Wieś, w której smażą ruchańce
2017-08-13 08:00:00(ost. akt: 2017-08-11 14:57:36)
Od dawien dawna wieś przyciąga swym urokiem i nie pozwala o sobie zapomnieć. Duża w tym rola mieszkańców tej wsi oraz działającego tutaj od 2004 roku Stowarzyszenia Na Rzecz Rozwoju Wsi „Aniołowo”.
Od chwili powstania tego stowarzyszenia niezwykle aktywną rolę odgrywa w nim długoletni sołtys Aniołowa Zbigniew Cieśla i jego żona Halina. Rokrocznie organizowane imprezy cieszą się dużym zainteresowaniem i uznaniem w regionie. Nikogo nie dziwi również fakt, iż wieś zdobywa nagrody w konkursach lokalnych, regionalnych, a nawet ogólnopolskich. Podczas „anielskich spotkań” we wsi oferowane są do konsumpcji m.in. ruchańce i parzybroda. Co to za specjały ? Krótko wyjaśnia wzmiankowana już Halina Cieśla: — Ruchańce to inaczej racuchy. Ruszają się na patelni podczas smażenia i stąd ich nazwa. A „parzybroda” to kapuśniak z dużymi kawałkami kapusty. Kapusta spływa po brodzie i parzy…
Ale i przed 1945 r. w Aniołowie, ówczesnym Rapendorf, działo się wiele interesujących rzeczy. Wieś nieprzypadkowo zwano „piękną wsią” lub „perłą Oberlandu”. O takich przymiotnikach decydowało jej niezwykłe położenie – układ osadniczy rozlokowany został bowiem wokół owalnicy okrążającej strumień zwany Potok Aniołowo. Wschodnia część drogi wiejskiej (owalnicy) położona jest wyżej, dolna biegnie około 20 metrów poniżej tego poziomu, a pomiędzy nimi przepływa wspomniany potok. Gospodarstwa wiejskie lokowane są zarówno po wschodniej jak i zachodniej stronie owalnicy. Wiele gospodarstw leży na wzniesieniach, inne w zagłębieniach terenowych, a różnice w ich lokalizacji dochodzą nawet do kilkudziesięciu metrów. W połowie drogi z Aniołowa do Weklic znajduje się wzniesienie Rogowska Góra położona 128 m n.p.m., a zwana niegdyś Koryncką Górą…
Ciekawa jest także interpretacji dawnej niemieckiej nazwy wsi Rapendorf. Otóż uważano iż wywodziła się ona od niemieckiego rzeczownika Rappe, co oznaczało „kary koń”. Pierwsi, powojenni polscy osadnicy w tej wsi nazywali ją popularnie „Groszki”, dopóki w 1948 r. nie weszła urzędowa nazwa Aniołowo. Dodać należy, iż w bieżącym roku wieś skończy 702 lata, bowiem została założona w 1315 r. przez Komtura Elbląskiego i Wielkiego Szpitalnika Zakonu Krzyżackiego – Friedricha von Wildenberga.
W przedwojennym Aniołowie gospodarzyło pięciu bogatych bauerów. Największy z nich Gustav Kunz, długoletni wójt tej wsi, był inicjatorem położenia bruku na głównej drodze wiejskiej oraz założycielem lokalnej mleczarni i serowni. W swoim gospodarstwie miał pięć stawów rybnych i ozdobną fontannę, zasilaną specjalnie doprowadzonym wodociągiem.
We wsi dużym powodzeniem cieszyła się gospoda – zajazd Adolfa Behrend’a, w którym, oprócz dobrego jedzenia, serwowano także ciasta własnego wyrobu, piwo z elbląskiego browaru oraz miejscową specjalność – wódkę „jemiołuszkę” (Seidenschwanz). Była to odmiana jałowcówki z odrobiną sardeli, którą chętnie spożywali kierowcy, ponieważ skutecznie eliminowała zapach alkoholu. W części ogrodowej tego zajazdu odbywały się latem potańcówki na które przyjeżdżali goście z pobliskiego Elbląga i Pasłęka.
Chlubą wsi były pomnikowe dęby akcentujące wschodni odcinek wiejskiej owalnicy. Mieszkańcy otaczali je opieką i byli dumni, że żyją w ich cieniu. Ozdobą przedwojennego Aniołowa było także sześć zabytkowych domów podcieniowych, które jednak nie dotrwały do naszych czasów.
We wsi dużym powodzeniem cieszyła się gospoda – zajazd Adolfa Behrend’a, w którym, oprócz dobrego jedzenia, serwowano także ciasta własnego wyrobu, piwo z elbląskiego browaru oraz miejscową specjalność – wódkę „jemiołuszkę” (Seidenschwanz). Była to odmiana jałowcówki z odrobiną sardeli, którą chętnie spożywali kierowcy, ponieważ skutecznie eliminowała zapach alkoholu. W części ogrodowej tego zajazdu odbywały się latem potańcówki na które przyjeżdżali goście z pobliskiego Elbląga i Pasłęka.
Chlubą wsi były pomnikowe dęby akcentujące wschodni odcinek wiejskiej owalnicy. Mieszkańcy otaczali je opieką i byli dumni, że żyją w ich cieniu. Ozdobą przedwojennego Aniołowa było także sześć zabytkowych domów podcieniowych, które jednak nie dotrwały do naszych czasów.
W powojennej historii wsi niewątpliwie najciekawszą postacią był Roman Szarejko (1924-1976), który podczas II wojny światowej był pilotem 128. dywizjonu myśliwskiego Royal Canadian Air Force. Walczył między innymi nad Morzem Śródziemnym, gdzie zanotował kilka zestrzeleń samolotów niemieckich i włoskich. Zwany był „Kmicicem z Aniołowa” i jest jednym z bohaterów wydanej w 1975 r. powieści Bohdana Arcta „Lot bez lądowania”. Książka poświęcona jest polskim pilotom w czasie II wojny światowej, którzy walczyli w dywizjonie RAF-u. Po wojnie zaangażował się w działalność społeczną na rzecz wsi, a przede wszystkim w tutejszej straży pożarnej.
Lech Słodownik
Lech Słodownik
Źródło: Dziennik Elbląski
Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
ja #2307131 | 80.51.*.* 13 sie 2017 21:03
Dom podcieniowy jeden sie ostał jest i ma sie całkiem niezle
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz
Taaak #2306888 | 83.9.*.* 13 sie 2017 11:01
I potem ludzie przychodzą i myślą, że jakieś ruchańce czy parzybrody to miejscowe i tradycyjne jedzenie a to kolejna ściema przywleczona gdzieś ze wschodu
Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)