Lody, parówka i szturmówka. Taki dawniej był maj
2017-05-21 14:00:00(ost. akt: 2017-05-21 19:30:36)
Pochody, to kawałek naszego życia. Miały one różne okresy: również buntu, kiedy nie chcieliśmy maszerować. Było też coś w tych pochodach ciekawego. Wszyscy się spotykaliśmy w jednym miejscu, było trochę radości i uśmiechu. I do tego ten piękny maj.
Parady w Elblągu mają kilkusetletnią tradycję. W XV i XVI wieku organizowano je w zapustny wtorek. Jednak na widowiska i maskarady „krzywo” patrzył ówczesny Kościół.
— Ale im bardziej duchowni przeciwstawiali się paradom, tym były one huczniejsze, ciekawsze, weselsze. Z jednej z elbląskich parad pozostał ślad w źródłach pisanych. 19 lutego 1531 r. ulicami miasta przeszedł wówczas obrazoburczy pochód. Wyszydzano między innymi biskupa warmińskiego Maurycego Ferbera. Przedstawiony go jako Murzyna, co było wtedy wielką obelgą oraz Mikołaja Kopernika, który zaczął wtrącać się w sprawy Elbląga, a dokładniej w prawa bicia monety w mieście — mówi Juliusz Marek, który przypominał elbląskie parady podczas ostatniego spotkania z cyklu „Elbląg na dużym ekranie”.
Największą paradą, z której zachował się również film, był pochód historyczny zorganizowany w niedzielę 22 sierpnia 1937 r. w nazistowskim wówczas Elblągu z okazji 700-lecia miasta. Rozpoczęła się o godz. 15 od uroczystego capstrzyku z udziałem członków partii nazistowskiej. Przemawiał na nim Erich Koch, nazista, gauleiter i ostatni nadprezydent Prus Wschodnich.
— Zatytułowano ją „Obrazy z historii Elbląga”. Elblążanie oglądali ją na Placu Fryderyka Wilhelma (dzisiaj Plac Słowiański). Pochód pokazywał historię miasta od założenia po czasy nazistowskie. Reżyserem przedstawienia był dyrektor elbląskiego teatru Otto Pilchner, makiety i dekoracje wykonano w teatralnym warsztacie, a kostiumy wypożyczono z Berlina. Rozmach obchodów jubileuszu był ogromy, bo Elbląg obchodził go wspólnie z Berlinem i dzięki temu dostał pieniądze, i pomoc organizacyjną — mówi Juliusz Marek.
Jubileuszowa parada przeszła z placu dzisiejszego Urzędu Miejskiego (wówczas Reformowane Gimnazjum Realne Heinricha von Plauena) ulicami: Trybunalską, 1 Maja, pod specjalnie przygotowaną bramą na Placu Słowiańskim, Rycerską, Wigilijną, św. Ducha, Wodną, pod Bramą Targową, Królewiecką, Kopernika, Traugutta i wrócił na teren gimnazjum. W przygotowania parady i jubileuszu miejskiego zaangażowanych było bardzo dużo szkół i związkowych organizacji. Elbląg udekorowano girlandami oraz świątecznie oświetlono.
Przez długie lata jedni z przekonania, drudzy z przymusu paradowali z okazji 1 Maja. Pierwszy majowy pochód zorganizowali w Elblągu Rosjanie na ul. Pionierskiej już w 1945 r.
— Zaproszenie od starosty na pochód zostało wysłane wszystkim polskim osadnikom, którzy mieszkali w mieście. Głównie zajęli oni domy w okolicach ul. Pionierskiej, Curii-Skłodowskiej, ul. Chopina. Ale Polacy obchodzili wówczas również święto 3 Maja, pierwszy raz po wojnie i ostatni na długie lata.... — mówi Juliusz Marek.
— Zaproszenie od starosty na pochód zostało wysłane wszystkim polskim osadnikom, którzy mieszkali w mieście. Głównie zajęli oni domy w okolicach ul. Pionierskiej, Curii-Skłodowskiej, ul. Chopina. Ale Polacy obchodzili wówczas również święto 3 Maja, pierwszy raz po wojnie i ostatni na długie lata.... — mówi Juliusz Marek.
Drugi po wojnie pierwszomajowy pochód odbył się na Placu Słowiańskim. Tam też ustawiono trybunę. Kolejne pochody odbywały się na Alei Grunwaldzkiej, która na długie lata była miejscem defilad.
— Pod koniec lat 40. ugruntował się pierwszomajowy rytuał. Tego dnia mieszkańców budził dźwięk syren. O godz. 8 trzeba było stawić się w swoim zakładzie pracy albo w szkole. Tam odbywała się zbiórka i grupami udawano się na Plac Krasińskiego (pomiędzy ulicą Żeromskiego a ul. Mickiewicza), dzisiaj jest to park gen. Bolesława Nieczui-Ostrowskiego. Tam odczytywano płomienne przemówienia, potem formował się pochód i maszerowano: ulicą Bema, Groblą św. Jerzego, do Hetmańskiej, Aleją Tysiąclecia na Plac Grunwaldzki. Tam pochód zatrzymywał się, po czym ruszał pod trybunę, która była ustawiona przy starostwie (dzisiejszy teren przy MacDonalds) — mówi Juliusz Marek.
— Pod koniec lat 40. ugruntował się pierwszomajowy rytuał. Tego dnia mieszkańców budził dźwięk syren. O godz. 8 trzeba było stawić się w swoim zakładzie pracy albo w szkole. Tam odbywała się zbiórka i grupami udawano się na Plac Krasińskiego (pomiędzy ulicą Żeromskiego a ul. Mickiewicza), dzisiaj jest to park gen. Bolesława Nieczui-Ostrowskiego. Tam odczytywano płomienne przemówienia, potem formował się pochód i maszerowano: ulicą Bema, Groblą św. Jerzego, do Hetmańskiej, Aleją Tysiąclecia na Plac Grunwaldzki. Tam pochód zatrzymywał się, po czym ruszał pod trybunę, która była ustawiona przy starostwie (dzisiejszy teren przy MacDonalds) — mówi Juliusz Marek.
1 Maja był też okazją do zakupów.
— W różnych latach, różnie te pochody wyglądały. Ich spontaniczność była związana z nastrojami społecznymi, ale też z poziomem życia w Elblągu. Tu zarobki były małe, a do tego fatalnie zaopatrzone były sklepy. Mówiono, że to miasto zapomniane przez partię i Boga. Ale te pochody, to kawałek naszego życia. Miały one różne okresy: również buntu, kiedy nie chcieliśmy maszerować. Było też coś w tych pochodach ciekawego. Wszyscy się spotykaliśmy w jednym miejscu, było trochę radości i uśmiechu. I do tego ten piękny maj. Na ulicy Hetmańskiej rozstawione karuzele, na Grunwaldzkiej, przy dworcu, tata szedł na piwo, a mi kupował oranżadę. Tego dnia rozstawiano pierwsze w sezonie budki z lodami. I cóż więcej chcieć? Gdy była już straszna bieda, czyli w latach 80., szło się na pochód, bo organizowano wówczas okazjonalny handel. Można było zjeść parówkę z musztardą, której smak jeszcze dzisiaj się pamięta. Te wspomnienia budzą dzisiaj uśmiech, ale bywało różnie: kadrowa zapisywała, kto nie był na pochodzie i można było mieć nieprzyjemności. Czerwoną szturmówkę przeważnie chciało się komuś oddać i zamienić na biało-czerwoną, bo z czerwoną było wstyd iść. Najczęściej te czerwone lądowały w krzakach — wspomina Juliusz Marek.
— W różnych latach, różnie te pochody wyglądały. Ich spontaniczność była związana z nastrojami społecznymi, ale też z poziomem życia w Elblągu. Tu zarobki były małe, a do tego fatalnie zaopatrzone były sklepy. Mówiono, że to miasto zapomniane przez partię i Boga. Ale te pochody, to kawałek naszego życia. Miały one różne okresy: również buntu, kiedy nie chcieliśmy maszerować. Było też coś w tych pochodach ciekawego. Wszyscy się spotykaliśmy w jednym miejscu, było trochę radości i uśmiechu. I do tego ten piękny maj. Na ulicy Hetmańskiej rozstawione karuzele, na Grunwaldzkiej, przy dworcu, tata szedł na piwo, a mi kupował oranżadę. Tego dnia rozstawiano pierwsze w sezonie budki z lodami. I cóż więcej chcieć? Gdy była już straszna bieda, czyli w latach 80., szło się na pochód, bo organizowano wówczas okazjonalny handel. Można było zjeść parówkę z musztardą, której smak jeszcze dzisiaj się pamięta. Te wspomnienia budzą dzisiaj uśmiech, ale bywało różnie: kadrowa zapisywała, kto nie był na pochodzie i można było mieć nieprzyjemności. Czerwoną szturmówkę przeważnie chciało się komuś oddać i zamienić na biało-czerwoną, bo z czerwoną było wstyd iść. Najczęściej te czerwone lądowały w krzakach — wspomina Juliusz Marek.
Ostatni wielki pochód odbył się w Elblągu w sobotę 17 czerwca 2000 r.
— Była to parada, pokazująca fragment historii dwudziestu wieków ludzkości, od czasów Chrystusa po rok dwutysięczny. Uczestniczyły w niej wszystkie szkoły. Piękna, ale zapomniana już przez elblążan — dodaje Juliusz Marek.
daw
— Była to parada, pokazująca fragment historii dwudziestu wieków ludzkości, od czasów Chrystusa po rok dwutysięczny. Uczestniczyły w niej wszystkie szkoły. Piękna, ale zapomniana już przez elblążan — dodaje Juliusz Marek.
daw
Cykl "Elbląg na dużym ekranie" odbywa się pod patronatem Dziennika Elbląskiego.
Źródło: Dziennik Elbląski
Komentarze (7) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
aleja #2250941 | 188.146.*.* 23 maj 2017 13:57
" Witam, Czy w adresie skrót placu powinno się pisać z dużej (Pl. ...), czy z małej (pl. ...) litery ? Zarówno całe słowo plac poprzedzające nazwę, jak i jego skrót powinny się zaczynać małą literą, np. plac Defilad, plac Solny, pl. Trzech Krzyży, pl. Na Rozdrożu. Więcej o placach i innych obiektach miejskich - zob. Słownik wyrazów kłopotliwych PWN w haśle ulica, plac, rynek, aleja. Mirosław Bańko"
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
plac #2250940 | 188.146.*.* 23 maj 2017 13:56
"Jak należy pisać w zdaniu nazwę AL. Niepodległości, Al. Stanów Zjednoczonych itp. Dużą czy małą literą? Piszemy Al. (wielką literą), jeśli jest to skrót słowa Aleje, oraz al. (małą literą), jeśli jest to skrót słowa aleja. Tak więc Al. Niepodległości to Aleje Niepodległości, natomiast al. Niepodległości to aleja Niepodległości. Mirosław Bańko"
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
Nick #2249772 | 37.201.*.* 21 maj 2017 23:48
Historia lubi sie powtarzac, tak jak moda. Jak kapitalisci w krajach europ.beda za marne grosze wykorzystywac ludzi pracy to znowu poleje sie krew.
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
qat #2249564 | 88.156.*.* 21 maj 2017 17:05
Kiedyś partia organizowała nam czas majowy, teraz robi to Mały Książę z białą różą.
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-4) odpowiedz na ten komentarz
Co tęskno wam #2249559 | 83.9.*.* 21 maj 2017 16:30
do tamtych czasów!!!! To się nie wróci. Przedtem jedyna słuszna linia wytyczana przez partyjnych kacyków a dziś Brukselę pod przywództwem niemiec reprezentowanych przez polskich zapszańców siedzących na wszelakich Unijnych stołkach. Dzięki Bogu mamy PiS, który wyznacza Europejskie standarty życia i dba o Polskie interesy!!!!
Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz