Ceramika kadyńska, to glina zmieniona w złoto
2016-12-17 12:00:00(ost. akt: 2016-12-19 10:11:25)
Zebrał największą w Polsce i drugą co do wielkości na świecie kolekcję ceramiki z powstałej w 1905 roku Kadyńskiej Wytwórni Majoliki. Edward Parzych od 50 lat eksploruje tak rynek jak i tereny dawnych Prus Wschodnich powiększając zbiory.
Kolekcjonerem zostaje się z zamiłowania, nie z przypadku. Chociaż Edward Parzych z pierwszym zabytkowym eksponatem do czynienia miał przez zupełny przypadek.
— To była stara biblioteczka, która pierwotnie miała trafić do spalenia. Potem była ceramiczna waza z Delft, którą otrzymałem w prezencie od mamy. Tak narodziła się pasja, która towarzyszy mi od 50 lat. Przez ten czas zgromadziłem kolekcję porcelany, starych zegarów, sreber, przedwojennych pocztówek z wizerunkiem Elbląga, kafli elbląskich, wyrobów fajansowe z Delft, ceramiki firmy Villeroy & Boch z Mettlach w Niemczech, wyrobów złotniczych, zbioru krzyżyków, medalików oraz ikon podróżnych, pochodzących od średniowiecza po czasy nowożytne, a także antyków, z których jestem szczególnie dumny, czyli mebli elbląskich z XVIII i XIX wieku — mówi Edward Parzych.
Bo elbląskie meble to elementy niezwykłe: okazałe, o ciepłym kolorycie i bogatym wzornictwie intarsji. Barokowe i rokokowe meble elbląskie były wyjątkowym zjawiskiem artystycznym budzącym podziw, zainteresowanie i żądzę posiadania.
Wielkie szafy sieniowe, skrzynie i różnego typu szafki nabywali właściciele okazałych domów podcieniowych, gospodarujący na Żuławach gdańskich i elbląskich.
— Zbiór liczy kilkadziesiąt sztuk bardzo dobrej klasy mebli, w tym 12 barokowych szaf z XVIII wieku, skrzyń posagowych i charakterystycznych dla Żuław szafek narożnych. To meble jesionowe a także dębowe, wszystkie misternie intarsjowane. Zaprezentowałem je szerszej publiczności podczas wystawy w elbląskim muzeum w 2000 roku — opowiada kolekcjoner.
— Zbiór liczy kilkadziesiąt sztuk bardzo dobrej klasy mebli, w tym 12 barokowych szaf z XVIII wieku, skrzyń posagowych i charakterystycznych dla Żuław szafek narożnych. To meble jesionowe a także dębowe, wszystkie misternie intarsjowane. Zaprezentowałem je szerszej publiczności podczas wystawy w elbląskim muzeum w 2000 roku — opowiada kolekcjoner.
Meble to piękne eksponaty, ale do ich gromadzenia potrzeba sporo miejsca. Powoli również rynek zaczął się zwężać, więc elbląski kolekcjoner zaczął spoglądać w stronę ceramiki. Pod koniec lat 80. odkupił od swojego kolegi, Ryszarda Formeli - także kolekcjonera - część jego kolekcji ceramiki kadyńskiej wyrabianej w Kadyńskiej Manufakturze Majoliki założonej w 1898 roku przez cesarza Niemiec Wilhelma II.
Obecnie u Edwarda Parzycha znajdują się rzeźby i naczynia wykonane w technikach terakoty, majoliki i kamionki, o charakterystycznej brązowo-szafirowo-złotej barwie, ceramika budowlana oraz wyroby garncarskie - naczynia, rzeźby figuralne, płaskorzeźby i przedmioty codziennego użytku stanowiące odzwierciedlenie różnorodnych stylów oraz technik stosowanych w tej wytwórni.
Znaczna część tej kolekcji liczącej około pięćset przedmiotów, jest eksponowana na stałej wystawie w elbląskim muzeum, inne w kantorze, który prowadzi pan Edward. Pozostałe zdobią wnętrza domowych pieleszy kolekcjonera. W ten sposób, przez ponad 30 lat pan Edward zgromadził największą w Polsce i drugą co do wielkości na świecie kolekcję ceramiki kadyńskiej.
— Żałuję, że nie kupiłem żadnego obiektu w Kadynach, bo tam mógłbym zorganizować muzeum ceramiki kadyńskiej. W tej chwili mój zbiór jest ogromny i już zwyczajnie nie mam miejsca, by go eksponować — mówi kolekcjoner.
— Żałuję, że nie kupiłem żadnego obiektu w Kadynach, bo tam mógłbym zorganizować muzeum ceramiki kadyńskiej. W tej chwili mój zbiór jest ogromny i już zwyczajnie nie mam miejsca, by go eksponować — mówi kolekcjoner.
Brak miejsca na nowe eksponaty nie przeszkadza jednak panu Edwardowi kolekcjonować coraz to nowszych antyków.
— Przyznaję - to już nałóg. Zainteresowania kolekcjonerów na ogół nie ograniczają się do jednej dziedziny i tak też jest w moim przypadku. Panuje opinia, że „nieistotne jest co się zbiera, ale jak się zbiera”. Ważne jest jednak, żeby ocalić kolekcjonowane przedmioty od zniszczenia oraz zapomnienia. Wiele przedmiotów z mojej kolekcji wymagało gruntownych renowacji, na które trzeba było wyłożyć niemałe pieniądze. Ale nigdy tego nie żałowałem. Działalność kolekcjonerów poparta wiedzą jest zbliżona do działań muzeów, chociaż rodowód kolekcjonera jest znacznie wcześniejszy — opowiada.
— Przyznaję - to już nałóg. Zainteresowania kolekcjonerów na ogół nie ograniczają się do jednej dziedziny i tak też jest w moim przypadku. Panuje opinia, że „nieistotne jest co się zbiera, ale jak się zbiera”. Ważne jest jednak, żeby ocalić kolekcjonowane przedmioty od zniszczenia oraz zapomnienia. Wiele przedmiotów z mojej kolekcji wymagało gruntownych renowacji, na które trzeba było wyłożyć niemałe pieniądze. Ale nigdy tego nie żałowałem. Działalność kolekcjonerów poparta wiedzą jest zbliżona do działań muzeów, chociaż rodowód kolekcjonera jest znacznie wcześniejszy — opowiada.
Za swoją pasję pan Edward trzy lata temu otrzymał Honorową Nagrodę Hetmana Kolekcjonerów Polskich, Jerzego Dunin - Borkowskiego. To wyróżnienie otrzymują nieliczni i tylko najwięksi kolekcjonerzy, za szczególne zasługi w krzewieniu i wspieraniu idei kolekcjonerstwa oraz ochronę pamiątek polskiej kultury narodowej w kraju i poza jego granicami.
Do dziś Edward Parzych z nieskrywaną ciekawością przemierza nieraz odległe od siebie niewielkie miejscowości w obrębie dawnych Prus Wschodnich i Zachodnich w poszukiwaniu istniejących jeszcze materialnych śladów, rejestruje ich lokalizację, czasami zakupuje do zbiorów. Penetruje tak polski jak i zagraniczny rynek antyków - choć nie ukrywa, że najwięcej pamiątek związanych z dawnym Elblągiem i jego okolicami najłatwiej jest znaleźć w Niemczech. Nie umknie mu żadna nowość na rynku staroci.
W ciągu 50 lat swojej pasji doskonale „wyszkolił” swój kolekcjonerski nos. I wspomina jak z żoną szukali dywanu „z epoki”, który mógłby ozdobić sypialnię w ich domu.
— Wchodzimy do hali a przed nami wisi ok. 50 dywanów. Mijam każdy wzrokiem i nagle zatrzymuję się na jednym z nich. Ten - mówię i odwracam go na drugą stronę. Pod spodem widnieje wkładka: kopia kobierca polskiego z XVIII wieku. Skąd wiedziałeś? - pyta mnie żona. Tylko się na te słowa uśmiechnąłem... — kończy pan Edward.
AS
— Wchodzimy do hali a przed nami wisi ok. 50 dywanów. Mijam każdy wzrokiem i nagle zatrzymuję się na jednym z nich. Ten - mówię i odwracam go na drugą stronę. Pod spodem widnieje wkładka: kopia kobierca polskiego z XVIII wieku. Skąd wiedziałeś? - pyta mnie żona. Tylko się na te słowa uśmiechnąłem... — kończy pan Edward.
AS
Źródło: Dziennik Elbląski
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez