Przed nim matura, ale najważniejszy egzamin zdaje każdego dnia

2017-05-01 18:00:00(ost. akt: 2017-04-28 15:27:43)
47-letni Jacek Szczygło w tym roku podchodzi do matury i planuje iść na studia

47-letni Jacek Szczygło w tym roku podchodzi do matury i planuje iść na studia

Autor zdjęcia: Michał Kalbarczyk

Alkohol w jego życiu pojawił się wcześnie, wpadł w nałóg, trafił do więzienia. Teraz ma 47 lat, podchodzi do matury i planuje iść na studia. Prawdziwy egzamin zdaje jednak każdego dnia, kiedy znowu udaje mu się nie wypić alkoholu.
Pierwszą komunię świętą przyjął w wieku 34 lat. Szkołę podstawową i średnią też skończył później niż inni. Wyjątkowo alkohol pojawił się wcześniej. Trafił za kratki i... więzienie pomogło. Od trzech lat nie pije, ma stałą pracę w Centrum Spotkań Europejskich Światowid w Elblągu. I wszystko idzie ku lepszemu. 47-letni Jacek Szczygło w tym roku podchodzi do matury i planuje iść na studia

— Patrzysz w lustro i kogo widzisz?
— Alkoholika. To widać po mnie, po mojej twarzy, po licznych bliznach. Widzę człowieka, który odstaje od innych.

— Dlaczego nie chcesz zobaczyć kogoś, kto od dłuższego czasu wgrywa z chorobą i ma ambicję na więcej?
— Wstydzę się i czuję się gorszy. Mam wrażenie, że otoczenie odbiera mnie przez pryzmat tego wszystkiego, co zrobiłem przez alkohol. Ludzie z DDA tak mają (syndrom Dorosłego Dziecka Alkoholika - red.).

— Jakie były najgorsze rzeczy, które zrobiłeś?
— W skrócie: włamania, rozboje, wyłudzenia pieniędzy. Na szczęście nie wyrządziłem krzywdy fizycznej drugiemu człowiekowi. Były wyroki w zawieszeniu. W końcu za którymś razem sędzia stracił cierpliwość. Wszystko, co uzbierałem do tamtego momentu, połączono w całość. Dostałem wyrok pięciu lat więzienia. Po wyjściu przedterminowo za dobre sprawowanie piłem i złamałem postanowienia warunkowego zwolnienia, trafiając znowu jako recydywista do zakładu karnego.

— Pamiętasz swoje początki z alkoholem?
— Odkąd pamiętam w moim domu był alkohol i atmosfera ukrywania tego przed otoczeniem. Mieli nie wiedzieć sąsiedzi, dalsza rodzina, pracodawcy rodziców. Alkohol był sposobem na uczczenie czegoś, na smutek, na wszystko. Nawet nie wiedziałem, że można inaczej.

— Nie widziałeś, że inni ludzie nie piją? Że chodzą do pracy, zajmują się domem?
— Widziałem, ale dla mnie wtedy ci ludzie byli dziwni. Uważałem, że to oni mają jakiś problem.

— Pamiętasz, kiedy napiłeś się po raz pierwszy?
— Miałem dwanaście lat. Włóczyliśmy się po mieście z moim już nieżyjącym przyjacielem. On miał trochę pieniędzy, nudziło nam się. Wpadliśmy na pomysł, żeby kupić piwo. Szybko zauważyłem, że po alkoholu wszystko robi się inne. Że jestem odważniejszy, bardziej błyskotliwy. Kiedy miałem szesnaście lat, to byłem już uzależniony.

— Nikt nie próbował ci pomóc?
— Siostra walczyła o mnie, byłem na odwykach. Ale to nie ma najmniejszego sensu, kiedy samemu naprawdę się tego nie chce.

— Co więc spowodowało, że zachciałeś?
— Nie mogłem już wytrzymać sam ze sobą. Doszło do tego, że żeby móc wstać z łóżka i umyć się, zjeść albo kupić alkohol, musiałem się napić. Przygotowywałem sobie jakąkolwiek porcję, stawiałem koło łóżka i wpijałem zaraz po otworzeniu oczu.

