Uczcili pamięć bohatera powstania styczniowego [zdjęcia]

2016-11-07 07:36:31(ost. akt: 2016-11-07 07:51:32)

Autor zdjęcia: nadesłane/Międzyszkolne Koło Historyczne w Elblągu

Międzyszkolne Koło Historyczne w Elblągu w minioną niedzielę (6.11) uczciło pamięć bohatera powstania styczniowego Dionizego Czachowskiego. W rocznicę jego śmierci zapalono znicz pamięci pod pomnikiem Romualda Traugutta. W elbląskiej Bażantarni kręcono także kolejne sceny do filmu o powstańczym zrywie.
Uczniowie z Międzyszkolnego Koła Historycznego w niedzielę uczcili pamięć bohatera powstania styczniowego Dionizego Czachowskiego. Tego dnia odwiedzili także Bażantarnię, gdzie w ramach filmu o zrywie powstańczym, dokręcono sceny marszu pikiety powstańczej (zwiad) osłaniających siły główne oddziału.

Nakręcono również reklamówkę o skutkach, jakie przynosi ze sobą, szczególnie jesienią i zimą, brak czapki, szalika i rękawiczek. Zbuntowani członkowie Międzyszkolnego Koła Historycznego podjęli strajk, przedstawiając postulaty, by powrócić do źródeł Koła Historycznego i na nowo rozpocząć cykl działań, które mają bawić członków Koła. Pod groźbą użycia broni najcięższego kalibru pan Piotr Imiołczyk skapitulował i zaakceptował postulaty. Mieszkańcy Elbląga, którzy już zapomnieli, co to są happeningi Międzyszkolnego Koła Historycznego wkrótce usłyszą o nich na nowo.

6 listopada 1863 roku, nieopodal wsi Jawor Solecki (woj. mazowieckie), zginął osłaniając odwrót własnej kawalerii jeden z najwybitniejszych dowódców partyzanckich powstania styczniowego - Dionizy Czachowski. W czasie swej ostatniej walki Czachowski oparty o polną gruszę, bronił się strzelając z rewolweru i odpierając szablą ciosy atakujących go moskiewskich dragonów. Strzał wachmistrza dragonów, który trafił Czachowskiego w bok zakończył jego walkę. Ponieważ w pełni odpowiadała ona wyobrażeniom romantycznej, samotnej śmierci dowódcy, osłaniającego własnych żołnierzy, stanie się legendarną, wręcz symboliczną dla literatury. Uchwycić ją można chociażby na kartach „ Ogniem i mieczem” w opisie śmierci Leongina Podbipięty.

Dla Polaków Czachowski to „starszy starzec”, który nie tylko wymykał się z kleszczy rosyjskich wojsk od 23 stycznia 1863 r., ale także ukochany dowódca, który dzielił losy i trudy życia z własnymi żołnierzami. Jadł to samo, co oni, tak samo spał jak oni. Często o głodzie i chłodzie, podejmując nadludzki wysiłek marszu na olbrzymich trasach, by zmylić wroga, atakował i gromił Moskala – jak to się wtedy mówiło. Weterani z jego oddziału do końca swych dni zachowali dumę nie tylko z tego, że brali udział w powstaniu styczniowym, ale również dlatego, że dowodził nimi Czachowski. Był gwałtowny i porywczy, schwytanych oficerów armii carskiej wieszał za drobne przewinienia, zabijał swoich żołnierzy. Chłopi go kochali i nazywali – nasz ukochany ojciec. Nie interesował się rozgrywkami politycznymi, jego wola walki była podstawowym motywem, myślą przewodnią w jego działaniach w 1863 r.

Jak magnez te same Góry Świętokrzyskie ściągną do siebie równie niepokornego Henryka Dobrzańskiego „Hubala” w 1939 r. Ten sam charakter, ta sama wola walki. Łączy ich wiele. Nieumiejętność znalezienia się w warunkach pokoju, olbrzymia kreatywność w czasie, gdy trzeba jasno zdefiniować siebie w okresie walki. Takie osobowości przechodzą do legendy i są pamiętane wtedy, gdy jest potrzeba, by się na nie powołać. A chociaż takiej potrzeby w tej chwili nie ma, warto pamiętać, warto przekazać chociaż skromną garść słów, by pamięć nie ustała. Historia jako nauka o człowieku zawsze skierowana jest ku przyszłości. Jeżeli z niej się dobrze korzysta, można uniknąć błędów popełnionych w przeszłości.
Piotr Imiołczyk