Śmiertelnie cenny bursztyn. Historia kopalni w Palmnikach
2018-03-10 18:00:00(ost. akt: 2018-03-09 15:17:35)
Firma Stantien&Becker wybudowała w Palmnikach największą na świecie kopalnię bursztynu. Obecnie wydobywa się w niej 350 ton bursztynu rocznie. Historia kopalnie jest niezwykle ciekawa, ale też bardzo dramatyczna.
Za nami kolejne filmowe spotkanie „Elbląg na dużym ekranie”. Tym razem poświęcone było złotu północy, łzom bogów, jantarowi, czyli bursztynowi. A jak się okazuje Elbląg z wydobyciem, obróbką i handlem bursztynu związany jest od początku swych dziejów. Właśnie tędy prowadził szlak bursztynowy.
— Liczne znaleziska archeologiczne z IV i III w p.n.e. wskazują, że bursztyn tu obrabiano, a także nim handlowano. Pod koniec XIX wieku w Zalewie Kurońskim odkryto trzy tysiące różnych znalezisk bursztynniczych, pochodzących z okresu neolitu. Warsztaty bursztynnicze były również w osadzie Truso. Historycy twierdzą, że zanim powstał Gdańsk, to właśnie Elbląg był najważniejszym handlowym bursztynniczym portem — mówi Juliusz Marek, prowadzący cykl „Elbląg na dużym ekranie”.
A był to niezwykle cenny towar.
— Już Pliniusz Starszy (23 n.e) pisał już, że figurka człowieka wyrzeźbiona z bursztynu jest droższa od człowieka — opowiada Juliusz Marek. — Nie ma więc nic dziwnego w tym, że w Elblągu Krzyżacy ustanowili monopol na wydobywanie i posiadanie bursztynu. Dla przykładu: bursztyn wielkości małego palca był wart więcej niż wioska. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że wówczas pozyskiwano go głównie przez wyławianie z morskich fal. To dawało mniejsze okazy niż dzisiejsze wydobycie przemysłowe.
— Już Pliniusz Starszy (23 n.e) pisał już, że figurka człowieka wyrzeźbiona z bursztynu jest droższa od człowieka — opowiada Juliusz Marek. — Nie ma więc nic dziwnego w tym, że w Elblągu Krzyżacy ustanowili monopol na wydobywanie i posiadanie bursztynu. Dla przykładu: bursztyn wielkości małego palca był wart więcej niż wioska. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że wówczas pozyskiwano go głównie przez wyławianie z morskich fal. To dawało mniejsze okazy niż dzisiejsze wydobycie przemysłowe.
Warto wiedzieć, że w ówczesnych czasach za nielegalne posiadanie bursztynu groziła kara śmierci. Wprowadził ją w Elblągu pierwszy Wielki Mistrz Krzyżacki Herman von Salza. Dopiero w 1811 r. państwo pruskie zniosło monopol na handel i wydobywanie bursztynu.
— Wówczas zaczęły się pojawiać się w Elblągu pierwsze prywatne firmy bursztynnicze — mówi Juliusz Marek.
Najbardziej znana z nich to spółka Stantien&Becker, która najpierw na Mierzei Kurońskiej, a potem w okolicy wsi Palmniki (dzisiaj Jantarnyj w obwodzie kaliningradzkim) wybudowała największą kopalnię bursztynu na świecie.
— Kopalnia Stantien&Becker w latach 30. ubiegłego wieku wydobywała około 650 ton bursztynu rocznie. Prowadzono również prace badawcze i naukowe, w tym celu spółka zatrudniała geologów — podkreśla Juliusz Marek.
Najbardziej znana z nich to spółka Stantien&Becker, która najpierw na Mierzei Kurońskiej, a potem w okolicy wsi Palmniki (dzisiaj Jantarnyj w obwodzie kaliningradzkim) wybudowała największą kopalnię bursztynu na świecie.
— Kopalnia Stantien&Becker w latach 30. ubiegłego wieku wydobywała około 650 ton bursztynu rocznie. Prowadzono również prace badawcze i naukowe, w tym celu spółka zatrudniała geologów — podkreśla Juliusz Marek.
Późniejsza historia kopalni Stantien&Becker jest równie ciekawa, co tragiczna.
— Rozegrała się tutaj tragedia, o której wiemy dopiero od kilku lat. Kiedy zbliżał się front, likwidowano obóz Stutthof i zacierano wszelkie ślady jego istnienia. Likwidacja obejmowała także więźniów. Jeden z tych marszy wyruszył na wschód. Osiem tysięcy żydowskich więźniarek i więźniów skierowano do kopalni w Palmnikach. Dotarło ich tam zaledwie trzy tysiące. W kopalni były dwie sztolnie i hitlerowcy wpadli na pomysł, by zapędzić do nich więźniów i zalać sztolnie wodą. Nie zgodzili się na to dyrektor i nadzorca kopalni, następnego dnia znaleziono ich martwych. Tego planu nie zrealizowano, ale wymyślono drugi, równie okrutny. Wpędzono więźniarki do Bałtyku, a młodym mieszkańcom okolicznych wsi rozdano wódkę oraz broń i kazano strzelać. Ciała kobiet jeszcze latem wydobywano z morza. Dopiero kilka lat temu ta sprawa wyszła na jaw i jeden z rzeźbiarzy żydowskiego pochodzenia ufundował w Palmnikach pomnik. Są to ręce wzniesione do nieba, na których wyryto numery obozowe. Z tych ośmiu tysięcy więźniów przeżyło siedem kobiet i jeden mężczyzna — mówi Juliusz Marek.
— Rozegrała się tutaj tragedia, o której wiemy dopiero od kilku lat. Kiedy zbliżał się front, likwidowano obóz Stutthof i zacierano wszelkie ślady jego istnienia. Likwidacja obejmowała także więźniów. Jeden z tych marszy wyruszył na wschód. Osiem tysięcy żydowskich więźniarek i więźniów skierowano do kopalni w Palmnikach. Dotarło ich tam zaledwie trzy tysiące. W kopalni były dwie sztolnie i hitlerowcy wpadli na pomysł, by zapędzić do nich więźniów i zalać sztolnie wodą. Nie zgodzili się na to dyrektor i nadzorca kopalni, następnego dnia znaleziono ich martwych. Tego planu nie zrealizowano, ale wymyślono drugi, równie okrutny. Wpędzono więźniarki do Bałtyku, a młodym mieszkańcom okolicznych wsi rozdano wódkę oraz broń i kazano strzelać. Ciała kobiet jeszcze latem wydobywano z morza. Dopiero kilka lat temu ta sprawa wyszła na jaw i jeden z rzeźbiarzy żydowskiego pochodzenia ufundował w Palmnikach pomnik. Są to ręce wzniesione do nieba, na których wyryto numery obozowe. Z tych ośmiu tysięcy więźniów przeżyło siedem kobiet i jeden mężczyzna — mówi Juliusz Marek.
Zimą 1945 r. kopalnie zajęli Rosjanie.
— Bursztynu używali jak węgla, po prostu nim palili, żeby się rozgrzać — mówi Juliusz Marek. — Niektórzy żołnierze pochodzili z dalekich zakątków Azji i może po raz pierwszy widzieli bursztyn, nie znali jego wartości, a palił się dobrze, do tego pachniał wspaniale. W 1947 r. urządzono w kopalnie łagier dla więźniów wielu narodowości, także dla niepokornych Rosjan. W strasznych warunkach przygotowywali kopalnię do ponownego uruchomienia. W 1948 r. ruszyła ona ponownie i funkcjonuje do dzisiaj. Dzisiaj najcenniejsze kawałki bursztynu wysyłane są do moskiewskiego skarbca. Nazywane są głowami, ze względu na ich wielkość — dodaje.
— Bursztynu używali jak węgla, po prostu nim palili, żeby się rozgrzać — mówi Juliusz Marek. — Niektórzy żołnierze pochodzili z dalekich zakątków Azji i może po raz pierwszy widzieli bursztyn, nie znali jego wartości, a palił się dobrze, do tego pachniał wspaniale. W 1947 r. urządzono w kopalnie łagier dla więźniów wielu narodowości, także dla niepokornych Rosjan. W strasznych warunkach przygotowywali kopalnię do ponownego uruchomienia. W 1948 r. ruszyła ona ponownie i funkcjonuje do dzisiaj. Dzisiaj najcenniejsze kawałki bursztynu wysyłane są do moskiewskiego skarbca. Nazywane są głowami, ze względu na ich wielkość — dodaje.
Jak dzisiaj funkcjonuje kopalnia w Palmnikacha?
— Nazywa się Jantarnyj Kombinat nr 9, cyfra pochodzi od numeru dawnego łagru. Ekipa telewizyjna z Elbląga odwiedziła go jeszcze w czasach ZSRR. Dzisiaj wydobywa się tam 350 ton bursztynu rocznie. Jest to też miejsce ważne turystycznie dla obwodu kaliningradzkiego. W pobliżu jest jezioro, w którym można nurkować i oglądać zatopione niemieckie maszyny kopalniane — relacjonuje Juliusz Marek. — Sam kombinat również można zwiedzić. Po upadku Związku Radzieckiego przyznano, że w kopalni były bardzo słabe normy organizacyjne i techniczne, dlatego ze 100 kg wydobywanego bursztynu tylko 10 kg nadawało się do obróbki. Z tych dziesięciu w kombinacie pozostaje jeden kilogram, reszta jest wykradana przez pracowników. Zdarza się, że nie dostają oni przez pół roku wypłaty, a żeby załapać się tam do pracy, trzeba płacić słone łapówki w tysiącach dolarów. Tak bardzo opłaca się tam pracować za darmo. Tak to funkcjonuje do dzisiaj — dodaje.
Zalana kopalnia bursztynu Jantarnyj
daw
Czytaj e-wydanie
— Nazywa się Jantarnyj Kombinat nr 9, cyfra pochodzi od numeru dawnego łagru. Ekipa telewizyjna z Elbląga odwiedziła go jeszcze w czasach ZSRR. Dzisiaj wydobywa się tam 350 ton bursztynu rocznie. Jest to też miejsce ważne turystycznie dla obwodu kaliningradzkiego. W pobliżu jest jezioro, w którym można nurkować i oglądać zatopione niemieckie maszyny kopalniane — relacjonuje Juliusz Marek. — Sam kombinat również można zwiedzić. Po upadku Związku Radzieckiego przyznano, że w kopalni były bardzo słabe normy organizacyjne i techniczne, dlatego ze 100 kg wydobywanego bursztynu tylko 10 kg nadawało się do obróbki. Z tych dziesięciu w kombinacie pozostaje jeden kilogram, reszta jest wykradana przez pracowników. Zdarza się, że nie dostają oni przez pół roku wypłaty, a żeby załapać się tam do pracy, trzeba płacić słone łapówki w tysiącach dolarów. Tak bardzo opłaca się tam pracować za darmo. Tak to funkcjonuje do dzisiaj — dodaje.
Zalana kopalnia bursztynu Jantarnyj
daw
Czytaj e-wydanie
Źródło: Dziennik Elbląski
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez