Niezwykle pracowity, porywczy i apodyktyczny. Wielki Franz i historia motoryzacji w Elblągu

2017-01-25 10:26:30(ost. akt: 2017-01-25 11:02:03)

Autor zdjęcia: arch. CSE Światowid

110 lat temu z elbląskiej fabryki Komnicka wyjechał pierwszy wyprodukowany w tej firmie samochód. Właśnie historii motoryzacji w Elblągu poświęcony będzie najbliższy seans cyklu „Elbląg na dużym ekranie”, który odbędzie się 1 lutego w Kinie Światowid. Wstęp jest bezpłatny.
110 lat temu z elbląskiej fabryki Komnicka wyjechał pierwszy wyprodukowany w tej firmie samochód. Wyglądem bardziej przypominał elegancką dorożkę, niż automobil. Zapoczątkował jednak długą przygodę naszego miasta z motoryzacją, przygodę pełną emocji i sensacyjnych zwrotów. Historii motoryzacji w Elblągu poświęcony będzie najbliższy seans cyklu „Elbląg na dużym ekranie”. Spotkanie pt. „Od Komnicka do MAN’a” odbędzie się 1 lutego (1.02) w Kinie Światowid przy pl. Jagiellończyka o godz. 18. Wstęp wolny. Jego autor, Juliusz Marek opowiada o pierwszych samochodach i ich producencie.

— Kim był Franz Komnick, założyciel fabryki samochodów?
— Komnick był niezwykle pracowitym człowiekiem. Doskonale odnajdował się w czasach, w których żył i świetnie reagował na potrzeby i wyzwania, jakie przez przemysłem stawiał świat. Nie miał wykształcenia uniwersyteckiego, co nie było dla niego przeszkodą w robieniu kariery. W sprawach zawodowych bywał porywczy i apodyktyczny. Kłócił się z zatrudnianymi inżynierami. Prywatnie natomiast był uroczym, miłującym rodzinę i miasto człowiekiem. Urodził się w roku 1857 na Żuławach i od dziecka miał do czynienia z kowalstwem i przedsiębiorczością. Młodzieńcza wędrówka po Niemczech i odbyte praktyki w najnowocześniejszych wówczas zakładach przemysłowych ugruntowały w nim potrzebę samokształcenia i ciągłego rozwoju. W dodatku był świetnym negocjatorem i miał szczęście. Choć zdarzyło się, że kilka razy szczęście to go zawiodło.

— A skąd pomysł na fabrykę samochodów nie w Gdańsku, nie w Królewcu, a właśnie w Elblągu?
— Komnick miał wtedy już 50 lat, więc nie był młody. W Elblągu wraz z rodziną mieszkał od dekady i żyło mu się tu dobrze. Interes kwitł, więc były pieniądze na inwestycje. Tu trzeba przypomnieć, że Komnick majątek zbił na pompach i przepompowniach wody oraz na produkcji gotowych linii do wyrobu cegieł silikatowych i innych materiałów budowlanych. Nadarzyła się okazja, bo można było tanio kupić atrakcyjny grunt przy rzece. Pomysł musiał dojrzewać od dawna - kilka miesięcy później pierwsze samochody opuściły nową fabrykę. Była to jedyna fabryka samochodów w Prusach Wschodnich i Zachodnich. Najbliższa znajdowała się w Szczecinie.

— Jakie były to samochody?
— Bardzo eleganckie i luksusowe. Komnick, podobnie jak Renault i jeszcze kilku innych ówczesnych producentów umieścił chłodnicę za blokiem silnika. Stąd jego pojazdy miały smukłą sylwetkę i sportowy wygląd. Z czasem taka konstrukcja stała się niewydolna i trzeba było ją zmienić. Samochody były solidne i bezawaryjne – synowie Komnicka startowali na nich w rajdach i wyścigach w całej Europie, rozsławiając markę.

— A później wybuchła I wojna światowa.
— Komnick szybko przestawił produkcję na potrzeby armii. Jego lekkie ciężarówki doskonale spisywały się na zapleczu frontu. Wozy nadal cechowała duża wytrzymałość i bezawaryjność. Znacznie trudniej było po wojnie. Mimo iż front nie dotarł do miasta, skutki wojny dla Elbląga były fatalne. I tu 60-letni już Franz Komnick znów pokazał swoje umiejętności, tym razem dyplomatyczne. Nie tylko nie utracił firmy, ale też powiększył ją o zakłady przy lotnisku. W jaki sposób przekonał aliantów? – do dziś nie wiadomo. Pomimo trudnej sytuacji ruszyła produkcja samochodów – ciężarówek dla tworzonej litewskiej armii, autobusów, karetek, zamiatarek i pługów śnieżnych dla miast w Niemczech, Polsce, Czechosłowacji, Hiszpanii i ZSRR, a także ciągników rolniczych, pługów samobieżnych i innych maszyn. Naprawiano lokomotywy i produkowano autoklawy. Nie gardzono nawet takimi zleceniami, jak odlewanie żeliwnych włazów do studzienek kanalizacyjnych w Elblągu, Sztumie, Malborku i wielu innych miastach. Nadal produkowano auta osobowe i sportowe. W roku 1926 dwa takie samochody uczestniczyły w pierwszej edycji Prand Prix Niemiec – dziś jest to jeden z wyścigów Formuły 1.

— Przyszedł jednak krach na giełdzie nowojorskiej, którego skutki odczuł cały świat. Czy Komnickowi również świat się zawalił?
— Firma broniła się, jak mogła. Wielki Franz, bo tak z szacunkiem w Elblągu nazywano Komnicka, miał już wówczas ponad 70 lat. Był honorowym doktorem Politechniki Gdańskiej, honorowym obywatelem Elbląga, jego imię nosiła jedna z ulic. Mimo to nie myślał o odpoczynku i nie poddawał się. Do spółki wprowadzono akcjonariuszy i negocjowano pożyczkę, która pomogłaby utrzymać produkcję. Ale bank w ostatniej chwili wycofał się, mimo iż długi przedsiębiorstwa były mniejsze, aniżeli wartość zgromadzonych w magazynach materiałów. Do biznesu wkraczała polityka i to ta z brunatnym odcieniem.

— Ale samochody nadal produkowano?
— Już nie osobowe i już nie ze znaczkiem Komnicka. Zakłady przy dzisiejszej ul. Dojazdowej przejęła firma  Heinricha Büssinga z Brunszwiku. Produkowano w niej autobusy, pługi samobieżne i części zamienne do maszyn i samochodów wyprodukowanych tu wcześniej. A podczas II wojny światowej wozy pancerne i transportery opancerzone. Zakłady przy ul. Komnicka (dziś Fabryczna) upaństwowiono i włączono do spółki Schichau.

— A co z Komnickiem i jego rodziną?
— Leciwy już, ale wciąż pełen wigoru Franz wraz z trzema synami w halach przy lotnisku założył nową firmę. Dziś są tam sale wykładowe EUH-E. Początkowo reprezentowali firmy BMW i FIAT, zajmowali się też naprawą samochodów i maszyn rolniczych. Już za rządów Hitlera otrzymali od Kruppa zlecenia na produkcję sprzęgieł do czołgów i nadwozi do samochodów pancernych. W czasie wojny produkowano tu też boczne wózki do wojskowych motocykli oraz lekkie wyrzutnie moździerzy. Franz Komnick zmarł 1 grudnia 1938 roku. Pochowany został na cmentarzu parafialnym kościoła Trzech Króli przy ul. Sadowej, gdzie do dziś jest jego nagrobek i gdzie spoczęła wcześniej dwójka jego dzieci. Żona, z którą spędził całe życie, odprowadzana była na cmentarz w chwili, gdy rosyjskie czołgi wdarły się do miasta. To był ostatni sygnał do opuszczenia Elbląga. Fabryki stanęły i rozpoczęła się chaotyczna ewakuacja.

— Dlaczego produkcji aut w Elblągu nie wznowiono po wojnie?
— Fabryka Büssing NAG przy ul. Dojazdowej nie była mocno zniszczona, bardziej ucierpiały zakłady przy ul. Fabrycznej. W całości dostała się w ręce ZSRR, podobnie jak cały ówczesny przemysł w mieście. Demontaż trwał cały rok. A później pojawili się przedstawiciele Cegielskiego i innych fabryk z głębi Polski. Oni wywozili to, czego nie zabrali Rosjanie. Nie było maszyn, narzędzi, zapasów magazynowych,. dokumentacji i fachowców, więc nie można było nawet marzyć o wznowieniu produkcji. Mimo to w roku 1947 przy ul. Dojazdowej uruchomiono warsztaty, a później zakłady naprawcze samochodów. Przez lata naprawiano tu autobusy marki SAN. W Elblągu produkowano też wyposażenie do słynnych fiatów 125p. Ale to już zupełnie inna historia.

— Lutowy seans nosi tytuł „Od Komnicka do MAN’a”. Jakie są związki obu firm?
— W roku 1930 fabryka samochodów Komnicka została przejęta przez firmę Büssing, która w tym czasie połączyła się z innym producentem samochodów – NAG. W roku 1971 akcje Büssinga wykupiła niemiecka firma - MAN. Znane na całym świecie logo – lew przejęty został wraz z brunszwicką firmą. Dziś MAN jest jednym z największych na świecie producentów ciężarówek, powiązanym biznesowo z Volkswagenem i Scanią. Po drodze wchłonął też polskiego Stara. Zatem można doszukiwać się powiązań z Elblągiem i jego historią.

Seans pt. „Od Komnicka do MAN’a” w środę, 1 lutego o godz. 18:00 do Kina „Światowid”. Wstęp wolny.

Źródło: Dziennik Elbląski