Mały Książę na przyjęciu w Metamorfozie [zdjęcia]

2017-07-04 08:02:54(ost. akt: 2017-07-06 12:26:47)

Autor zdjęcia: Michał Kalbarczyk

Sebastian Wiewiórka zdobył w naszym plebiscycie tytuł Małego Księcia Dziennika Elbląskiego. Z tej okazji czekało na niego przyjęcie w Akademii Makijażu i Urody Metamorfoza przy ul. Bednarskiej 14a w Elblągu.
Akademia Makijażu i Urody Metamorfoza (więcej o akademii tutaj) była partnerem naszego plebiscytu, podczas którego wybieraliśmy Małą Księżniczkę i Małego Księcia.

Tytuł Małego Księcia zdobył Sebastian Wiewiórka z Elbląga. Wiadomość o tym, że Sebastian przyjdzie na świat była dla jego rodziców równie wielką niespodzianką, co radością. 

— Nie ukrywam, że ciężko było nam się zdecydować na drugie dziecko. Między Krystianem, naszym pierwszym synem, a Sebastianem jest aż siedem lat różnicy — opowiada Monika Wiewiórka, mama chłopczyka. — Nasz dom jest jednak specyficzny. Schronienie w nim znajduje wiele dzieci, jesteśmy bowiem od trzech lat rodziną zastępczą. Gdy w domu są maluchy, to i u mamy zastępczej pojawia się dziecko. W wielu rodzinach ta reguła się sprawdza. U nas stało się podobnie.


Sebastian przyszedł na świat 22 czerwca ubiegłego roku. 

— Nie były to książęce narodziny, lecz cesarskie — żartuje pani Monika. — Stwierdził chyba, że ma wszystko w tyle, więc ustawił się tyłem do wyjścia i musiała być cesarka. Synek ważył 3600 gram i miał 55 cm. Więc spore było to nasze szczęście. 


To nie pierwszy książę w tym domu. Tytuł ten w konkursie „Dziennika Elbląskiego” zdobył wcześniej również Krystian, brat Sebastiana. 

— Skoro jest już jeden książę, to pomyśleliśmy, że musi być następny. Nie było innej opcji, niż zgłosić Sebastiana do konkursu. — mówi pani Monika. 


Trzeba jednak dodać, że w tym domu wszystkie dzieci są traktowane po książęcemu.

— Przez rok byliśmy niezawodową rodziną zastępczą, później dostaliśmy propozycję, by przejść na zawodowstwo. I od trzech lat pełnimy taką rolę. Czekaliśmy rok na szkolenie, więc mieliśmy dużo czasu na podjęcie decyzji — mówi pani Monika. — Nie widziałam innego rozwiązania, jak zgodzić się. Rodzin zastępczych brakuje, nie ma też domu małego dziecka, więc maluchy nie mają się gdzie podziać. Najgorsze są rozstania. Im dziecko mniejsze, tym bardziej takie rozstanie się przeżywa. Dzieciom się jednak nie odmawia pomocy. Nie ważne ile by ich było w domu, to każde następne znajdzie w nim miejsce. Utworzenie rodziny zastępczej, to nie jest prosta decyzja. Ona wywraca świat do góry nogami. Trzeba się całkowicie poświęcić dzieciom. Dla Sebastiana jest to normalna sytuacja, coś naturalnego. Od początku swojego życia otoczony jest dziećmi. Starszego syna Krystiana, zanim podjęliśmy decyzję, pytaliśmy, co o tym sądzi. To było dla nas ważne. Syn zgodził się. I tak zostałam etatową mamą — mówi pani Monika.