Pomaganie to jej zawód. Teraz ona, by żyć potrzebuje pomocy

2016-07-19 13:35:58(ost. akt: 2016-07-19 13:52:24)
Kasia Kłobuchowska z córeczką Julią

Kasia Kłobuchowska z córeczką Julią

Autor zdjęcia: arch. rodzinne

Jej zawód to opieka i pomaganie innym. Tym razem to ona potrzebuje pomocy. Chora na raka piersi pielęgniarka szpitala wojewódzkiego Kasia Kłobuchowska zbiera na nowoczesny chemioterapeutyk stosowany w rozsianym stadium nowotworu. To jej jedyna szansa na powrót do zdrowia.
Katarzyna jest pielęgniarką. Ma 43 lata. Od 23 lat pracuje w Oddziale Dermatologicznym Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu. Kilka lat temu wykryto u niej raka piersi. Zaczęto od standardowego leczenia chemio – i radioterapią, niestety nieskutecznego. Nowotwór przerzucił się na kości i wątrobę. Szansą okazał się dopiero lek Kadcyla, nowoczesny chemioterapeutyk stosowany w rozsianym stadium raka piersi. Lek dający, co prawda, nadzieję, niestety drogi i nie refundowany przez NFZ. Jedna dawka Kadcyli, którą Kasia musiałaby przyjmować regularnie, co trzy tygodnie, to ponad 15.000 zł.

— Dla pielęgniarki samotnie wychowującej dziecko to suma jak z kosmosu! Jednak leczący Kasię onkolodzy wierzą, że to właśnie terapia Kadcylą może okazać się sposobem na ocalenie jej życia — mówi Anna Kowalska, rzeczniczka Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu.

Od roku czas Kasi odmierzają co trzy tygodnie cykle leczenia. Po przyjęciu każdej dawki leku przez jakiś czas czuje się słabiej – wie, że to nieuchronne. Ale później stara się wziąć w garść, by jak najszybciej wrócić do pracy. Od niedawna, po długim czasie, mogła w końcu zrzucić bardzo co prawda twarzową, ale i trochę nielubianą, perukę. Krótka, modna fryzurka odjęła Kasi lat i dodała uroku.

— Ludzie mnie nie poznają w tych krótkich włoskach. Wołają: to ty, Kaśka??? Nie poznałam cię — mówi Kasia Kłobuchowska.

Julka, córeczka Kasi niebawem skończy 9 lat. Choroba mamy przerwała jej beztroskie dzieciństwo. Pomimo tego Julka jest dzielna i radosna. Od początku wierzy, że lekarze wyleczą mamę. Kiedy Kasia przyjmuje kolejną kroplówkę, Julka trzyma ją za rękę, zapewniając, że wszystko będzie dobrze. Ale dziewczynka rozumie, że mama nie poradziłaby sobie bez jej pomocy.
— Mojej mamie koniecznie trzeba pomagać — mówi Julka. — Ona szybko się męczy i sama nie dałaby wszystkiemu rady. A ja umiem już bardzo dużo: sama sprzątam swój pokój, potrafię odkurzyć, rozwiesić pranie, umiem nawet sama się wykapać! Nauczyłam się sama robić kanapki i w szkole też nie ma ze mną żadnych problemów, bo mam same dobre stopnie.

W przyszłym roku Julka ma pójść do pierwszej komunii. Jej mama bardzo chce wierzyć, że do tego czasu ten onkologiczny koszmar się skończy. Tymczasem wciąż, raz na trzy tygodnie, potrzebuje kolejnej dawki życiodajnego leku. Przerwanie terapii oznacza nawrót choroby.

— Mam szansę być zdrowa dzięki Wam — mówi Kasia. — Chcę być jak najdłużej z moją córeczką, która jest dla mnie całym światem. Kocham ją nad życie. Wiara dobrych ludzi we mnie i w moje wyzdrowienie dodaje mi skrzydeł. Serdecznie dziękuję za wszystkie wpłaty dokonane na moje leczenie.

Kasia Kłobuchowska nadal potrzebuje pomocy. Wciąż do końca nie wiadomo, jaki wynik przyniesie leczenie, i jak długo powinna je kontynuować. Dlatego pamiętajmy o niej. Proces leczenia Kasi wspiera Fundacja Onkologiczna Osób Młodych Alivia. Kasi można pomóc także za pośrednictwem Fundacji Siepomoga.pl.
red

Źródło: Dziennik Elbląski