Elbląskie ślady cesarza Napoleona Bonaparte

2017-05-07 08:00:00(ost. akt: 2017-05-05 11:20:41)
Zajazd “Deutsches Haus” ok. 1900 r

Zajazd “Deutsches Haus” ok. 1900 r

Autor zdjęcia: arch. Lecha Słodownika

Dzisiaj trudno jest doszukać się jakichkolwiek śladów odnoszących się do trzech pobytów „Cesarza Francuzów” w Elblągu. Od czasu do czasu wspomina się jedynie, iż na cmentarzu przy ulicy Sadowej rośnie okazały dąb, który od dawien dawna nazywany jest Dębem Napoleona.
Na temat śladów napoleońskich w Elblągu i okolicy znajduje się sporo informacji w naszych zbiorach bibliotecznych. Z pewnością najciekawszym wątkiem tego okresu były pobyty Napoleona Bonaparte w Elblągu. Do obowiązków cesarza należało wówczas lustrowanie wojsk kończących leże zimowe i taki był powód jego pierwszej wizyty 8–9 maja 1807 r. W tym czasie w Elblągu i okolicy stacjonowało 28 regimentów kawalerii (według innych źródeł 30) pod dowództwem marszałka Joachima Murata, w sumie 12 tysięcy ludzi i drugie tyle koni.

Cesarz przyjechał do Elbląga z pałacu w Finckenstein, dzisiaj Kamieniec koło Susza. Do miasta wjechał przez Bramę Berlińską (Berliner Tor) na Wyspie Spichrzów. Bramę tę można sytuować mniej więcej w tym miejscu, gdzie zawsze rozkłada się cyrk. I tu właśnie oczekiwała Napoleona generalicja. Tak więc przy wspomnianej Bramie Berlińskiej Napoleon wysiadł z powozu i dosiadł podstawionego mu wierzchowca-siwka, by ruszyć kłusem w towarzystwie generalskiej świty do śródmieścia.

Z drugiej strony rzeki powitał go salut oddany z 20 dział. Trasa przejazdu „boga wojny” prowadziła ulicą Mostową i Rzeźnicką i w końcu na Nowy Rynek, czyli dzisiejszy Plac Słowiański. Wzdłuż całej trasy przejazdu „Cesarza Francuzów” witały tłumy gapiów. Tu i ówdzie rozlegały się jednak nieszczere okrzyki: „Niech żyje cesarz!”. Na czas pobytu w mieście Napoleona ulokowano w domu Gothilfa Struensee, stojącego wówczas mnie więcej tu, gdzie dzisiaj znajduje się budynek poczty głównej. Właściciela tego domu, który rozebrano w 1831 r. zwalniając miejsce pod budowę poczty, wykwaterowano wraz z rodziną, nie bacząc na jego wysoką pozycję w mieście, a jak wiadomo Struensee był dyrektorem banku i właścicielem fabryki potażu.

Po śniadaniu cesarz dokonał awansów na stopnie oficerskie oraz udzielił krótkiej audiencji przedstawicielom magistratu. Spotkaniu towarzyszyła sztywna atmosfera i banalna rozmowa o pogodzie, okolicach Elbląga oraz panującej w mieście febrze.

W południe cesarz, zwany także „małym kapralem”, ubrany w prosty, zielony mundur kawaleryjski, udał się konno na Pole Nowomiejskie, gdzie jego szwagier Joachim Murat demonstrował sprawność dowodzonej przez siebie kawalerii. Przez kilka godzin kirasjerzy, dragoni, szaserzy i huzarzy – w sumie 12 tys. żołnierzy, prowadzili pozorowane walki atakując wzdłuż Szosy Pasłęckiej (Holländer Chaussee), czyli dzisiejszej Alei Grunwaldzkiej.

Cesarz obserwował pokazy ze szczytu Winnicy, a więc okolic dzisiejszej ul. Łęczyckiej, w rejonie cmentarza przy ul. Sadowej, gdzie do chwili obecnej rośnie wspomniany już Dąb Napoleona. Wprawdzie stąd było daleko do miejsca manewrów, ale widok piękny i można było oglądać cały teren zdarzeń. Manewry zakończyły się wielką paradą przed Napoleonem, który w pewnym momencie zsiadł z konia i przechodząc między szeregami żołnierzy prowadził z nim zdawkowe rozmowy.

Z parady wrócił ulicami Łęczycką, Nowowiejską i Królewiecką do swojej kwatery. Wieczorem w „Zajeździe Niemieckim” („Deutsches Haus”) na Nowym Mieście przy Herrenstraße 25 (obecnie Janowska) odbył się bal na cześć Napoleona „zorganizowany przez oficerów francuskich na koszt miasta”.

„Zadekretowano” obecność najładniejszych panien, a w odświętnie przystrojonym kwiatami lokalu stanął udekorowany tron z amarantowym baldachimem dla cesarza. Tron do końca wieczoru pozostał jednak pusty, ponieważ Bonaparte nie zaszczycił balu swoją obecnością. Z tego powodu około godziny reprezentowali go marszałkowie Joachim Murat i Michael Ney. Atmosfera na przyjęciu była sztywna, gdyż zaproszeni mieszkańcy miasta mieli świadomość obciążeń jakie ich czekają w związku z pobytem wojsk francuskich. Całą drogę od odwachu przy dzisiejszym Placu Słowiańskim do „Zajazdu Niemieckiego” udekorowano i oświetlono lampionami. Nota bene zajazd ten, z inicjatywy jego właściciela Johanna Stahlenbrechera, zamieniono częściowo w latach 1845-46 na pierwszy w Elblągu stały teatr.

Następnego dnia rano Napoleon w otoczeniu generalicji odbył przejażdżkę na redę portową i do śluzy na Nogacie, po czym wbrew oczekiwaniom magistratu, który liczył na jego dłuższy pobyt w Elblągu i możliwość porozmawiania o ciężkim położeniu miasta, wrócił do Finckenstein (Kamieńca).
Po raz drugi cesarz zawitał do naszego miasta przejazdem 14 lipca 1807 r. wracając z Tylży (obecnie Sowietsk) po zawarciu pokoju z Rosją i Prusami. Zatrzymał się o szóstej rano, ale tylko na godzinę. Postój ten zaplanowany był właściwie tylko dla wymiany koni. Zdążył jednak przyjąć błagalną petycję władz miasta o złagodzenie ciężarów wojennych. Jego odpowiedź na tę prośbę przeszła do historii. Rzucił okiem na pismo i powiedział krótko: „dobrze” (franc. „C’est bon”, niem. „Es ist gut”) i... wszystko pozostało bez zmian.

Trzeci i ostatni raz Elbląg oglądał „boga wojny” 12 czerwca 1812 r. podczas jego podróży na pole walki przez Królewiec do Wilna. Trudno w tym wypadku mówić o wizycie, był to po prostu pośpieszny przejazd z przerwą na wymianę koni. Na trasie odwrotu Napoleona i jego „Wielkiej Armii” w 1813 roku spod Moskwy, Elbląga już nie było.

Ostatni żołnierze „Wielkiej Armii”, którzy przybyli do miasta 10 stycznia 1813 r., nie zajęli już kwater, lecz w obawie przed ewentualnym atakiem Rosjan biwakowali pod gołym niebem w miejscu, gdzie dzisiaj znajduje się Plac Słowiański, ulica Rycerska i ulica 1 Maja. Opuścili Elbląg 12 stycznia 1813 r. o 4 rano, a już trzy godziny później wkroczyły tu oddziały kozackie.

Pobyty Napoleona Bonaparte oraz jego wojsk w Elblągu w latach 1807–1813, nakładane ciągle kontrybucje i inne świadczenia, kosztowały miasto bardzo wiele. W 1804 r. Elbląg (bez wojska) liczył 19744 mieszkańców, a po okresie napoleońskim liczba ludności spadła i oscylowała w granicach 16–16700 mieszkańców. Miasto poniosło straty w wysokości 900 000 talarów, które spłacało na rzecz zaciągniętych pożyczek w kilku bankach hamburskich aż do 1900 r.
Lech Słodownik

Źródło: Dziennik Elbląski