To praca dla pozytywnych wariatów

2016-10-22 18:00:00(ost. akt: 2016-10-21 15:41:22)
Katarzyna Panicz z Młodzieżowego Domu Kultury w Elblągu

Katarzyna Panicz z Młodzieżowego Domu Kultury w Elblągu

Autor zdjęcia: Anna Dawid

O pasji śpiewania, przyjaźniach, rywalizacji i planach na przyszłość rozmawiamy z Katarzyną Panicz z Młodzieżowego Domu Kultury w Elblągu.
Katarzyna Panicz od 24 lat uczy dzieci i młodzież śpiewać. Prowadzony przez nią zespół „Szalone Małolaty” podbija serca publiczności i jury festiwali krajowych i zagranicznych. Teraz jej pracę doceniła Minister Edukacji Narodowej przyznając nagrodę. 
Rozmawiamy z Katarzyną Panicz, od 2000 r. instruktorką Młodzieżowego Domu Kultury w Elblągu

.

— Dobra passa prowadzonych przez panią „Szalonych Małolatów” trwa. Teraz pani pracę doceniła również minister.


— To nagroda dla nas wszystkich i oczywiście potwierdzenie, że to, co robię jest wartościowe. Nie jest to łatwy zawód, raczej taki dla pozytywnych wariatów. Pieniądze też nie są wielkie, ale ja kocham to, co robię. Cieszę się, gdy widzę, że moja praca ma sens, a moi wychowankowie kończą uczelnie artystyczne. Na przykład w tym roku Katarzyna Kunicka ukończyła Studium Wokalno-Aktorskie im. Danuty Baduszkowej w Gdyni, pracuje w teatrze w Niemczech. 


— „Szalone Małolaty” dzisiaj mają 44 wokalistów. A jakie były początki?

— Wszystko zaczęło się, gdy pracowałam w Szkole Podstawowej nr 25 w Elblągu. Ówczesny dyrektor chciał założyć chór. Uważałam, że to na początek zbyt duże przedsięwzięcie i postanowiłam rozpocząć od założenia zespołu wokalnego. W 1993 r. nadano mu nazwę „Szalone Małolaty”. Niedługo potem na nasz zespół zwróciła uwagę Jadwiga Dołęga, dyrektor Młodzieżowego Domu Kultury i zaproponowała mi współpracę. Od 2000 r. jesteśmy tu na stałe. Zaczynaliśmy od grupy ośmiu osób, dzisiaj jest ich aż 44. Najmłodsza wokalistka Majka ma 6 lat, a najstarsza 24 lata. 


— Muzyka w szkole traktowana jest w dzisiejszych czasach trochę „po macoszemu”?
— Muzyka powinna być oderwaniem od ścisłych przedmiotów. Oczywiście, że trzeba uczyć historii i kultury muzycznej, ale przede wszystkim powinno się dzieci i młodzież zachęcać. 


— Jak zachęcić te nieśmiałe?


— Czasem dzieci bardzo utalentowane, mające potencjał wokalny, są bardzo nieśmiałe. Nie przekreślam ich, nie mówię nie. Podczas naszej współpracy widzę, czy można coś z tym dzieckiem zrobić. Nina Dziwniel-Stępka prowadzi w Młodzieżowym Domu Kultury zajęcia zorientowane na otwartość oraz emocje i wpadła na pomysł, by tymi nieśmiałymi dziećmi się zająć. Ważne, by nie bały się pokazać emocji na scenie, bo talent jest ważny, ale osobowość również. Zwracam uwagę na to już podczas przesłuchań. 


— W jaki sposób dobieracie repertuar?

— Szukam repertuaru z lat 70., 80. albo nawet wcześniejszego. Przecież mamy piękne polskie piosenki, a często są one zapomniane. Można je wykonać w zupełnie inny sposób, niż oryginał. Często proszę Bartka Krzywdę, by zrobił do starej piosenki nową aranżację. Tak było z „Okularnikami” Agnieszki Osieckiej. To utwór ambitny, trudny i nie dla dzieci. Pomyślałam, że można go wykonać ciut groteskowo. Bartek zrobił świetną aranżację i „Szalone Małolaty” dwukrotnie zdobyły z tą piosenką srebro: na festiwalach w Koninie i Gdyni. Ważne, żeby mieć pomysł na piosenkę.

— A trema?

— Trema jest i musi być. Zawsze im powtarzam, że nie wolno lekceważyć żadnego widza. I nieważne, czy śpiewa się dla dziesięciu osób, czy dla trzech tysięcy. Do każdego występu trzeba jednakowo profesjonalnie podejść. „Szalone Małolaty” to również coś więcej niż praca. Tu rodzą się przyjaźnie, które trwają poza zespołem. Niedawno było wesele mojej podopiecznej. Nie śpiewa już z nami cztery lata, a na weselu były dziewczyny, które śpiewały z nią w zespole.


— Jakie macie plany na nadchodzący rok?


— Do współpracy chcę zaprosić młodych wokalistów z Polski. Zrobić wspólny koncert, taki bez rywalizacji, w którym połączy nas pasja śpiewania. 


Anna Dawid

Źródło: Dziennik Elbląski