Wielokolorowy świat Okudżawy i Wysockiego

2016-09-19 16:25:58(ost. akt: 2016-09-19 16:25:16)

Autor zdjęcia: materiały promocyjne

Spektaklem „Nie wszystko czerwone – Wysocki, Okudżawa”, w reżyserii Marcina Sosnowskiego i Aleksandra Trąbczyńskiego, Teatr im. Aleksandra Sewruka w Elblągu rozpoczął nowy sezon 2016/2017.
Twórczość Włodzimierza Wysockiego i Bułata Okudżawy zasługuje na szczególne miejsce w literaturze XX wieku. Dwóm rosyjskim bardom przyszło bowiem żyć, a później tworzyć, w czasach stalinowskiego reżimu, który po śmierci "wodza" zamienił się w szalejącą i wszechobecną cenzurę - bat na wyjątkowo niepokornych, rosyjskich poetów, literatów oraz muzyków. Dla osób, które pamiętają czasy, w jakich przyszło tworzyć Okudżawie i Wysockiemu, spektakl ten był w pewnym sensie podróżą sentymentalną. Dla młodszego pokolenia mógł zaś stanowić ciekawe zderzenie z rzeczywistością, która jest im znana jedynie z opowiadań dziadków i rodziców. Stwierdzenie to, jak się później okazało, było tylko połowiczne.

Autorzy scenariusza - Aleksander Trąbczyński i Marcin Sosnowski podzielili spektakl na dwie części – wojenną i obyczajową. Pierwsza dotyka tematu żołnierzy oraz wojny i skutków, jakie za sobą niesie. Trąbczyński i Sosnowski przy realizacji „Nie wszystko czerwone” zastosowali jednak pewien fortel. Skonfrontowali bowiem teksty Okudżawy i Wysockiego ze sztandarowymi nagraniami Chóru Aleksandrowa, które doskonale obrazują, że w Rosji żołnierski etos, szacunek do munduru są rzeczą święta. Tymczasem Wysocki i Okudżawa byli antywojenni i antymilitarni, choć o wojnie pisali odmiennie. Łączy ich jednak sprzeciw wobec wszechobecnemu w tamtych czasach militaryzmowi na rzecz troski nad losem jednostki. Dzięki temu w spektaklu ta jednostka została przedstawiona w dwojaki sposób: taka, która dumnie przejdzie w żołnierskich butach setki kilometrów, które zaprowadzą ją na front, jednocześnie podskórnie czującej ból rozłąki z najbliższymi, strach i niepewność dnia codziennego. Pamiętającej łzy matki i żegnającej go ukochanej kobiety, która także przeżywa dramat rozstania - być może na zawsze.

Druga część spektaklu jest już obyczajowa, do której wybrano - z założenia - utwory bardziej żartobliwe. Zmieniła się także scenografia: z szarej, na pstrokatą i kolorową. Czas na relaks? Nic z tego, a widzowie na te chwyty nie dają się nabrać. „Dialog przed telewizorem” czy „Zdarzenie podczas odprawy celnej” to tylko niektóre z tekstów, brawurowo zaśpiewanych (a niekiedy wykrzyczanych!) przez elbląskich aktorów, niby śmiesznych w swej wymowie. W rzeczywistości są one jednak gorzkimi pamfletami na otaczającą rzeczywistość: tę z chwiejnym kręgosłupem moralnym, którą często rządzą układy i dwulicowość. Załamujące się jak w tęczowym kalejdoskopie piosenki piękną klamrą spięły cały spektakl.
Te zagadnienia, podane w spektaklu w sposób przemyślany, tam gdzie trzeba - wyważony, gdzie indziej - butny i arogancki, okazują się ponadczasowe. To wspólne lustro dla czasów dzisiejszych i świata ciągle ogarniętego szaleństwem wojny, pełnym bólu i tragedii, patrzącym na łzy zwykłych ludzi zza fasady cywilizacji, dyplomacji prowadzonej w białych rękawiczkach i z przyklejonymi do twarzy, sztucznymi uśmiechami. „ Z czego się śmiejecie? Z siebie samych się śmiejecie!”. Jak brutalnie, i do bólu prawdziwie brzmi cytat Mikołaja Gogola - jeden z wielu wykorzystanych podczas tego spektaklu. I jak się okazuje - nie tracący nic ze swojej aktualności.
Świat Okudżawy i Wysockiego nie jest jednokolorowy. Ani czerwony, a już z pewnością ani czarny, ani biały.
as


Źródło: Dziennik Elbląski