Ostatni wystrzał na elbląskiej starówce

2017-01-21 08:00:00(ost. akt: 2017-01-20 11:08:53)
Jeden ze zniszczonych czołgów przez wiele powojennych miesięcy stał na Starym Rynku, niedaleko Bramy Targowej

Jeden ze zniszczonych czołgów przez wiele powojennych miesięcy stał na Starym Rynku, niedaleko Bramy Targowej

Autor zdjęcia: arch. Lecha Słodownika

72 lata temu mieszkańcy Elbląga po raz pierwszy namacalnie zetknęli się z wojną. 23 stycznia 1945 r., miedzy godz. 17 a 18, przez centrum miasta, siejąc strach i zniszczenie, przejechała grupa sowieckich czołgów.
Mówiono wówczas o siedmiu czołgach T-34, z których dwa zostały zniszczone. Jeden z tych zniszczonych czołgów przez wiele powojennych miesięcy stał na Starym Rynku, niedaleko Bramy Targowej. Przedstawia go zaprezentowane do artykułu zdjęcie, które pojawiło się kilka dni temu na Facebooku.

Prawdopodobnie zostało zrobione wkrótce po zajęciu Elbląga przez Armię Czerwoną, a więc po 10 lutego 1945 r. Zdjęcie jest stosunkowo dobrej jakości i na wieżyczce czołgu można rozpoznać rosyjskie - wojskowe znaki taktyczne. Litera „P” to oczywiście rosyjskie „R”, czyli można przyjąć, że to „razwiedka” – zwiad, rozpoznanie. Natomiast dolne znaki, A15, oznaczają przyporządkowanie tego czołgu w strukturze jednostek pancernych Armii Czerwonej. Udało się dojść do krótkiej relacji przedstawiającej ostatnie chwile tego czołgu, której autorem był Obergefreiter Heinrich Hausmann, grenadier pancerny należący do kompanii sanitarnej w 18. Dywizji Grenadierów Pancernych Wehrmachtu.

Relację tą zanotował i udostępnił jego syn – Hans.
Wspomina on, że czołg T-34 oddał ostatni wystrzał znajdując się na wysokości narożnika Starego Rynku z Wilhelmstraße (Studzienna) – dokładnie naprzeciwko sklepu delikatesowego i piwiarni kupca Heinricha Pennera przy Starym Rynku 57. Wystrzał z czołgu trafił „na punkt” w samochód ciężarowy Wehrmachtu, który przewoził miedzy innymi rannych żołnierzy. Obergefreiter H. Hausmann napisał, że po celnym strzale w bok ciężarówki zginęło na miejscu dwóch obserwatorów z obrony przeciwlotniczej, którzy siedzieli na błotnikach samochodu oraz dwie kobiety – uciekinierki ze wschodnich rubieży Prus Wschodnich, które zajmowały miejsca w kabinie kierowcy.

On sam znajdował się wśród żołnierzy ciśniętych i odrzuconych na bok siłą wybuchu. W chwilę później sowiecki czołg został trafiony, a jego załoga zginęła. Nie wiadomo jakie były dalsze wojenne losy Obergefrajtra H. Hausmanna, w każdym razie nie wrócił z wojny do domu, a jego syn został powiadomiony iż jego ojca uznano za zaginionego.
Zamieszczone do artykułu zdjęcie przedstawia wzmiankowany czołg zatrzymany nieco w poprzek Starego Rynku, w głębi, na samym końcu przebiega ul. Wigilijna i Świętego Ducha.

Jakiś czas po wojnie czołg ten przesunięto do krawędzi Starego Rynku i w takiej pozie znany był na wielu powojennych zdjęciach. Oczywiście został w znaczny sposób rozszabrowany. Jednocześnie to zdjęcie jest także smutnym dowodem (a może oskarżeniem ?) na to, że wiele kamienic, stojących po obu stronach Starego Rynku, można było uratować. Między innymi po lewej stronie widać uszkodzony Dom Towarowy Braci Lublinski (Moritz i Siegmund) – po 1933 r. Dom Towarowy Herzfeldt & Schwan, dzisiaj w tym miejscu stoi Hotel Viwaldi. Po prawej stronie widać front Domu Królów (Königshaus) z prawie całkowicie zachowanym, niezwykle cennym portalem! Dzisiaj w tym miejscu znajduje się zrewitalizowana kamienica, w której ma swoje podwoje Hotel Elbląg.

Z widocznego na zdjęciu portalu zachował się tylko niewielki kawałek, który został wmurowany w bufet recepcji tego hotelu…Jeden z najlepszych znawców architektury dawnego Elbląga inż. Amadeusz Pfeifer napisał przy okazji upublicznia tego zdjęcia: „Można zrozumieć niechęć nowych, powojennych władz polskich do tego wszystkiego co było niemieckie, niechęć podsycaną nie tak odległymi przecież doświadczeniami wojennymi.

Ale nie popisał się tutaj dział propagandy poszukujący tak usilnie związków dziejowych Elbląga z Polską, dopuszczając do rozbiórki obiektu [Dom Królów], w którym pomieszkiwali także polscy królowie. Największa tragedia elbląskiego Starego Miasta wydarzyła się już po 1945 roku – przez liczne zaniedbania i celowe działania, które doprowadziły do totalnego unicestwienia i splantowania tego niezwykle cennego zespołu architektoniczno-urbanistycznego”.
Jednym z bardzo nielicznych elblążan, którzy przeciwstawiali się temu swoistemu „kanibalizmowi budowlanemu” był inż. Włodzimierz Sierzputowski (1907-1963) – konserwator zabytków, historyk, założyciel i pierwszy prezes elbląskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego. Niestety, niewiele udało mu się z tej „rozbiórkowej pożogi” uratować.
Lech Słodownik

Źródło: Dziennik Elbląski

Komentarze (6) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. german death camps #2678816 | 83.6.*.* 9 lut 2019 20:32

    Pamiętajcie o zapłaceniu reparacji dla Polski :)))

    odpowiedz na ten komentarz

  2. hhd #2167753 | 46.112.*.* 25 sty 2017 13:15

    Artykuł sponsorowany przez mniejszość niemiecką? Naród , który mordował Polaków?

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-4) odpowiedz na ten komentarz

  3. i nie mogły #2166964 | 46.186.*.* 24 sty 2017 13:42

    te niemieckie świnie w domu na doopie siedzieć? zachciało się hooyom wojenki

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-5) odpowiedz na ten komentarz

  4. crims #2164962 | 5.172.*.* 21 sty 2017 18:56

    Poproszę więcej takich ciekawych tematów. Dzięki :)

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

  5. Syk #2164685 | 188.146.*.* 21 sty 2017 13:11

    Ruscy mowili szwabinom ze do rzeszy ich wywoza a tymczasem niemke Z dziecmi ktora zostala po wojnie z obecnej ul. Fabrycznej powiezli na sybir

    Ocena komentarza: warty uwagi (13) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (6)