To moje życie, takie wybrałem i nie chcę nic zmieniać
2017-01-14 12:00:00(ost. akt: 2017-01-14 23:35:15)
Jak reagować, kiedy się patrzy na łzy matki, która swojemu synowi, od lat z własnego wyboru żyjącego na ulicy, przynosi kanapki, a on ją wyzywa od najgorszych? Mróz to zabójczy wróg dla bezdomnych. Mimo to często nie chcą skorzystać z pomocy.
Każdej zimy elbląscy strażnicy miejscy wraz z pracownikami Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej regularnie odwiedzają miejsca, w których koczują bezdomni. Od listopada do marca zaplanowano 10 takich wyjazdów, po dwa w każdym miesiącu.
Oczywiście w sytuacjach wyjątkowych, jak np. duże mrozy organizowane są takie dodatkowe wyjazdy.
— Miejsca przebywania osób bezdomnych się zmieniają, chociaż jest kilka takich, gdzie niemal zawsze można ich spotkać, m.in. w bunkrze na ul. Grunwaldzkiej czy na dworcu kolejowym i autobusowym. Jesteśmy też w stałym kontakcie z gospodarzami działek, którzy na bieżąco informują czy czasem ktoś nie przebywa w takiej działkowej altance. Bezdomni koczują też w śmietnikach i niektórych blokach, zwłaszcza tych wysokich — mówi strażnik miejski Grzegorz Rajkowski.
— Miejsca przebywania osób bezdomnych się zmieniają, chociaż jest kilka takich, gdzie niemal zawsze można ich spotkać, m.in. w bunkrze na ul. Grunwaldzkiej czy na dworcu kolejowym i autobusowym. Jesteśmy też w stałym kontakcie z gospodarzami działek, którzy na bieżąco informują czy czasem ktoś nie przebywa w takiej działkowej altance. Bezdomni koczują też w śmietnikach i niektórych blokach, zwłaszcza tych wysokich — mówi strażnik miejski Grzegorz Rajkowski.
Teren miasta został podzielony na cztery rejony i jednocześnie utworzono cztery zespoły wyjazdowe. W minioną środę funkcjonariusze straży miejskiej objechali m.in. ul. Grunwaldzką, Hetmańską, 12 Lutego, Królewiecką i Marymoncką. Zanim jednak trafimy na wyznaczoną trasę podjeżdżamy do Pogotowia Socjalnego przy ul. Królewieckiej. Stamtąd patrol odbiera Krzysztofa, który trafił do placówki dzień wcześniej, kompletnie pijany.
Mężczyzna zgadza się, by odwieźć go do domu dla bezdomnych przy ul. Nowodworskiej
— Paradoksalnie tylko alkohol jest czynnikiem, dzięki któremu możemy interweniować i dosłownie zabierać tych ludzi z ulicy przewożąc ich w ciepłe i bezpieczne miejsce – dodaje Grzegorz Rajkowski. — Inaczej mamy związane ręce. Podczas każdej interwencji proponujemy im pomoc, np. przewiezienie do schroniska, informujemy o pomocy ze strony MOPS, ale bardzo często oni tej pomocy po prostu nie chcą.
— Ile razy się nasłuchałam: to moje życie, takie sobie wybrałem i nie chcę niczego zmieniać? Wiele — dodaje Beata Świerczyńska, pracownik socjalny MOPS. — Pracuję w pomocy społecznej od 10 lat, byłam na wielu takich interwencjach, ale nadal czuję się tak, jak podczas tej pierwszej, gdy wiele lat temu patrolowaliśmy z policją teren Zawodzia. Tam, w prowizorycznej ziemiance, mieszkał starszy człowiek. Nieogrzewane pomieszczenie ocieplała tylko butla z gazem, na której mężczyzna gotował sobie posiłki. Nie wierzyłam, że z własnej woli można żyć w takich warunkach. I dalej nie mogę w to uwierzyć.
Jak przekonują nasi rozmówcy, bezdomni doskonale zdają sobie sprawę z tego, że istnieje mnóstwo placówek, gdzie znajdą pomoc. Większość z nich posiada także dochód w postaci zasiłków lub rent socjalnych. Jednak wybierają życie na ulicy.
— Żeby móc skorzystać z noclegowni bądź schroniska trzeba być trzeźwym. A alkoholizm jest nadal głównym problemem bezdomnych. Myślę też, że oni się po prostu boją normalnego życia. Bo to obowiązki, odpowiedzialność, problemy, z którymi trzeba sobie radzić. Oni nic nie muszą - im pasuje życie wolnych ptaków — zamyśla się kobieta.
— Żeby móc skorzystać z noclegowni bądź schroniska trzeba być trzeźwym. A alkoholizm jest nadal głównym problemem bezdomnych. Myślę też, że oni się po prostu boją normalnego życia. Bo to obowiązki, odpowiedzialność, problemy, z którymi trzeba sobie radzić. Oni nic nie muszą - im pasuje życie wolnych ptaków — zamyśla się kobieta.
Dojeżdżamy z Krzysztofem do domu dla bezdomnych. Wraz z pojawieniem się pierwszych promieni słońca, placówkę opuszczają także jego pierwsi rezydenci.
— Przespali się, a teraz wychodzą w miasto. Wracają do swoich legowisk, idą do znajomych, albo po prostu chodzą po mieście żebrząc o pieniądze. Zawsze podkreślam, żeby uważać na obdarowywanie ich nawet drobnymi sumami. Powiedzą, że to na jedzenie, a kupią sobie alkohol. Lepiej zrobimy, gdy sami kupimy im bułkę lub ciepły napój. Po co dokładać cegiełkę do ich nieszczęścia — mówi Grzegorz Rajkowski.
— Przespali się, a teraz wychodzą w miasto. Wracają do swoich legowisk, idą do znajomych, albo po prostu chodzą po mieście żebrząc o pieniądze. Zawsze podkreślam, żeby uważać na obdarowywanie ich nawet drobnymi sumami. Powiedzą, że to na jedzenie, a kupią sobie alkohol. Lepiej zrobimy, gdy sami kupimy im bułkę lub ciepły napój. Po co dokładać cegiełkę do ich nieszczęścia — mówi Grzegorz Rajkowski.
Jedziemy w dalszą drogę. Na dworcu kolejowym spotykamy Dariusza. Może mieć lat 40, ale równie dobrze 60 – z jego twarzy trudno coś wyczytać. Kiedyś miał normalne życie, mieszkanie na ul. Mickiewicza. Ale zaczął pić, popadł w długi i administracja budynku wysiedliła go do „socjalnych”. Hotelowiec przy Łęczyckiej, „Pekin” na Skrzydlatej – to tam trafiają ci, którzy zadłużają swoje lokale.
— Ale teraz mieszkam w schronisku. Tam jest ciepło, dobrze. Na dworzec przyszedłem tylko dlatego, że tu grzeją i cieplej jest stać w środku niż marznąć na wietrze. Czekam na autobus, żebym mógł wrócić do schroniska na Nowodworskiej. Daję słowo, że tam jadę — zapewnia mężczyzna, który cały swój dobytek wozi w niewielkiej, podróżnej torbie.
— Ale teraz mieszkam w schronisku. Tam jest ciepło, dobrze. Na dworzec przyszedłem tylko dlatego, że tu grzeją i cieplej jest stać w środku niż marznąć na wietrze. Czekam na autobus, żebym mógł wrócić do schroniska na Nowodworskiej. Daję słowo, że tam jadę — zapewnia mężczyzna, który cały swój dobytek wozi w niewielkiej, podróżnej torbie.
Jest spokojny, pogodzony ze swoim losem. Pomocy od MOPS-u odmawia.
Ale zdarzają się i krewcy delikwenci. Tacy jak ci z bunkra przy ul. Grunwaldzkiej. Oni potrafią być agresywni. Ich broń to wulgaryzmy i krzyki, chętnie porwali by się także do bitki. W środę rano ich legowisko było puste, chociaż o ich obecności świadczą pozostałości po ostatniej libacji. Wszędzie walają się butelki i puszki po piwie. Czy spali tu dzisiejszej nocy? To właśnie oni najgłośniej krzyczą, żeby ich nie ruszać i nie zmuszać do tego, by choćby ogrzali się w Pogotowiu Socjalnym. Ale i tacy zazwyczaj „pękają”. Strażnicy miejscy doskonale pamiętają przypadek, gdy najtwardsi bezdomni koczowali w mróz dosłownie pod gołym niebem. Nie pomagały interwencje i prośby. Wytrzymali tak około miesiąca. Potem sami zatrzymali patrol i poprosili o przewiezienie do domu dla bezdomnych
Ale zdarzają się i krewcy delikwenci. Tacy jak ci z bunkra przy ul. Grunwaldzkiej. Oni potrafią być agresywni. Ich broń to wulgaryzmy i krzyki, chętnie porwali by się także do bitki. W środę rano ich legowisko było puste, chociaż o ich obecności świadczą pozostałości po ostatniej libacji. Wszędzie walają się butelki i puszki po piwie. Czy spali tu dzisiejszej nocy? To właśnie oni najgłośniej krzyczą, żeby ich nie ruszać i nie zmuszać do tego, by choćby ogrzali się w Pogotowiu Socjalnym. Ale i tacy zazwyczaj „pękają”. Strażnicy miejscy doskonale pamiętają przypadek, gdy najtwardsi bezdomni koczowali w mróz dosłownie pod gołym niebem. Nie pomagały interwencje i prośby. Wytrzymali tak około miesiąca. Potem sami zatrzymali patrol i poprosili o przewiezienie do domu dla bezdomnych
W tej pracy trzeba też mieć nerwy ze stali.
— Bo jak reagować, kiedy się patrzy na łzy matki, która swojemu synowi, od lat z własnego wyboru żyjącego na ulicy, przynosi kanapki, a on ją wyzywa od najgorszych? Ręce w pięści same się zaciskają. Ale wie pani co jest straszniejsze? Że nagle uświadamiam sobie, że ja tego chłopaka znam. Chodził ze mną do szkoły. Dobry chłopak. Normalna rodzina, żadna patologia. A tu leży przede mną brudny i zasikany, wrak człowieka... Bezdomność stała się jego normalnym, codziennym życiem — opowiada Grzegorz Rajkowski.
— Bo jak reagować, kiedy się patrzy na łzy matki, która swojemu synowi, od lat z własnego wyboru żyjącego na ulicy, przynosi kanapki, a on ją wyzywa od najgorszych? Ręce w pięści same się zaciskają. Ale wie pani co jest straszniejsze? Że nagle uświadamiam sobie, że ja tego chłopaka znam. Chodził ze mną do szkoły. Dobry chłopak. Normalna rodzina, żadna patologia. A tu leży przede mną brudny i zasikany, wrak człowieka... Bezdomność stała się jego normalnym, codziennym życiem — opowiada Grzegorz Rajkowski.
Nikt nie zna dokładnej liczby bezdomnych w Elblągu, zresztą ich liczba zmienia się niemal bez przerwy. Mówi się o około 200 osobach. Strażnicy miejscy przyznają, że coraz częściej spotykają także bezdomnych z całej Polski. Kraków, Wieliczka, ostatnio Malbork.... Mówią, że są w podróży. Takim próbuje się pomóc odsyłając ich do schronisk i placówek dla bezdomnych w ich macierzystym rejonie. Zazwyczaj trwa to kilka dni, zanim dopełni się stosownych formalności. Bezdomni przyjmą taką pomoc, albo i nie. Do niczego nie można ich zmusić. „Naszym” strażnicy miejscy próbują pomóc już podczas pierwszej interwencji.
— Jeszcze jak było ciepło zatrzymaliśmy na mieście młodą, bezdomną kobietę. Powiedziała nam, że jest w ciąży: rzeczywiście jej figura była lekko zaokrąglona. Zaczęliśmy działać z domem dla bezdomnych, żeby mogła znaleźć spokojny kąt, zacząć jakieś życie, zaczęliśmy nawet organizować dla niej opiekę lekarską w czasie ciąży. Szybko jednak okazało się, że kobieta nas oszukuje. A brzuch spuchł jej od picia - tak się nam tłumaczyła. Od jakiegoś czasu nie widziałem jej już w mieście... — dodaje miejski strażnik.
AS
AS
Źródło: Dziennik Elbląski
Komentarze (6) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
kora #2159988 | 95.160.*.* 14 sty 2017 21:54
nierzal mi tych ludzi wiekszosic ich doprowadzla swoje rodziny do rozkladu oczywisicie przez alkochol ofiarami tego sa ich rodziny a oni to pasorzyty powinno ich sie utylizowac ale mroz to sedzia bezlitosny dla takich moczymordow
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-5) odpowiedz na ten komentarz
ox #2159947 | 88.156.*.* 14 sty 2017 20:59
Kiedyś oglądałem wywiad z facetem który nie pije i jest bezdomnym z wyboru.Ok 100 pln dziennie ma z puszek ,żebrania i temu podobnych zajęć.Nie płaci czynszu,kredytu i ma spokojną głowę.Każdy ma prawo decydować o swoim losie.
Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)
Prawda #2159910 | 82.139.*.* 14 sty 2017 20:03
Osoba bezdomna,to większości osoba uzależniina.Ta osoba potrzebuje rozmowy. Lecz co strażnik lub pani może wiedziec o uzakeżnieniu. Kiedy widzą mundury,a szczególności panie z MOPS,to są wyzwiska. a co do "Ala Noclegowni" to zostawie bez komentarza. Co z tego że wyjdą w teren i opublikują że coś robią. Poświęć tej osobie więcej czasu,poznaj ją. Mam pytanie KTO MOŻE POŚWIĘCIĆ TYM WŁASNIE LUDZIOM WIĘCEJ CZASU. PYTAN SIĘ WAS KTO? Nie MOPS,NIE "ALBERT" WIĘC KTO MOŻE POMÓC.
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)
Prawda #2159894 | 82.139.*.* 14 sty 2017 19:50
Tak
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
ktoś #2159759 | 89.229.*.* 14 sty 2017 16:12
Ale nikt im nie zabierze wolności i to jest wartość nadrzędna !!!
Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (4)