Czy Bursztynowa Komnata ukryta jest w Słobitach?

2017-06-24 08:00:00(ost. akt: 2017-06-23 22:46:04)

Autor zdjęcia: Domena publiczna

Zagadka zaginięcia Bursztynowej Komnaty ciągle wraca na łamy środków masowego przekazu.
Tak jest również dzisiaj, gdy ponownie wraca temat poszukiwań Bursztynowej Komnaty w podziemiach pasłęckiego zamku. Tak było również w listopadzie 2003 r., gdy w programie TVN „Nie do wiary” zamieszczono relację z ruin pałacu w podpasłeckich Słobitach z sugestią, że w jego zasypanych piwnicach może być zmagazynowana słynna Bursztynowa Komnata.

W podobnym stylu został swego czasu zredagowany artykuł „Testament Ericha Kocha” Cezarego Gmyza bazujący na materiałach ściągniętych bezkrytycznie z biografii Kocha wydanej przez niemieckiego historyka Ralfa Meindela, zamieszkałego obecnie w Olsztynie. W rzeczy samej ten niby testament ostatniego gauleitera i nadprezydenta Prus Wschodnich był tylko i wyłącznie jego listem pożegnalnym napisanym do najbliższej rodziny w obliczu czekającej go ciężkiej operacji, którą notabene przeżył. Jak wiadomo ten nazistowski zbrodniarz zmarł w 1986 r. w Zakładzie Karnym w Barczewie.

Jak wyglądały więc w rzeczywistości „słobickie ślady Bursztynowej Komnaty”? Otóż powszechnie jest wiadomym iż zamek, lub pałac w Słobitach zaliczany był wkrótce po rozbudowie na początku XVIII wieku do tzw. „zamków królewskich”. Nazwa ta miała związek z niespotykanym wówczas rozmachem, w jakim go wybudowano, z przepychem wnętrz i wyposażenia oraz faktem, że tutaj od 1701 r. zatrzymywali się podczas podróży do Królewca wszyscy królowie Prus. Mieszkał w nim car Rosji Paweł I, marszałek Jean Baptiste Bernadotte i wiele innych osobistości. Ostatnim właścicielem pałacu i dóbr ziemskich w Słobitach był Alexander Fürst zu Dohna-Schlobitten (1899-1997), autor niezwykle ciekawych wspomnień zatytułowanych „Erinnerungen eines alten Ostpreußen”. Już sześć wydań tej książki ukazało się w Niemczech i jedno we Francji, niestety żadne w Polsce, mimo dużych wysiłków niżej podpisanego. A takie życzenie wyraził w epilogu autor, który po 1970 r. był kilkanaście razy w Słobitach i darzył Polskę oraz Polaków dużą sympatią.

I właśnie z tej książki dowiadujemy się nieco o „słobickim śladzie Bursztynowej Komnaty”. Czytamy w niej, że w połowie stycznia 1945 r., gdy było już słychać kanonadę zbliżającego się frontu, do podpasłeckich Słobit przybył spowinowacony z rodziną Dohnów Ernst Otto hr. von Solms-Laubach (1890-1970), oficer ds. sztuki (Kunstoffzier) na froncie wschodnim.

Hrabia von Solms-Laubach przybył ze swoim współpracownikiem dr Hansem R. Weihrauchem, który w 1943 r. brał udział w demontażu Bursztynowej Komnaty w Carskim Siole. Przybyli do Słobit z zadaniem ratowania cennego wyposażenia pałacu słobickiego, ale dysponowali tylko jednym samochodem. Rozmawiali także o ewentualnym zdeponowaniu tutaj Bursztynowej Komnaty, która w tym czasie była już na zamku w Królewcu. Takie rozpoznanie zrobił nieco wcześniej dyrektor muzeum „Prussia” w Królewcu dr Alfred Rhode, który sondował Dohnę w sprawie możliwości zmagazynowania Bursztynowej Komnaty w podziemiach słobickiego pałacu.

Książę Aleksander zu Dohna odmówił, tłumacząc się brakiem odpowiednich możliwości, mając jednak przede wszystkim świadomość, że byłoby to miejsce tymczasowe, gdyż Prusy Wschodnie będą utracone. Zresztą demontaż i wywóz zbiorów z cennego wyposażenia pałacu słobickiego rozpoczął już w czasie rocznego urlopu po powrocie spod Stalingradu w styczniu 1943 r.

Takie stanowisko zawarł jeszcze raz w liście z 27 września 1994 r. skierowanym do regionalisty i właściciela prywatnego muzeum w Młynarach - Tadeusza Balickiego (zm. 2003). Omówił w nim propozycję zarządu miasta Królewca i tamtejszego dyrektora prowincjonalnego muzeum „Prussia” dr A. Rhode, w sprawie ewentualnego przechowania Bursztynowej Komnaty w piwnicach słobickiego pałacu.

Dr A. Rhode pozostał z żoną do końca w oblężonym Królewcu, a po jego zdobyciu przez Armię Czerwoną ciężko zachorował i zmarł tam w grudniu 1945 r. Nie ulega żadnej wątpliwości, że zarówno on jak i Erich Koch byli osobami, które miały doskonałą wiedzę na temat ostatnich chwili Bursztynowej Komnaty. Z nią wiąże się także zagadka niewykonania wyroku śmierci na Kochu, tłumaczona między innymi tym, że znał on tajemnicę jej przechowywania.

Niektórzy znawcy jego biografii twierdzą natomiast, że miał on problemy z poruszaniem się, a w myśl polskiego prawa skazany na śmierć musiał wejść o własnych siłach na szafot. Pewnym jest jednak że gauleiter Koch część ze swoich zrabowanych cennych zbiorów obrazów, mebli i in. przechowywał w pałacu w Wysokiej koło Rychlik, który wkrótce po 1933 r. został włączony do tzw. Fundacji E. Kocha (Erich Koch-Stiftung). W majątku tym zanotowano kilka wizyt żony gauleitera. Ale pałac w Wysokiej został wysadzony przed 20 stycznia 1945 r. przez wycofujące się oddziały Wehrmachtu, jakoby w celu „zatarcia śladów”.

Czy była tam przechowywana Bursztynowa Komnata? Trudno powiedzieć. Dzisiaj jest tutaj znaczna kupa gruzów, pod którą, według miejscowych, znajdują się dobrze zachowane piwnice z kolebkowymi sklepieniami. Ale nie ma śmiałków by je zbadać, gdyż jest obawa, że mogą być zaminowane…
Lech Słodownik


Źródło: Dziennik Elbląski