W starym elbląskim kinie
2016-12-10 08:00:00(ost. akt: 2016-12-14 21:13:00)
W kończącym się 2016 roku minęło dokładnie 110 lat od pierwszego pokazu filmowego w naszym mieście. To historyczne zdarzenie miało miejsce w 1906 r. w kamienicy przy ul. Kowalskiej 7, gdzie uruchomiono tzw. „teatralną rezydencję kinematograficzną”.
To właśnie w tej kamienicy, w której prezentowano „stałe pokazy ruchomych fotografii z całego świata”, znajdował się przed wojną sklep z zabawkami, wyrobami gumowymi oraz hurtownia maszyn rolniczych i dla potrzeb rzemiosła. Można tu było kupić m.in. „cięte z metra” podłogowe linoleum, gumowe fartuchy oraz ceratę na stół. Sklep nazywano „Gumowa-Müller”, ponieważ jego właścicielką była Ewa Müller.
Ale nim uruchomiono tutaj sklep, grano filmy nieme i ich prezentacji towarzyszyła gra na pianinie, którego ostre dźwięki słychać było aż na ulicy. W filmowym podkładzie muzycznym nie przebierano jak w ulęgałkach i repertuar był mały, na ogół kilka walców, wśród których dominował skomponowany przez Jona Ivanovici walc „Na falach Dunaju”.
Grano też kilka marszów, a przede wszystkim ulubiony „Chcesz być moją kuzynką?” (Willst du mein Cousinchen sein?), który skomponował w 1906 r. Viktor Holländer. Program tego kina zawierał górnolotne tytuły dziesięciu różnych filmów, których oglądanie zajmowało w sumie tylko godzinę! Tytuły filmów były wręcz „bombowe” i zapewniały liczną publikę. A więc od godz. 15 do 22 grano takie szlagiery filmowe jak produkcję francuską z 1906 r. „Marzenia palacza opium”, „Dzielną córkę manewrowego” oraz „Wiosenną wróżkę”.
Wspomniana na początku „teatralna rezydencja kinematograficzna” (Kinematographische Residenztheater) przy ul. Kowalskiej, czyli pierwsze kino w Elblągu, wyglądała bardzo marnie. Podstawowe zasady bezpieczeństwa i zalecenia policyjne nie obowiązywały, toteż o pożar było nietrudno. Aparat projekcyjny stał w środku drewnianej klatki ogaconej tapetą.
Aparat był tylko jeden, więc przerwy zdarzały się często, bo trzeba było przewinąć taśmę filmową. Sporo czasu upłynęło nim takie kabiny wyposażano w dwa aparaty. Widownia filmowa obejmowała 130 miejsc siedzących, czyli prostych, drewnianych krzeseł – połączonych ze sobą sznurem. Były też miejsca stojące. Za miejsce siedzące „pierwszej rangi” trzeba było zapłacić 50, a za stojące 10 fenigów.
Każdy widz otrzymywał numerowany bilet wstępu, którego ważność upływała po godzinie – wówczas taki widz był wywoływany wg numeru i musiał opuścić widownię - albo ponownie zapłacić. W 1908 r. weszły nowe przepisy policyjne, które nakazywały by kabina z aparatem projekcyjnym była murowana. W tym też roku pierwsze elbląskie kino przeniesiono na ulicę Mostową. Tutaj do każdego filmu starano się już jako tako dopasować muzykę, a do muzycznego podkładu na pianinie, film urozmaicała dodatkowo gra skrzypka lub wiolonczelisty.
Elbląg był jednym z pierwszych miast w prowincji wschodniopruskiej, gdzie było stałe kino. Gdańsk takiego kina dorobił się dwa lata później, gdy w 1908 r. przy nieistniejących kamienicach przy Targu Węglowym, uruchomiono „Passage-Theater”.
W pierwszych latach kina nie było wypożyczalni filmów, więc właściciel takiego „filmowego teatru” musiał płacić za każdy nowy film. Była również możliwość wypożyczenia filmu, niekoniecznie od konkurencji. By zakup filmu się opłacił, grano go przez długi czas.
W pierwszych latach kina nie było wypożyczalni filmów, więc właściciel takiego „filmowego teatru” musiał płacić za każdy nowy film. Była również możliwość wypożyczenia filmu, niekoniecznie od konkurencji. By zakup filmu się opłacił, grano go przez długi czas.
Elblążanie zawsze szli z duchem postępu i w 1910 r. otworzono nowe kino przy ulicy Rzeźnickiej 9. W takim kształcie przetrwało ono tutaj do 1928 roku, kiedy to przeszło gruntowną modernizację i nadano mu nazwę „Lichtspielhaus”.
Ale w omawianym czasie działały w Elblągu jeszcze dwa inne „teatry filmowe” (Filmtheater), czyli kina. Jedno z nich mieściło się przy ul. Mostowej i miało nazwę „Central-Theater”, a drugie nazywało się „Stadtkino” (kino miejskie) - wcześniej „Central-Kino” i działało przy Starym Rynku. Było to najmniejsze kino i zwano je popularnie „Flohkiste” - Pchle Pudło!
Ta zgoła metaforyczna nazwa była nieprzypadkowa. Po seansie spędzonym na siedzeniach, w których grasowały insekty, uczucie swędzenia było już zupełnie realne... Jego właścicielką była Berta Hoffmann.
W kinie, oprócz zwykłych ław dla widzów, były też siedzenia składane. Z „Pchlim Pudłem” wiązało się szereg ciekawych rzeczy. Mimo iż dwa wentylatory wtłaczały świeże powietrze do sali kinowej, to bywało że podczas projekcji można było tu dosłownie „siekierę zawiesić w powietrzu”. A to od jednego czuć było ostrą woń potu i dawno nie zmienianych onuc, drugi najadł się zaś czosnku i lekko bekał, a ktoś inny bezceremonialnie „puszczał wiatry”! W tak ekstremalnej sytuacji, z pierwszych rzędów, podnosił się poirytowany widz i obracając się patrzył na widownię groźnym wzrokiem – sprawcy zepsucia powietrza wprawdzie nie namierzył, ale mniej więcej go wyczuł!
Jakby tego było mało, to siedzący z tyłu puszczali w dół robiące hałas puste butelki po piwie, a ostatnie rzędy okupowały zakochane pary i dochodziły stamtąd określone dźwięki. Zdarzało się, że na granych filmach pojawiała się dość nieokrzesana publiczność, która innym widzom, zwłaszcza w czasie filmów kowbojskich, dostarczała dodatkowych atrakcji dźwiękowych w postaci klaskania, wrzeszczenia i tupania. Niekiedy w stronę ekranu leciały jajka lub pomidory, a co bardziej porywczy osobnicy wcielali się na sali kinowej w role kowbojów i prowokowali burdy…
Dzisiaj w Dyskusyjnych Klubach Filmowych występują znawcy kina i przedstawiają słuchaczom zawiłości narracji filmowej, zawartości filmu itd. Tak było również w tamtych czasach, gdy tzw. „objaśniacz” w porywających i wiele mówiących słowach przedstawiał pokrótce fabułę filmu.
Oglądane filmy z tamtych czasów budzą obecnie uśmiech politowania, bowiem ich stałą cechą był kicz i nadmierny patos. Tym niemniej już wówczas były prawdziwe gwiazdy filmowe, który nazwiska powszechnie znano, a więc Asta Nielsen, Henny Porten, Paul Wegener, Waldemar Psylander, nie mówiąc o Grecie Garbo, Poli Negri czy Rudolfie Valentino.
Wzmiankowane kino przy ulicy Rzeźniczej przeszło w 1929 r. gruntowną modernizację i stało się jednym z najnowocześniejszych spośród pięciu elbląskich kin, działających przed 1939 r. Ta modernizacja zbiegła się z wejściem filmów dźwiękowych, przy których okazało się, że niektóre gwiazdy z uwagi na swój głos, w ogóle się do tych filmów nie nadają !
Lech Słodownik
Lech Słodownik
Źródło: Dziennik Elbląski
Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Dziękujemy i prosimy o więcej #2132019 | 46.170.*.* 10 gru 2016 11:44
Jak zwykle ciekawy artykuł przybliżający nam historię Elbląga. Tym cenniejszy że opatrzony zdjęciem.
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
Czujny #2131868 | 37.47.*.* 10 gru 2016 08:07
Chyba restauracja Modosa ? Błąd w podpisie zdjęcia.
odpowiedz na ten komentarz