Biała dama z pałacu w Gładyszach
2017-10-22 08:00:00(ost. akt: 2017-10-20 12:40:59)
To zapomniana dzisiaj wieś sołecka w gminie Wilczęta, w której żyje około 320 mieszkańców. Niepozorne Gładysze położone są na skraju pagórkowatej okolicy, na granicy z gminą Orneta, nieco powyżej środkowego biegu rzeki Pasłęka.
Przed wojną Gładysze należały do powiatu pasłęckiego i były trzecią co do wielkości wsią w parafii Wilczęta. Znany matematyk, fizyk i podróżnik szwajcarski Johann Bernoulli (1667-1748), który podczas swojej podróży przez Brandenburgię, Pomorze i Prusy pojawił się również w Gładyszach, tak opisywał tą wieś w pierwszej połowie XVIII wieku: „Gładysze to jednocześnie hrabiowski pałac rodu Dohna, który łączy zarówno wyborne położenie, piękne widoki i nieporównywalne z niczym okolice, co również dotyczy licznych innych posiadłości i siedzib rycerskich hrabiów Dohna, w których w równym stopniu mają swój udział Natura, Sztuka i Fortuna”.
Przed wojną wieś słynęła z pałacu, którego fasada pomalowana była na żółtawo-złoty kolor, a pilastry i okna miały białe boniowania oraz z okazałych budowli dworskich, gospodarczych oraz przepięknego parku krajobrazowego.
Przed wojną wieś słynęła z pałacu, którego fasada pomalowana była na żółtawo-złoty kolor, a pilastry i okna miały białe boniowania oraz z okazałych budowli dworskich, gospodarczych oraz przepięknego parku krajobrazowego.
Dzisiaj w obrębie wsi znajduje się duży, otoczony fosą zdziczały park, kilka zarastających stawów oraz ruiny spalonego w 1986 r. pałacu z resztkami zabudowań przypałacowych i gospodarczych. Niewiele lepiej wyglądają niektóre zabudowania wsi. Patrząc na dzisiejsze Gładysze trudno uwierzyć, że przez 300 lat należały one do jednej z linii znanego arystokratycznego rodu von und zu Dohna, majętnego i wielce skoligaconego w Europie, patronów siedmiu kościołów i dziewiętnastu szkół, rezydującego na tych terenach już od połowy XVI wieku…
Wspomniany pałac został zbudowany w latach 1701-1704 według planów francuskiego hugenoty, wybitnego architekta Jean de Bodt. I tak jak każdy porządny pałac – także ten w Gładyszach miał swojego ducha. Była to okazjonalnie objawiająca się biała dama. Legenda głosiła, że bezdzietna pani domu chciała przekonać swego męża aby wbrew postanowieniom ustawy fideikomisowej - przekazał jej w testamencie Gładysze. Ponieważ mąż nie mógł, ani też nie chciał spełnić jej życzenia, groziła mu i przeklinała go jeszcze w godzinie swej śmierci.
Odebrało to jej, według legendy, spokój grobowy. Przy oprowadzaniu po pałacu przed 1945 r. nie zapomniano nigdy pokazać portretu zimno spoglądającej późniejszej zjawy z XVIII wieku, z odpowiednio ubarwioną opowieścią, celem obudzenia właściwego respektu u gościa. Poza tym poproszono trzech duchownych i w ich obecności, za zamaskowanymi drzwiami, w bocznej klatce schodowej, która odchodziła od głównej klatki schodowej, wyryto w belce krzyż, który miał wykląć ducha…
Obaj ostatni właściciele pałacu i dóbr w Gładyszach, bracia Wilhelm-Christoph i Carl-Emanuel (Eno) zu Dohna-Schlodien polegli w latach 1944 i 1945, walcząc w Wehrmachcie na froncie wschodnim. Ich matka z dwoma córkami uciekły z Gładysz mroźną zimą 21 stycznia 1945 r., częściowo powozem konnym, do Westfalii. Jedna z tych córek, Elisabeth, była w 1995 r. po raz drugi w Gładyszach razem z wybitnym dziennikarzem, publicystą i autorem książek Klausem Bednarzem, który kręcił wtedy znany film dokumentalny „Podróż po Prusach Wschodnich” (Eine Reise durch Ostpreußen) .
W filmie wspomina, że jak była w Gładyszach pierwszy raz w 1974 r., to w oknach pałacu wisiały jeszcze firany. Z końcem wojny nieuszkodzony pałac wpadł w ręce armii sowieckiej, która na jakiś czas urządziła w majątku kołchoz. Na wyposażeniu pałacu były jeszcze niektóre meble, piece, kominki, sztukaterie, rzeźby, obrazy i malowidła na ścianach. Od strony ogrodowej w dużych, drewnianych donicach stały ozdobne kwiaty. W stawach parkowych nowi osadnicy wiklinowymi koszami poławiali ryby, głównie liny i karasie.
W 1950 r. pałac został przejęty przez Państwowe Zakłady Zbożowe i eksploatowany jako magazyn. W 1960 r. przejął go miejscowy PGR. Organizowano w nim lokalne uroczystości, dożynki, zabawy taneczne, a teren parku był miejscem festynów. W latach 1965-1984 postępowała szybko dewastacja obiektu przez miejscową ludność, na skutek braku jakiegokolwiek zabezpieczenia. W 1984 r. pałac i park przejęła prywatna osoba, która zamiast prac zabezpieczających – dokonywała częściowej rozbiórki. Później stał pusty, jednakże podejmowano próby reperowania dach, aby umożliwić pełne odrestaurowanie. W końcu, w nocy z 16 na 17 lipca 1986 r. pałac padł ofiarą pożaru.
W międzyczasie rozebrano pięknie wykafelkowaną kuchnię oraz dwa budynki „kawalerskie” leżące nad już opróżnionym i zdziczałym stawem pałacowym. Spiżarnia spłonęła jeszcze wcześniej niż pałac. Stajnie runęły i zapadły się…Ciekawą pozostałością dawnych zabudowań dworskich w Gładyszach jest pochodząca z XIX w. podcieniowa kuźnia. Jest los też nie jest pewny, gdyż powoli popada w ruinę. W jej środku znajdują cztery sentencje, które w języku niemieckim brzmią: /Die Säulenhalle führt noch nicht zur rechten [Schmiede]/ Verborgen flammt der Herd, wo Arbeit krönt der Fri[ede]/ [D]a wird der schwächste Mensch des eignen Glückes [Schmid]/ Folgt treuer Demut [nur] des höchsten Meisters Schritt/ - co można przetłumaczyć jako: /Portyk [podcień] nie prowadzi jeszcze do prawdziwej kuźni / W skryciu płonie ognisko, gdzie pracę koronuje pokój / Tam najsłabszy człowiek staje się kowalem swego szczęścia / Tylko po wiernej pokorze postępuje [się] krokiem najwyższego Mistrza/.
Nowy właściciel Podągów pod Ornetą, który jest znanym w Europie producentem zdrowej żywności i odżywek dla dzieci, z niezwykłym pietyzmem odbudował przed kilku laty popadający w ruinę piękny pałac w Bogatyńskich (Tungen). Obecnie chodzą słuchy, że zamierza w podobny sposób zająć się ruinami pałacu w Gładyszach. Jeżeli otrzyma dofinansowanie z Unii Europejskiej, sprawy pójdą szybko. Jeżeli zaś nie, to będzie musiał oprzeć się na własnych zasobach finansowych i sprawa nieco potrwa.
Lech Słodownik
Lech Słodownik
Źródło: Dziennik Elbląski
Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
olga #2364800 | 83.23.*.* 1 lis 2017 10:34
Kiedyś nie było parafii w Wilczętach leczw DOBRYM
odpowiedz na ten komentarz
j23 #2360328 | 37.249.*.* 26 paź 2017 21:06
Pamiętam lak po II wojnie jako dzieci bawiliśmy się w tym pałacu,potwierdzam że takie piece,kafelki i inne elementy wyposażenia były.Niestety były to czasy gdzie wszelkie dobra przejęte po Niemcach były celowo niszczone i dewastowane za przyzwoleniem ówczesnych administratorów często przysyłanych przez komunistów z terenów wschodnich. Byli to ludzie prości,niewykształceni ideologicznie związani z bolszewikami. Ich celem nadrzędnym było niszczenie niemieckich obiektów architektonicznych,cmentarzy ,elektrowni i innych obiektów użyteczności publicznej. Były to działania skuteczne doprowadzając obiekty do całkowitej ruiny szabrując je ,w końcu doprowadzając do podpaleń i rozbiórek przez miejscową ludność i przyjezdnych szabrowników. Ryby w stawach zostały doszczętnie wyłowione,niekoniecznie przeznaczone do celów żywnościowych.Wystarczyło że by stworzyć odpowiednie przepisy żeby przejęte budowle przekazać pod zarząd powstałych PGR-ów lub władz lokalnych zakazując niszczenia i kradzieży pod rygorem karnym.To by pozwoliło w lepszym stanie zachowanie ich do czasów dzisiejszych.Niestety wszystko co zostało przejęte od Niemców przez Polaków było za przyzwoleniem władz z determinacją szabrowane,kradzione ,palone i do końca niszczone.Takie były rozkazy nowego sojusznika Polski. Jestem zbulwersowany że o tych sprawach wo ogóle się nie wspomina uznając za sprawę oczywistą do zaakceptowania.
Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz
D #2356094 | 77.254.*.* 22 paź 2017 09:30
Odbudowa pałacu ruszyła na przełomie września/października
Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz