Bajkowo, magicznie i wesoło. "Czarodziejskie krzesiwo" w elbląskim teatrze [recenzja, zdjęcia]

2017-05-15 07:41:13(ost. akt: 2017-05-15 10:26:35)

Autor zdjęcia: Michał Kalbarczyk

To sztuka zarówno dla najmłodszych, jak i nieco starszych widzów teatru. Jest bajkowa, magiczna, wesoła. Ale i z przesłaniem. Za nami premiera sztuki "Czarodziejskie krzesiwo" w reżyserii Cezarego Żołyńskiego w Teatrze im. A. Sewruka w Elblągu.
To kolejna realizacja popularnej baśni Andresena i trzecia w reżyserii Cezarego Żołyńskiego, który w elbląskim teatrze wystawiał już "Dziewczynkę z zapałkami" oraz Przygody Koziołka Matołka". W nowej odsłonie "Czarodziejskiego krzesiwa" w reżyserii Żołyńskiego zadbano przede wszystkim o wypunktowanie trzech kluczowych postaci baśni. To żołnierz-chwat, zła Czarownica i magiczne Psy, które zjawiają się po potarciu krzesiwa, gotowe spełniać rozkazy głównego bohatera.

Czytelna i pouczająca treść bajki wzbogacona została melodyjną, zgraną ze sceniczną akcją, żywą i miejscami musicalową muzyką autorstwa Krzysztofa Jaszczaka, a także chwytliwymi, wesołymi piosenkami, które z werwą i urokiem wykonują elbląscy aktorzy. Szczególnie ciekawie została tu rozpisana rola Czarownicy, którą na deskach elbląskiego teatru gra... mężczyzna. Wcielający się w tę rolę Lesław Ostaszkiewicz raz po raz straszący grubym basem, to przymilnie usłużny i pełen kobiecego wdzięku, ćwierkający na scenie cieniutkim altem, na długo zapadnie w pamięć widzów rodzimego teatru.

Jest też król-pantoflarz i safanduła (Artur Hauke), który zamiast oczekiwanego respektu, swoim gapiostwem i roztargnieniem wzbudza raz po raz salwy śmiechu. Jest wiecznie jęczący i narzekający na nadmiar obowiązków marszałek dworu (Krzysztof Bartoszewicz), który z racji nadwątlonego, królewskiego skarbca, jest też kucharzem i pokojowym swego państwa. Nie zabrakło także tych, dzięki którym plotka w królestwie rozprzestrzenia się lotem błyskawicy. Ślepa jak kret pani Knudsen (Marta Masłowska), której wydarzenia wokół pomaga śledzić ogromne szkło powiększające i głucha jak pień pani Sorensen (Beata Przewłocka), której nieodłącznym atrybutem jest trąbką do ucha, to dwie barwne i zabawne postacie, które co chwila wprowadzają do opowieści wątek humorystyczny.

Na szczególną uwagę zasługuje także bogata scenografia Izy Toroniewicz, dzięki której na scenie jest kolorowo, bajkowo i magicznie. Uroku całej sztuce dodaje również gra świateł, wprawnie realizowana przez Kazimierza Kowalskiego.

Fabuła sztuki Żołyńskiego różni się nieco od literackiego pierwowzoru co nie znaczy, że traci tu na wartości, bowiem w tej adaptacji główny przekaz "Czarodziejskiego krzesiwa": walka dobra ze złem, złudność dóbr materialnych a przede wszystkim - wiara w moc marzeń, został zachowany. A krzesiwo jest tu jak lampa Aladyna, czy cudowny eliksir, który jest jak broń: w zależności od tego, w czyim znajduje się ręku, czynić może uczynki szlachetne lub nikczemne. W rezultacie głównemu bohaterowi pomaga odnaleźć samego siebie i spełnić jego najskrytsze marzenia.

Mówi się, że dzieci dzięki swojej bezpretensjonalności, prostocie i skromności są najlepszymi, ale i najbardziej surowymi jurorami dla aktorów teatralnych. Ale ci, którzy w sobotę zasiedli na widowni Teatru im. Aleksandra Sewruka w Elblągu, salwami śmiechu i gorącymi oklaskami dali znak, że "Czarodziejskie krzesiwo" to spektakl pełen werwy, dowcipu i magii tak potrzebnej, by baśń miała odpowiednią moc. Do tego posiadający piękne przesłanie, które z łatwością odczytają najmłodsi widzowie teatru.

Ci starsi też nie będą się nudzić, bo Żołyńskiemu i jego ekipie udało się stworzyć bajkę nie tylko kolorową i wielowymiarową, ale i wielopokoleniową. Celowo nie zdradzamy ani wszystkich przygód dzielnego Żołnierza, ani finału sztuki. Tak więc kto lubi baśnie, magię, a nade wszystko - teatr - musi zobaczyć „Czarodziejskie krzesiwo”. I przypomnieć sobie, jak fajnie od czasu do czasu jest być dzieckiem.
Aleksandra Szymańska