— Jak ci się udało wyjść z nałogu?
— Nie chcę mówić, że mi się udało. Tak jak nie obiecuję sobie, że nie będę pił przez następne dni, miesiące czy lata. Wstaję rano i mówię sobie: „Proszę! Nie chcę wypić dzisiaj!”. Nie mówię też, że odbiłem się od dna. Kiedyś już tak twierdziłem, po czym znalazłem się na jeszcze większym dnie. Bo kiedy alkoholik znowu spada na dno, to dno jest jeszcze głębsze.

— Nie pijesz. Jak do tego doszło?
— Przestawałem pić i znowu wracałem. Było tak, że zaraz po wszyciu esperalu szedłem się napić.
Albo zaraz po wyjściu z więzienia. Ekscytowało mnie, że mogę przejść przez ulicę. Coś się ze mną działo, nosiło mnie. Nie wiedziałem, że to emocje, radość. Nie umiałem tego nazwać.Chciałem to wszystko jakoś uczcić. Jednym sposobem, jakim znałem, było napicie się, co też zrobiłem. Pomogło więzienie, tam odwyk jeden, drugi. Przez jakiś czas szukałem miejsca dla siebie w różnych religiach. W więzieniu bardzo zaangażowałem się w spotkania dla anonimowych alkoholików. Najpierw w nich uczestniczyłem, potem je prowadziłem. To mi bardzo pomagało. Każdego dnia konfrontuje się ze swoją chorobą. Bywają takie dni, że mam ochotę tylko przykryć się kołdrą i zostać w łóżku.

— Co ci daje motywację, żeby jednak z tego łóżka wyjść?
— Chęć do życia. Ludzie, którzy są wokół mnie. Koledzy z pracy, którzy mnie wspierają, nie proponują alkoholu. I spotkania anonimowych alkoholików. Czuję się nieswojo, kiedy z jakiegoś powodu nie mogę brać w nich udziału.

— Czego szkoda ci najbardziej?
— Tego, że na pewno rzeczy jest już za późno. Z racji wieku nie wychowam już dziecka. Bardzo chciałbym stworzyć związek, dać kobiecie poczucie bezpieczeństwa. Wsiąść w samochód, pojechać do pracy. Mieć własny dom, a w nim kochającą się rodzinę.

— Kiedy jest ci najtrudniej?
— Kiedy spotkamy się z kolegami z pracy poza obowiązkami służbowymi. Wtedy już od rana aż się trzęsę, bo boję się, że nie wytrzymam i znowu zacznę pić. Nie mam swojego mieszkania, żadnych oszczędności. Jeżeli się napiję, to będzie koniec. Z drugiej potrzebuję kontaktu z ludźmi, nie chcę się izolować.

— Kiedy obecny pracodawca cię zatrudniał, wiedział, że masz problem z alkoholem?
— Kiedy zaproszono mnie na rozmowę kwalifikacyjną, nie wierzyłem, że mogą chcieć mnie w poważnej firmie. W trakcie rozmowy postawiłem wszystko na jedną kartę. Powiedziałem, że jestem alkoholikiem i jakiś czas nie piję. Nie liczyłem na to, że się uda. Byłem zaskoczony, kiedy zaproponowano mi najpierw staż, a potem umowę o pracę.

— Po co podchodzisz do matury i chcesz iść na studia? Masz zawód, po się wysilać?
— Potrzebuję się rozwijać. Myśl o tym, że idę do przodu to kolejna rzecz, która pomaga mi wytrwać. To jak z ruchomymi schodami, które jadą w dół – jeśli nie idę po nich do góry i stanę, to zjadę na dół.

— Na podstawie swojego doświadczenia, co poradzisz osobie, która wśród bliskich ma osobę z problemem alkoholowym?
— Takim osobom mówię, żeby same poszły na leczenie, bo są współuzależnione. A osobę, która pije, trzeba zostawić. Tu sprawdzi się twarda miłość. Alkoholik musi stanąć pod ścianą. Tylko wtedy jest szansa, że znajdzie w sobie powód do leczenia.

Źródło: Dziennik Elbląski

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Q #2237553 | 37.47.*.* 4 maj 2017 19:45

    Takich ludzi jak Pan podziwiam. Życzę powodzenia.

    odpowiedz na ten komentarz

  2. AP #2235705 | 178.235.*.* 1 maj 2017 21:53

    Co za historia. Szczerze podziwiam, chylę czoła. Odwagi! Wszystko przed panem jak widać. Ech, tylko brać przykład. Powodzenia. Anna

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz