
Proponuję tej Pani zagłębić się w remont kolei pod koniec lat 80-siątych ubiegłego wieku. Kolejarze, z pomocnikami z "łapanki" nieznanej nacji rozpoczęli jej remont, a następnie po jej ukończeniu linię zamknięto. W tym czasie pracowałem w Porcie Suchacz, i pamiętam "przepychanki" z koleją o pozostawienie dojazdu do portu. Niedługo po tym remoncie, linię zamknięto- czy to aby nie był skok na kasę...-można było remontować, bo ruchu pociągów nie było, a kasa czekała...- za remont. - tylko po co!
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz