Trudne powojenne początki
2017-09-23 08:00:00(ost. akt: 2017-09-22 11:06:49)
W ubiegłą sobotę powiatowe dożynki odbyły się w Zielonce Pasłęckiej, która jawi się jako wieś zadbana i gospodarna. Przykładem tego są nagrody powiatowe, tutejsza straż pożarna i działająca pod jej auspicjami orkiestra dęta.
Początki jednak nie były takie łatwe. Dużą rolę w organizacji powojennego życia polskiego w tej wsi odegrała rodzina Romanowskich…
W czerwcu, lipcu i sierpniu 1945 r. napłynęła do Grünhagen polska ludność wysiedlona z Wołynia, z miast: Rożyszcze nad rzeką Styr, z Ulanik, Tarnorudy i Kopaczówki. Dla upamiętnienia stron ojczystych nadali tej miejscowości nazwę Wołyniec. Wówczas w najbliższej okolicy nie było księdza katolickiego, który mógłby nieść posługę duszpasterską w języku ojczystym wypędzonych. W tej sytuacji jedyny w powiecie pasłęckim ksiądz katolicki Niemiec Johannes Skerde podjął się sporadycznej opieki duszpasterskiej w Wołyńcu. Znał słabo język polski, toteż nie odprawiał mszy. Udzielił m.in. ostatniej spowiedzi Hipolitowi Romanowskiemu, stryjowi Bolesława Romanowskiego, zasłużonemu mocno dla powojennego Pasłęka i okolicy. Jak wspominał Bolesław Romanowski, przywiózł wówczas księdza Skerde furmanką z Pasłęka. Ksiądz chciał uczyć się języka polskiego, toteż kolegował się z pasłęckim inspektorem szkolnym Lipkowskim. Niestety, zachorował na tyfus i zmarł 13 września 1945 r.
W czerwcu, lipcu i sierpniu 1945 r. napłynęła do Grünhagen polska ludność wysiedlona z Wołynia, z miast: Rożyszcze nad rzeką Styr, z Ulanik, Tarnorudy i Kopaczówki. Dla upamiętnienia stron ojczystych nadali tej miejscowości nazwę Wołyniec. Wówczas w najbliższej okolicy nie było księdza katolickiego, który mógłby nieść posługę duszpasterską w języku ojczystym wypędzonych. W tej sytuacji jedyny w powiecie pasłęckim ksiądz katolicki Niemiec Johannes Skerde podjął się sporadycznej opieki duszpasterskiej w Wołyńcu. Znał słabo język polski, toteż nie odprawiał mszy. Udzielił m.in. ostatniej spowiedzi Hipolitowi Romanowskiemu, stryjowi Bolesława Romanowskiego, zasłużonemu mocno dla powojennego Pasłęka i okolicy. Jak wspominał Bolesław Romanowski, przywiózł wówczas księdza Skerde furmanką z Pasłęka. Ksiądz chciał uczyć się języka polskiego, toteż kolegował się z pasłęckim inspektorem szkolnym Lipkowskim. Niestety, zachorował na tyfus i zmarł 13 września 1945 r.
Dwa dni wcześniej dramatyczny list do władz kościelnych napisała Józefa Kwaśniewska, która w imieniu mieszkańców nowo zasiedlonej wioski błagała o przysłanie księdza. Wróciła z Syberii, była osobą bardzo wierzącą. Została nauczycielką, a z powodu jej głębokiej wiary, pasłęckie władze oświatowe wysłały ją później „karnie” do Łępna. Jej list doczekał się jednak szybkiej odpowiedzi, gdyż Kuria Biskupia poleciła, by ksiądz Józef Sikora zaopiekował się wiernymi w tej miejscowości.
Drugą nauczycielką była Jadwiga Michałowska. Organistą był w tym czasie Marian Romanowski. Jednak dopiero latem 1946 r. Wołyniec otrzymał stałego duszpasterza w osobie pochodzącego z Przemyśla księdza Jana Karasia (1902—†1980 Olsztyn). Przystąpił niezwłocznie do dostosowania kościoła do kultu katolickiego, a ważnym wydarzeniem tego okresu była erekcja w dniu 27 marca 1947 r. Drogi Krzyżowej, do której obrazy zostały przywiezione z Wołynia.
Gdy do Wołyńca przybyli pierwsi polscy mieszkańcy, było tu jeszcze około 100 Niemców, m.in. Konrad Zimbehl, Ida Fischer oraz Ida Sommerfeld z dziećmi. Ta ostatnia była żoną oficera Wehrmachtu i tak się złożyło, że oprócz dzieci niemieckich, urodziła później dzieci rosyjskie i… polskie! Pozostała też pielęgniarka Margarete Kaminski, która opiekowała się rannymi z katastrofy kolejowej w Zielonce Pasłęckiej, do której doszło w nocy z 22 na 23 stycznia 1945 r. Około godziny 23 na stojący na stacji pociąg–lazaret najechał pociąg przepełniony uciekinierami z kierunku Ostróda/Olsztyn.
Gdy do Wołyńca przybyli pierwsi polscy mieszkańcy, było tu jeszcze około 100 Niemców, m.in. Konrad Zimbehl, Ida Fischer oraz Ida Sommerfeld z dziećmi. Ta ostatnia była żoną oficera Wehrmachtu i tak się złożyło, że oprócz dzieci niemieckich, urodziła później dzieci rosyjskie i… polskie! Pozostała też pielęgniarka Margarete Kaminski, która opiekowała się rannymi z katastrofy kolejowej w Zielonce Pasłęckiej, do której doszło w nocy z 22 na 23 stycznia 1945 r. Około godziny 23 na stojący na stacji pociąg–lazaret najechał pociąg przepełniony uciekinierami z kierunku Ostróda/Olsztyn.
Wiele osób zostało zabitych i rannych. 23 stycznia 1945 r. sowieckie czołgi ostrzelały zablokowany na stacji inny skład z uciekinierami i żołnierzami niemieckimi, w wyniku czego zginęło ponad 150 osób. Zostali oni pochowani w zbiorowej mogile niedaleko stacji, której pierwszym polskim zawiadowcą był Kmita. Okupująca teren powiatu pasłęckiego armia sowiecka rekwirowała żywność, zasiewy na polach oraz płody rolne, nie licząc się w ogóle z potrzebami miejscowej ludności oraz władz. Już po zajęciu wsi zastrzelili siedmiu jej niemieckich mieszkańców.
Notowano dosyć często morderstwa na tle rabunkowym. Do takiego zdarzenia doszło też w Wołyńcu 27 września 1945 r. Tutejszy wójt Franciszek Szypszak, który miał wkrótce objąć stanowisko wójta w Mariance, sprzeciwił się kradzieży krowy przez dwóch sołdatów. Ci odstąpili od kradzieży, ale przejeżdżając samochodem obok furmanki, oddali serię z pepeszy w kierunku wójta, który jechał zawiadomić milicję w Pasłęku. Razem z wójtem zginął jego brat Michał Szypszak. Zdarzenie miało miejsce w pobliżu wiatraka. Pijaństwo żołnierzy sowieckich i „zabawy” zadziwiały wielu, którzy „również za kołnierz nie wylewali”, a przykładem tego jest do dziś w Zielonce Pasłęckiej postrzelana „jak sito” część dawnej kościelnej chorągiewki wiatrowej, eksponowanej przed kościołem.
Pierwszym, powojennym wójtem wsi został Maksymilian Malik, który znał kilka języków obcych, a sekretarzem gminy został Bolesław Romanowski. Sołtysem został Bronisław Regimowicz, a później Oktawian Leśniewicz.
Pierwszym, powojennym wójtem wsi został Maksymilian Malik, który znał kilka języków obcych, a sekretarzem gminy został Bolesław Romanowski. Sołtysem został Bronisław Regimowicz, a później Oktawian Leśniewicz.
W poniemieckiej szkole matematyki nauczała Genowefa Żemajtis, przeniesiona następnie do Pasłęka. Z chwilą otwarcia szkoły „tysiąclatki” po 1966 r., w starej szkole zamieszkali nauczyciele. W dawnej gospodzie Hahna zainstalowano pierwszy posterunek Milicji Obywatelskiej, a komendantem został Wacław Krasiński. Natomiast w gospodzie Zipreß’a prowadził początkowo prywatny sklep Stanisław Brodnicki, była też restauracja Jakubowskiego, gdzie przybywający „z powiatu towarzysze” chętnie sobie popijali. Urządzano tu cieszące się dużą popularnością zabawy taneczne. Później budynek przejęła Gminna Spółdzielnia Samopomoc Chłopska. Dzisiaj mieszka tu pięć rodzin.
Jedną z dwóch kuźni zajął Bronisław Torucki, a w poniemieckiej mleczarni zainstalował się Franciszek Krauze, ale nie była ona już czynna. W piekarni Hermanna Deckner’a działał krótko Zbigniew Kleparski, a następnie została ona przejęta przez Gminną Spółdzielnię Samopomoc Chłopska. W obejściu rzeźnika Karla Goldberg’a był jakiś czas posterunek Milicji Obywatelskiej, gdzie komendantem był Marian Goszcz. Później zamieszkała tutaj Stanisława Bogusławska. Po transformacji ustrojowej mieszkańcy wsi rozpoczęli stałą i aktywną współpracę z dawnymi, niemieckimi mieszkańcami. Łączył i łączy ich wspólny los – los wypędzonych z dawnych ojczyzn. Działania na tym polu budzą szacunek i uznanie.
Lech Słodownik
Lech Słodownik
Źródło: Dziennik Elbląski
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez