Ptasia grypa w natarciu. Czy grozi nam epidemia?

2017-01-06 14:00:00(ost. akt: 2017-01-05 12:56:05)
Jerzy Koronowski, powiatowy lekarz weterynarii

Jerzy Koronowski, powiatowy lekarz weterynarii

Autor zdjęcia: Aleksandra Szymańska

W Polsce stwierdzono już 22 skupiska ptasiej grypy. O tym, czy grozi nam epidemia, rozmawiamy z Jerzym Koronowskim, powiatowym lekarzem weterynarii w Elblągu.
— Czym jest ptasia grypa?
— To ostra, zakaźna i zaraźliwa choroba występująca u ptaków, która przenosi się ze zwierzęcia na zwierzę i przynosi bardzo poważne straty hodowcom drobiu. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, drób, który zapadnie na taką chorobę, musi zostać zabity i niezwłocznie zutylizowany. Co gorsza pojawianie się tej choroby w stadach drobiu hodowlanego powoduje restrykcje handlowe. Ograniczona zostaje możliwość wysyłki drobiu i produktów z drobiu z regionu, w którym wystąpiła ptasia grypa do innych krajów. Takie obostrzenia wprowadzono teraz w woj. lubuskim, w którym wykryto ogniska wysoko zjadliwej grypy ptaków.

— Czy grozi nam epidemia ptasiej grypy podobna do tej, która miała miejsce w kraju, a także w powiecie elbląskim w 2007 r.? I czy jest to wirus niebezpieczny dla człowieka?
— W 2007 r. mieliśmy do czynienia z bardzo niebezpiecznym dla człowieka wirusem ptasiej grypy o podtypie H5N1. W tej chwili mamy do czynienia z wirusem o podtypie H5N8, który jest dla człowieka obojętny. Badania wykazały, że w genomie - czyli w materiale genetycznym tego wirusa - nie ma fragmentów mających powinowactwo do organizmu człowieka. Co ważne, stwierdzono też, że roli w przenoszeniu tego typu wirusa nie odgrywają gołębie, ptaki uważane za wszędobylskie. W stosunku do tego, co było w 2007 r. jest to dobra wiadomość, bo nie ma ryzyka zachorowań wśród ludzi. Natomiast zła wiadomość jest taka, że H5N8 to wirus wyjątkowo niebezpieczny i zjadliwy dla drobiu. W szczególności atakuje drób wodny, czyli kaczki i gęsi, choć dotyka także indyki i kury.

— Ogniska choroby mogą powstawać na skutek przenoszenia wirusa przez dzikie i migrujące ptaki. A wydaje się przecież, że drób hodowlany jest chroniony i nie ma styczności z takim ptactwem?
— Tylko teoretycznie. Bo jeśli jest to drób hodowany w budynkach, to rzeczywiście tak jest. Jednak np. dzikie ptaki zarażone wirusem ptasiej grypy mogą łatwo przenieść wirus na drób z tzw. wolnego wybiegu. Wystarczy tylko, że taki chory ptak przyleci na podwórko gospodarza, którego kaczki czy kury swobodnie biegają po podwórku i napije się ze wspólnego korytka. Wirus znajduje się także w naturalnych wydzielinach ciała chorych ptaków, np. kale. W ten sposób szybko znajdzie swój nowy „inkubator”, w którym może się rozwijać. Objawami choroby są m.in. znaczący spadek pobierania paszy i wody, objawy nerwowe: drgawki, skręt szyi, paraliż nóg i skrzydeł, niezborność ruchów; duszności, sinica, wybroczyny, biegunki i nagły spadek nieśności. W 90 proc. przypadków zachorowanie ptaków kończy się ich śmiercią.

— Ryzyko zachorowań wśród ptactwa jest duże. O czym powinien więc teraz pamiętać każdy hodowca?
— Hodowcy muszą zastosować się do rozporządzenia wydanego przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi w sprawie zarządzenia środków związanych z wystąpieniem wysoce zjadliwej grypy ptaków. Minister, wykorzystując swoje ustawowe uprawnienia, wydał rozporządzenie nakazujące wszystkim hodowcom drobiu - tak małym jak i dużym - trzymać wszystkie ptaki w zamknięciu. To warunek podstawowy. Ponadto zakazuje się pojenia i karmienia tych zwierząt w taki sposób, który narażałby je na przeniesienie wirusa od dzikiego ptactwa z karmą czy z wodą. Nie możemy więc karmić zwierząt na dworze. Ustrzec się przed zarazą pomoże także obowiązkowe stosowanie mat dezynfekcyjnych w gospodarstwie, które dzięki nasyceniu specjalnym środkiem pomogą zneutralizować wirusa przenoszonego np. na obuwiu. Hodowcy i gospodarze mają także obowiązek zgłoszenia wszystkich hodowli drobiu do powiatowego lekarza weterynarii.

— Ten ostatni punkt jest szczególnie ważny.
— Zdecydowanie i mam tu na myśli nie hodowców prowadzących duże fermy, bo te znamy, ale przede wszystkim osoby prowadzące tzw. chów drobiu rekreacyjny, którzy posiadają jedynie kilka sztuk kur czy kaczek. Ci ostatni nie mają bowiem obowiązku rejestrowania swoich hodowli, jeżeli z tego drobiu nie pozyskuje się żywności czy produktów pochodzenia zwierzęcego przeznaczonych do sprzedaży. Zaś w przypadku podejrzenia wystąpienia choroby u drobiu wszyscy hodowcy muszą natychmiast zawiadomić odpowiednie służby: powiatowego lekarza weterynarii, wójta, burmistrza lub prezydenta miasta, czy lekarza weterynarii praktykującego na co dzień w lecznicach.
AS

Źródło: Dziennik Elbląski