20 lat z inscenizacją o Piekarczyku [zdjęcia]

2017-03-07 14:26:05(ost. akt: 2017-03-07 14:31:32)

Autor zdjęcia: materiały organizatorów

— Przez 20 lat inscenizację pt. Piekarczyk obejrzało od 4,5 do 5 tysięcy dzieci, a liczbę wykonawców oceniam na około 500 — pisze Piotr Imiołczyk, organizator wydarzenia. Tegoroczna odbędzie się w najbliższą środę (8.03) o godz. 11 przed Bramą Targową.
Inscenizacja PIEKARCZYKA ma już XX lat
1997 – 2017

Niedawno obliczyłem, że przez 31 lat pracy zawodowej, jako nauczyciel, zdążyłem zrealizować 174 inscenizacje historyczne, happeningi i wszelkie inne niedefiniowalne działania, które łączyć może tylko jedna wspólna cecha, mianowicie miały własną publiczność. Jednak żadne z tych działań nie jest tak szeroko identyfikowane z moim nazwiskiem i osobą, jak inscenizacja pt.: „Piekarczyk”, od lat dwudziestu realizowana pod Bramą Targową w dniu 8 marca.

Zaczęło się niewinnie. Grupa młodzieży z nieistniejącej już szkoły, realizując film o Elblągu postanowiła włączyć do scenariusza scenę z Piekarczykiem, opisując prawdziwe i historyczne zdarzenie z 8 marca 1521 r. Byłem ich opiekunem, a że mieliśmy kamerę to sfilmowaliśmy parę scen pod Bramą Targową w dniu 8 marca 1997 r. Ponieważ moi uczniowie byli przebrani w stroje z epoki, trochę elblążan się zatrzymało, by życzliwie przyglądać się naszej pracy, i dzieci i ja doszliśmy do wniosku, iż może warto by było stworzyć cykliczną inscenizację o nazwie Piekarczyk. I tak się ta historia zaczyna.

Początki inscenizacji były trudne. Po pierwsze – nie wiedziałem do kogo inscenizację skierować, kto ma być jej głównym beneficjentem. Borykały się z tym problemem pierwsze roczniki odtwórców. Strzałem w dziesiątkę okazały się dzieci z przedszkoli. Odbiorca wspaniały, wręcz fantastyczny. Dzieci z przedszkoli i klas wczesnoszkolnych na trwałe już pozostały głównymi beneficjentami Piekarczyka.

Po drugie nie wiedziałem, ile przedszkoli jesteśmy w stanie zauroczyć i zaciekawić, zabawić inscenizacją i ile, co zważywszy na porę roku, ma ona trwać. Przyjąłem zasadę tzw. „siusiu-godziny”, czyli dzieci nie mogą przebywać poza przedszkolem nie więcej niż godzinę czasu. Ograniczało to oczywiście ilość przedszkoli do najbliższych, zgrupowanych wokół Starego Miasta. Takie rozwiązanie pozostało trwałe tylko przez cztery inscenizacje. Ot, po prostu pani dyrektor przedszkola na Zawadzie zaprotestowała przeciwko sytuacji, w wyniku której nie zapraszam wszystkich przedszkoli. Nie przyjęła do wiadomości mojej argumentacji „siusiu-godziny” i przekonała mnie, iż problem jest rozwiązalny. Skapitulowałem. Zapraszam od tej pory wszystkie przedszkola. Czasami ciężko jest zapanować nad taką ilością dzieci, ale jaką radość zyskujemy ucząc je i bawiąc.

Po trzecie wreszcie – nie wiedziałem jaką treścią wypełnić inscenizacje. Czy bardziej ma być to inscenizacja historyczna czy scenariusz zapełnić gagami wprost z klimatu teatru ulicznego. Po paru kolejnych inscenizacjach wypracowaliśmy zasadę „złotego środka”, w której zmieściliśmy i typowe historyczne pojedynki rycerskie przygotowane przez odtwórców historycznych i surrealistyczne „Komando Szalonych Torebek”, która niczym kosmiczna siła porządkując inscenizację, demoluje wszystko, co spotka na swojej drodze.

W każdym roku moi uczniowie wprowadzają do inscenizacji coś nowego. Tak więc na bruk przed Bramą Targową trafić może i Charles Chaplin i walczący zawodnicy sumo, dentysta z olbrzymimi kleszczami do wyrywania zębów oraz Adam i Ewa. Piekarczyk jako inscenizacja bywa szalony, lecz naucza albowiem mamy w nim i sceny hołdu lennego i postać króla Zygmunta Starego. Niezmiennie też, pierwsze przedszkole, które pod Bramę Targową trafi, uzyskuje przywilej wyznaczenia z grona własnych dzieci do roli Piekarczyka, własnego wychowanka.

Wraz z liczbą wykonawców i publiczności rosła też z roku na rok elbląska starówka, a puste przestrzenie wokół Galerii El zamieniały się w kamienice w parcelach przy ulicy Stary Rynek. Brama Targowa wypalona w wnętrzu również odzyskiwała zaszczytne miejsce na Starym Mieście. W Bramie Targowej brakuje jeszcze zawieszonej piekarskiej łopaty, jak to było do 1773 roku, ale temu w najbliższym czasie zaradzi Międzyszkolne Koło Historyczne.

Ozywiście inscenizacji nie byłoby, gdyby nie koleżanki i koledzy nauczyciele, którzy corocznie zbierają dzieci z przedszkoli oraz szkół i przychodzą pod Bramę Targową. Jestem im za to bardzo wdzięczny. Dziękuje również tym wszystkim uczniom, którzy przez dwadzieścia lat przebierali się w kartony, różne dziwne i niebanalne stroje, wykazywały się odwagą, byle rozbawić elbląskie dzieci, czyli najwspanialszą publiczność, którą byle czym nie da się zadowolić. Szczególne podziękowania przekazuje panu Kazimierzowi Kałętkowskiemu, który fotografowany w scenie zbrojnego pojedynku z Piekarczykiem jako dowódca Krzyżaków pozostaje anonimowy, albowiem zawsze występuje w pełnym rynsztunku i jego lica zawsze hełm zasłania.

Nigdy nie sądziłem, że Piekarczyk, jako inscenizacja, trwale zapisze się w Elblągu. Dwadzieścia lat to jednak dużo, raptem o pięć lat jest młodszy od Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Do I rozbioru Polski, elblążanie o Piekarczyku pamiętali i w co nie wątpię, z biegiem lat 8 marca zapisałby się na trwałe jako dzień miasta. Stało się jednak inaczej. Jednakże moim szczególnym powodem do dumy jest sam fakt powrotu do tradycji z XVI, XVII i XVIII wieku. Dla wszystkich elblążan niech będzie to dowód na istnienie więzi historycznych, takich które są trwałe i doprawdy nikt ani nic, nas elblążan nie potrafi tych więzi pozbawić. A jeżeli i moja w tym skromna zasługa była, to niech w niebie nagrodzą, bo na taką nagrodę na tym łez padole nie liczę. Moi następcy, których się dochowałem, Piekarczyka prowadzić będą do końca świata i o dwa dni dłużej, i oby dzieci w elbląskich przedszkolach nigdy nie zabrakło.
Piotr Imiołczyk, nauczyciel, organizator inscenizacji pt. Piekarczyk