Na dworze minus dwadzieścia
2016-12-31 08:00:00(ost. akt: 2016-12-30 14:43:56)
Seniorzy często powtarzają iż niegdyś zimy były dużo surowsze i śnieżne. Dużo w tym prawdy. Zima 1928/1929 zapisała się nie tylko jako wyjątkowo mroźna, ale i obfita w śnieg. Natomiast luty 1929 r. uznano jako najzimniejszy w historii meteorologii nie tylko w Polsce ale również w Elblągu.
Zarejestrowano wówczas, iż ta niezwykle ciężka zima spowodowała duże straty w oziminach i sadach, a klęskę nieurodzaju powiększył kryzys gospodarczy. Była tak mroźna, że wykopanie grobu na cmentarzu dla zmarłego wówczas właściciela młyna w Klekotkach, w dawnym powiecie pasłęckim – Gustawa Rittera, zajęło dwa dni. Mogiłę zarzucono zmarzniętymi grudami ziemi. Zmarły był kombatantem z I wojny światowej więc sprowadzono orkiestrę dętą z Morąga, ale ta nie zagrała żadnej melodii żałobnej, ponieważ w trąbach zamarzły wentyle!
Trudno jest to sobie dzisiaj wyobrazić siedząc w wygodnym fotelu i obcując z przyjemnym ciepłem dochodzącym z centralnego ogrzewania. W przedwojennym Elblągu w zimowych miesiącach temperatury sięgały dosyć często minus 25 stopni i więcej. A przecież zdecydowana większość mieszkań miała ogrzewanie piecowe, więc temperatura pokojowa rozkładała się dosyć różnie, przy czym oczywiście najcieplej było wokół pieca.
Niekiedy po nocnych opadach śniegu nie można było otworzyć drzwi mieszkania, a okienne szyby były całkowicie pokryte lodowym szronem. Ale w tamtych czasach, podobnie jak dzisiaj, problemy z przenikliwym zimnem i śniegiem nie dotyczyły dzieci i młodzieży. Dawny elblążanin Arno Klang, który jako chłopiec mieszkał przy Querstraße 25 (Poprzeczna) wspomina: „Zimową porą, rano, gdy wychodziłem z domu, widziałam na świeżym śniegu koleiny po saniach zrobionych przez zaprzęgi naszych sąsiadów: Heinricha Albrechta, który zamieszkiwał pod numerem 20 i Otto Arndta, mieszkającego z rodziną pod nr 17.
Zajmowali się oni podwodami, czyli transportem konnym (Fuhrhalter) a zimą powozili saniami. Pracowali już od wczesnych godzin rannych. Pewnego mroźnego i zimowego dzionka postanowiłem z kolegami z mojej ulicy - Kurtem Hoyerem i Günterem Grabowskim, pojeździć sobie na łyżwach. Udaliśmy się więc lekko w dół, w stronę rzeki Elbląg, gdzie po drodze przecięliśmy Ziesestraße (Browarna) i skierowaliśmy się do Stawu Mnisiej Łąki, znajdującego się niedaleko stacji kolejowej Elbląg-Zdrój, obok potężnych silosów zbożowych przy Hafenstraße (Portowa).
Jeszcze przed wojną staw ten połączono wykopem z rzeką Elbląg. Tym razem na zamarzniętym stawie zobaczyliśmy pracowitych robotników z pobliskiego browaru, którzy przy użyciu benzynowej piły cieli lód na duże tafle lodowe, które następnie przy pomocy długich czekanów ładowali na taśmociąg transportujący je do wagonów.
Stały tu również m.in. wspomniane sanie konne naszych sąsiadów, na które ładowano pokruszone częściowo tafle lodowe – właściciele tych podwód świadczyli bowiem usługi na rzecz browaru. Jakże ciężka to była praca, zwłaszcza przy tak przenikliwym zimnie! Ale gdy się tak stało i patrzyło to wnet marzły palce u rąk i nóg, a nasze nosy robiły się czerwone. Na szczęście w pobliżu stały żeliwne koksowniki, dzięki którym można było się jako tako ogrzać.
Wreszcie przypięliśmy mocno łyżwy do butów i już na Stawie Mnisiej Łąki zrobiliśmy parę rundek, ale naszym celem była grubo zamarznięta rzeka Elbląg. Tu jednak długo nie pojeździliśmy, parę ślizgów naprzeciwko siedziby elbląskiego Yacht-Clubu i na tym koniec - lodowaty wiatr wiejący od Zalewu i powodujący tzw. „cofkę”, mroził nas nie dość że mocno, to jeszcze nie pozwolił długo pojeździć a nawet otwierać ust. Ale zadowoleni mimo wszystko z tego wypadu, udaliśmy się w drogę powrotną do domu.
W normalnych warunkach mogliśmy zrobić pauzę przy ładnym – fachwerkowym dworcu Elbląg-Zdrój, by zobaczyć jak sapiąca i dymiąca lokomotywa ciągnie 3-4 wagony osobowe lub kilka wagonów towarowych. Lokomotywa startowała z dworca Elbląg-Miasto przy Brandenburgerstraße (Skwer Ofiar Sprawy Elbląskiej), niedaleko słynnego „Narożnika Stobbe’go”, gdzie można było kupić lubianą jałowcówkę i ciągnęła wagony obok Niskiej, Pływackiej, Dolnej – za cegielnią piaskowców i kamieni młyńskich F. Schmidta, po czym jej głównym przystankiem przed opuszczeniem miasta była stacja Elbląg-Zdrój, a następnie jechała do Tolkmicka, Fromborka i Braniewa.
Porządnie przemarznięci wróciliśmy do domów, gdzie dosłownie „przykleiliśmy się” do ciepłych pieców”.
Wzmiankowany przez Arno Klanga Staw Mnisiej Łąki, zwany był popularnie Stawem Karpiowym, chociaż jeszcze do końca lat dwudziestych XX w. były tu dwa stawy – w tym jeden o takiej nazwie, wykorzystywany do hodowli karpia. Wielu przedwojennych elblążan uczyło się tutaj pływać. Później stawy te połączono wykopem z rzeką Elbląg. Urzędowa nazwa Staw Mnisiej Łąki nawiązywała do czasów średniowiecznych, gdy mnisi z klasztoru dominikanów przy kościele Najświętszej Marii Panny, wypasali na nich bydło. Po północnej stronie tego stawu zbudowano w okresie międzywojennym (zachowane do dzisiaj) silosy zbożowe, a po stronie południowej znajdowała się stara grobla nadrzeczna - trakt burłaków, zwany Treideldamm.
Wzmiankowany przez Arno Klanga Staw Mnisiej Łąki, zwany był popularnie Stawem Karpiowym, chociaż jeszcze do końca lat dwudziestych XX w. były tu dwa stawy – w tym jeden o takiej nazwie, wykorzystywany do hodowli karpia. Wielu przedwojennych elblążan uczyło się tutaj pływać. Później stawy te połączono wykopem z rzeką Elbląg. Urzędowa nazwa Staw Mnisiej Łąki nawiązywała do czasów średniowiecznych, gdy mnisi z klasztoru dominikanów przy kościele Najświętszej Marii Panny, wypasali na nich bydło. Po północnej stronie tego stawu zbudowano w okresie międzywojennym (zachowane do dzisiaj) silosy zbożowe, a po stronie południowej znajdowała się stara grobla nadrzeczna - trakt burłaków, zwany Treideldamm.
W latach powojennych do tego stawu prowadziła istniejąca dzisiaj tylko częściowo ulica Koźla - zwana uprzednio ulicą Mnisiej Łąki. Natomiast na dawnych stawach funkcjonuje dzisiaj nowoczesna marina.
Lech Słodownik
Lech Słodownik
Źródło: Dziennik Elbląski
Komentarze (12) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
tak #2147072 | 88.156.*.* 31 gru 2016 20:26
to była zima, kiedy wymarzły drzewa bukowe
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz
Zygfryd #2146984 | 31.1.*.* 31 gru 2016 17:45
Zima 1928-1929 była tak mroźna, że zamarzło całe Morze Bałtyckie. Polski statek "Tczew" stał dwa miesiące wmarznięty w lód w pobliżu portu w Hamburgu.
Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz
nav #2146875 | 83.6.*.* 31 gru 2016 15:05
"Natomiast luty 1929 r. uznano jako najzimniejszy w historii meteorologii nie tylko w Polsce ale również w Elblągu." Ciekaw jestem kiedy takie zdanie zobaczę w gazecie olsztyńskiej. Tak, 1929 r. Elbing to piękne hanzeatyckie miasto na wschodzie Rzeszy
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)
Radek #2146870 | 37.8.*.* 31 gru 2016 15:00
Kiedyś zwiedzę całą Poskę a może nawet cały Elbląg, kto wie?
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz
Only #2146858 | 95.160.*.* 31 gru 2016 14:45
Fajny tekst, ciekawa historia - dzięki
Ocena komentarza: warty uwagi (7) odpowiedz na ten komentarz