Tramwaje nie wyjadą z zajezdni? Miasto szykuje komunikację zastępczą

2017-09-28 16:39:08(ost. akt: 2017-10-01 19:31:26)

Autor zdjęcia: Arkadiusz Kolpert

Nie ma widoków na pomyślne zakończenie sporu między protestującymi pracownikami Tramwajów Elbląskich, a dyrekcją spółki. Motorniczy zapowiadają, że w najbliższy poniedziałek rozpoczną strajk ciągły. To oznacza, że tramwaje tego dnia zostaną w zajezdni. Miasto już przygotowuje komunikację zastępczą.
Od stycznia tego roku motorniczy Tramwajów Elbląskich domagają się podwyżek swoich wynagrodzeń. Najpierw chcieli, by było to 2 zł do stawki zaszeregowania oraz dodatkowych wynagrodzeń za pracę w niedzielę i święta - odpowiednio 10 i 15 zł. Po wielu rozmowach motorniczy zmienili swoje postulaty i obniżyli żądania. Zaproponowali dyrekcji spółki podwyżki w wysokości 1 zł od lipca tego roku oraz złotówki od stycznia 2018 r., a także wprowadzenie dodatku za pracę w niedzielę i w święta i regulacji związanych z corocznym wzrostem wynagrodzeń od 2019 r. Ta propozycja została także odrzucona.

Na początku września motorniczy przeprowadzili dwugodzinny strajk ostrzegawczy - 4 września, między godz. 6.30 a 8.30, tramwaje stały na pętlach. W trwającym ponad pół roku sporze odbyło się jeszcze spotkanie z mediatorem, ale nie przyniosło ono żadnych rozwiązań. Motorniczy zapowiedzieli więc strajk ciągły, który ma zostać wprowadzony od najbliższego poniedziałku.

— Od godziny 4 rano żadne wagony tramwajowe nie wyjadą z zajezdni na swoje trasy. Dopóki nie znajdziemy konsensusu, żeby porozmawiać o podwyżkach dla motorniczych tramwajów, strajk będzie trwał aż do odwołania — zapowiada Roman Kluczyk, przewodniczący Okręgu Północnego Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej.

Jeszcze w czwartek dyrekcja Tramwajów Elbląskich spotkała się ze związkami zawodowymi. A godzinę później konferencję prasową w tej sprawie zwołał prezydent Elbląga Witold Wróblewski.
— Uważam, że trzeba będzie przyjrzeć się całemu modelowi funkcjonowania komunikacji w mieście i być może wykonać audyty i zastanowić się, czy nie jest konieczna restrukturyzacja. Komunikacja powinna funkcjonować w sposób optymalny kosztowo. Po analizach ustaliliśmy zwiększenie uposażeń motorniczych nie o złotówkę, a o 50 groszy za godzinę od 1 lipca tego roku i 50 groszy podwyżki od stycznia 2018 r., z wyrównaniem do złotówki za czas od lipca do grudnia 2017 roku. Niestety, związkowcy tę propozycję odrzucili — mówi prezydent miasta.

Jednak związkowcy, którzy pojawili się przed Urzędem Miejskim twierdzą, że otrzymali propozycję o innej treści.
— Od dyrektora spółki otrzymaliśmy jedynie propozycję podniesienie stawki zaszeregowania dla każdego pracownika średnio o 50 groszy od lipca 2017 roku i średnio o 50 groszy od stycznia 2018 roku, tj. ok. 100 zł na osobę. Nie było mowy o wyrównaniu. Dyrektor przekazał nam też, że środki na podwyżki mają być w tym roku wygenerowane z puli, z której otrzymujemy coroczną, tradycyjną już premię świąteczną i z tzw. funduszu nagród. My uważamy, że to przesuwanie pieniędzy z garnka do garnka — tłumaczył Roman Kluczyk.

W sporze nastąpił pat, choć związkowcy deklarują, że nadal są otwarci na rozmowy. Podkreślają też, że gdyby propozycja którą przedstawił prezydent na konferencji z dziennikarzami padła na spotkaniu z nimi, byłaby warta rozważenia.
— Do poniedziałku zostało jeszcze trochę czasu. Jeśli nie dojdziemy do kompromisu, to w poniedziałek tramwaje pozostaną w zajezdni. Większość motorniczych weźmie udział w strajku — dodaje Kluczyk.

Miasto zaś jest już przygotowane na udrożnienie ewentualnego paraliżu miasta. Gdyby w poniedziałek tramwaje nie wyjechały na swoje trasy, zastąpi je trzynaście dodatkowych linii autobusowych, które zostaną skierowane w różne części miasta.
as