Pożegnanie Michała Wołoszczaka... Tak go zapamiętamy
2017-03-26 13:14:44(ost. akt: 2017-03-26 13:24:58)
Pracowity, sympatyczny, gościnny, ciekawy rozmówca z olbrzymim poczuciem humoru. Tak zapamiętamy Michała Wołoszczaka, który w sobotę (25.03) został pochowany na cmentarzu Dębica. Był najstarszym Sybirakiem w Elblągu.
Michał Wołoszczak urodził się w Lublińcu (woj. śląskie) w 1932 roku. Jego rodzina przed wybuchem II wojny światowej posiadała majątek w Myślatyczach koło Przemyśla, gdzie spędzała wakacje. To właśnie tam zastał ją wybuchu wojny. Wkrótce do rodziny dołączył ojciec, który służył w polskim wojsku. Stąd cała rodzina została deportowana na Syberię.
— Smutni panowie zapukali do nas w nocy 13 czerwca 1940 r. Dali 20 minut czasu na spakowanie. Mama, ja i brat przerażeni, a tata, wojskowy, miał doświadczenie. Brał to, co wiedział, że może się przydać. Mnie kazał przynieść dwie piły i siekierę — wspominał pan Michał dwa lata temu w rozmowie z "Dziennikiem Elbląskim".
Na wozie wylądowały także dwa worki mąki, który załadował jeden z enkawudzistów. Dzięki temu rodzina nie głodowała w trakcie podróży. Pan Michał miał wtedy zaledwie osiem lat.
— Smutni panowie zapukali do nas w nocy 13 czerwca 1940 r. Dali 20 minut czasu na spakowanie. Mama, ja i brat przerażeni, a tata, wojskowy, miał doświadczenie. Brał to, co wiedział, że może się przydać. Mnie kazał przynieść dwie piły i siekierę — wspominał pan Michał dwa lata temu w rozmowie z "Dziennikiem Elbląskim".
Na wozie wylądowały także dwa worki mąki, który załadował jeden z enkawudzistów. Dzięki temu rodzina nie głodowała w trakcie podróży. Pan Michał miał wtedy zaledwie osiem lat.
Tak zaczęła się daleka, trwająca trzy miesiące podróż jego rodziny na Syberię, gdzie na początek trafili do odkrywkowej kopalni złota. W sumie na zesłaniu spędzili dokładnie 6 lat - do kraju wrócili dokładnie 13 czerwca 1946 r.
Pan Michał przeprowadził się do Elbląga w 1952 r. Przepracował ponad 40 lat w Zamechu. Ożenił się, doczekał syna. Przez wiele lat działał we władzach elbląskiego oddziału Związku Sybiraków. Wrócił na Syberię w 1993 r., odwiedził m.in. Jakuck.
— Zorganizowaliśmy wycieczkę śladami zesłańców polskich — wspominał.
— Zorganizowaliśmy wycieczkę śladami zesłańców polskich — wspominał.
Jego wspomnienia zostały opublikowane w książce „Okruchy syberyjskiego życia w oczach dzieci zesłańców... wspomnienia elbląskich Sybiraków”
— Wraz z upływem czasu jest nas coraz mniej. Stąd narodził się pomysł wydania publikacji, w której znalazłyby się wspomnienia Sybiraków — tłumaczył.
W publikacji zostały ujęte wspomnienia 14 Sybiraków mieszkających w Elblągu.
AKT
— Wraz z upływem czasu jest nas coraz mniej. Stąd narodził się pomysł wydania publikacji, w której znalazłyby się wspomnienia Sybiraków — tłumaczył.
W publikacji zostały ujęte wspomnienia 14 Sybiraków mieszkających w Elblągu.
AKT
Ze wspomnień Michała Wołoszczaka — Po krótkim okresie pobytu w osadzie, zaczął się dla mnie okres nauki w szkole, którą Rosjanie utworzyli dla około 40 osób. Gdy przyjechaliśmy do Minor, już dobrze umiałem porozumiewać się po rosyjsku, a w szkole uczyliśmy się czytać, pisać i liczyć, dlatego nie miałem żadnych kłopotów z otrzymywaniem dobrych ocen. Nauczycielkami były Rosjanki, które mieszkały w osiedlu administracyjnym. Rosjanie mieszkali w zupełnie innych warunkach, mieli np. swoje kino, teatr. Z czasów szkolnych pamiętam doskonale komunistyczne pozdrowienie wygłaszane na początku lekcji „But gatow, wsiegda gatow” lub „Towarzyszu Stalin dziękujemy ci za nasze szczęśliwe dzieciństwo”. Wkrótce zacząłem pracować zarobkowo, moja praca przypadała w soboty, czyli w dzień szabasu, kiedy Żydzi obchodzili swoje święto. Bolszewicy pozwoli im na praktyki religijne, w zamian Żydzi pracowali w niedzielę. Od piątku po południu do soboty wieczorem wyznawców judaizmu obowiązuje całkowity zakaz pracy. W tym dniu nie tylko, że nie pracowali, ale, zgodnie z prawem religijnym, nie mogli rozpalać ognia, a jak świętować, gdy temperatura powietrza –40 stopni C? Na czym polegała moja praca? Otóż chodziłem od domu do domu i za 5 rubli zajmowałem się paleniem w piecach. Pieniądze zaczęły nam być bardzo potrzebne, bo stan zdrowia mamy się pogarszał, a przecież musiała się dobrze odżywiać. Pamiętam, że kilogram słoniny kosztował 50 rubli. |
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez