18-latek, który ranił policjantkę, przed sądem. "Chciałem sobie zrobić krzywdę"

2016-10-13 12:33:20(ost. akt: 2016-10-13 13:09:19)
Do dramatycznych wydarzeń na ul. Wiejskiej doszło 27 maja

Do dramatycznych wydarzeń na ul. Wiejskiej doszło 27 maja

Autor zdjęcia: Michał Kalbarczyk

W Sądzie Rejonowym w Elblągu ruszył proces 18-latka, który w maju na ul. Wiejskiej ranił nożem interweniującą funkcjonariuszkę i został postrzelony w udo. Bartosz L. nie przyznaje się do winy.
Bartosz L. początkowo, po zatrzymaniu przez policjantów, przyznał się do winy.
— Nie chciałem zrobić krzywdy tej policjantce, chciałem okaleczyć siebie. Strasznie mi przykro za to, co się stało — zeznał zaraz po zatrzymaniu.

W czwartek przed sądem widział sprawę jednak nieco inaczej.
— Pokłóciłem się ze znajomymi, z sąsiadką i z matką. Poszło o dziewczynę, która dzień wcześniej ze mną zerwała. Wcześniej wypiłem jakieś cztery piwa. Chwyciłem za nóż, bo chciałem popełnić samobójstwo i wybiegłem z domu. Mama poszła za mną, bo bała się, że zrobię sobie krzywdę — opowiadał przed sądem Bartosz L.

Po drodze 18-latek natknął się na starszego mężczyznę.
— Zobaczyłem, że młody chłopak kopie w drzwi wejściowe do klatki schodowej. Po dobroci zapytałem go wtedy, co robi. A on do mnie: „Wypier... mi stąd!”. I zaczął mi machać przed nosem nożem. Widzę, że to nie przelewki i odszedłem. Nie miałem przy sobie telefonu, bo wyszedłem na spacer z psem, więc poprosiłem przechodzącą ulicą kobietę, by zadzwoniła na policję, co też zrobiła — relacjonował świadek.

Gdy 18-latek zobaczył nadjeżdżający radiowóz uciekł do domu i zamknął się od środka.
— Potem do drzwi podeszli funkcjonariusze i ta policjantka zaczęła ze mną rozmawiać. Prosiła, żebym otworzył, bo chce mnie wylegitymować. Kazała mi odłożyć nóż, który miałem przy sobie. Usłuchałem. Otworzyłem drzwi, dałem jej legitymację i wtedy ona złapała mnie za ręce, bo chciała mnie wyciągnąć z mieszkania — relacjonował na sali sądowej. — Ja się wyszarpnąłem, ona wbiegła do kuchni, a ja złapałem za nóż i chciałem sobie nim zrobić krzywdę. Zaczęliśmy się szarpać, padł strzał z paralizatora, ja puściłem nóż i złapałem za drugi. Chciałem stamtąd uciec. Policjantka wbiegła za mną i zagrodziła mi drogę. I w tym momencie została przez mnie niefortunnie draśnięta nożem.

Zdarzenie opisała także interweniująca wtedy funkcjonariuszka.
— Kiedy podeszliśmy pod drzwi zaczęłam rozmawiać z chłopakiem. Mówił, że jest zdenerwowany na cały świat, bo wczoraj zerwała z nim dziewczyna i chce się zabić. Najpierw otworzył mi drzwi na szerokość ok. 15 centymetrów: po układzie pomieszczenia wywnioskowałam, że jest w kuchni. Zaczęliśmy rozmawiać. Pytałam, czy ma przy sobie nóż. Odpowiedział, że nie ma. Poprosiłam, by całkiem otworzył drzwi, bo chcę go wylegitymować. Zrobił to. Ja cały czas miałam świadomość tego, że on jest w kuchni, w której mogą być niebezpieczne przedmioty. Dlatego złapałam go za rękę i próbowałam stamtąd wyciągnąć — zeznawała pokrzywdzona policjantka.

Dalej sytuacja potoczyła się szybko. Między chłopakiem a policjantką doszło do szarpaniny. Funkcjonariuszka zeznała, że Bartosz L. zamachnął się na nią nożem od 7 do 10 razy.
— Blokowałam jego rękę, w której trzymał nóż. Użyty paralizator nie zadziałał, a chłopak stawał się coraz bardziej agresywny i rzucił się w końcu z nożem na innego funkcjonariusza. Wtedy ten krzyknął „Policja, rzuć to”. Padł strzał ostrzegawczy, a potem Bartosz L. został postrzelony w udo. — opowiadała.

Policjantka twierdzi, że dzisiejszej zeznania Bartosza L. są nieprawdziwe.
— Ale rozumiem, że chce się bronić. Nie chcę też od niego żadnej rekompensaty finansowej, On jest biedny jak mysz kościelna — mówiła kobieta przed sądem.

Obrońca 18-latka złożył w sądzie wniosek o zbadanie Bartosza L. przez biegłego psychiatrę i wydanie opinii o jego stanie zdrowia. Chłopak przyznał przed sądem, że wcześnie sześć razy próbował popełnić samobójstwo. Pierwszy raz w wieku 14 lat. Wielokrotnie się też okaleczał.
— Według mnie, trzeba by się było zastanowić, czy ten człowiek faktycznie chciał zaatakować policjantów, bo on cały czas powtarza, że chciał uciec. Biorąc pod uwagę, że był pod wpływem alkoholu i prawdopodobnie narkotyków i został rażony paralizatorem, to należałoby się zastanowić, czy on chciał rzeczywiście pobić policjantkę — mówi Lech Krawczyński, radca prawny

Bartosz L. kawaler bez zawodu i bez pracy, był wcześniej notowany za rozbój, znęcanie się oraz pobicie. Prokuratura zastosowała wobec niego dozór policyjny oraz ma zakaz opuszczania kraju. Grozi mu do 10 lat więzienia. Kolejna rozprawa odbędzie się 22 listopada.

Do wydarzeń na ul. Wiejskiej w Elblągu doszło wieczorem 27 maja. Policjanci zostali poinformowani o półnagim mężczyźnie z nożem, który zastrasza mieszkańców. Na miejsce wysłano dwa patrole policji. Kiedy funkcjonariusze przyjechali na miejsce dowiedzieli się, że mężczyzna jest w swoim mieszkaniu. Podczas interwencji w mieszkaniu Bartosz L. zaatakował nożem policjantkę, raniąc ją w przedramię. Jeden z policjantów użył broni: najpierw oddał strzał ostrzegawczy, a później policjant postrzelił chłopaka w udo. Rannego 18-latka przewieziono karetką do szpitala.

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Ktoś #2088100 | 195.147.*.* 13 paź 2016 17:14

    Ten człowiek jest niepoczytalny,powinno się go wysłać na przymusowe leczenie

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz

  2. q1 #2088035 | 193.109.*.* 13 paź 2016 15:44

    Dozór policyjny? Masakra!

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz