Mówi, że w piekle już była. Niezwykłe sześć tysięcy kilometrów pani Elżbiety
2018-03-22 17:30:49(ost. akt: 2018-03-22 15:47:56)
Z wykształcenia i zawodu jest matematyczką. Mówi, że wędrówki hiszpańskimi szlakami drogi św. Jakuba odmieniły jej życie. Elżbieta Filipkowska, nauczycielka matematyki w Gronowie Górnym, przemaszerowała nimi już 6 tys. kilometrów.
Ona sama, chociaż z wykształcenia i zawodu jest matematyczką, nie liczy ilości kilometrów, które przewędrowała szlakami drogi św. Jakuba (Camino de Santiago).
— Nie spodziewałam się, że to aż tak imponująca liczba, gdyż dla mnie chodzenie po Camino to coś zwyczajnego. Te kilometry zliczył mój mąż — mówi.
Elżbieta Filipkowska na co dzień uczy matematyki w Zespole Szkół w Gronowie Górnym. Hiszpańskimi szlakami drogi św. Jakuba przewędrowała niewyobrażalną wręcz ilość kilometrów, bo aż 6 tysięcy! Powraca tam w każdej wolnej chwili, nieważne czy jest niemożliwie upalne lato, czy sypie śnieg. Jak mówi, właśnie tam czuje się wolna, szczęśliwa i życiowo spełniona.
Te wędrówki zmieniły całkowicie jej życie.
— Trochę wstyd mówić, jak to się zaczęło wszystko... Idąc pierwszy raz na Camino nie wiedziałam o szlaku nic. Kupiłam sobie małą, prostokątną miskę, zrobiłam w niej dziurki i przymocowałam na górę plecaka. Przez całą trasę nosiłam na plecach tę miskę. Założę się, że nie spotkacie nikogo na szlaku Camino z miską na plecach. Co chciałam z nią robić? Myślałam, że będą mnie bolały nogi i wieczorem je sobie w tej misce pomoczę. Takie właśnie miałam pojęcie o Camino, a przecież w każdym ze schronisk na trasie mamy do woli ciepłej wody... — mówi pani Elżbieta.
— Trochę wstyd mówić, jak to się zaczęło wszystko... Idąc pierwszy raz na Camino nie wiedziałam o szlaku nic. Kupiłam sobie małą, prostokątną miskę, zrobiłam w niej dziurki i przymocowałam na górę plecaka. Przez całą trasę nosiłam na plecach tę miskę. Założę się, że nie spotkacie nikogo na szlaku Camino z miską na plecach. Co chciałam z nią robić? Myślałam, że będą mnie bolały nogi i wieczorem je sobie w tej misce pomoczę. Takie właśnie miałam pojęcie o Camino, a przecież w każdym ze schronisk na trasie mamy do woli ciepłej wody... — mówi pani Elżbieta.
Inspiracją do pierwszej wędrówki był mąż.
— Chciał iść, więc powiedziałam mu: to idź, ale potem pomyślałam, że może i ja pójdę. Zaczęłam namawiać też naszego wówczas 18-letniego syna. Moje pierwsze Camino było więc cudowne, bo rodzinne. Dzisiaj mój mąż ma za sobą 8 tysięcy kilometrów jakubowymi szlakami. Syn, jak mówi, był z nami już dwa razy: pierwszy i ostatni, i mu wystarczy — mówi pani Elżbieta.
— Chciał iść, więc powiedziałam mu: to idź, ale potem pomyślałam, że może i ja pójdę. Zaczęłam namawiać też naszego wówczas 18-letniego syna. Moje pierwsze Camino było więc cudowne, bo rodzinne. Dzisiaj mój mąż ma za sobą 8 tysięcy kilometrów jakubowymi szlakami. Syn, jak mówi, był z nami już dwa razy: pierwszy i ostatni, i mu wystarczy — mówi pani Elżbieta.
Co takiego ma w sobie Camino, że stało się dla niej niemal nałogiem?
— Camino łączy trud i niewyobrażalne piękno. Gdy już pokonamy wszystkie małe i wielkie przeszkody na trasie, to przychodzi olbrzymie zadowolenie i my słabi rośniemy we własnych oczach — relacjonuje. — Przeszkód jest wiele. Zawsze powtarzam, że ja w piekle to już byłam. Gorąco, żar z nieba, suche powietrze i czerwona z gorąca gleba pod stopami, a człowiek idzie i idzie. Widziałam u ludzi stopy, które były jedną wielką raną. Ja też miałam taką stopę. Trzeba być jednak zawziętym. Wędrowałam kiedyś z dwoma mężczyznami, jeden z nich był zaledwie dwa miesiące po chemioterapii. Miał nowotwór nerki. Powiedział mi, że jego lekarz nie wie o tej pielgrzymce. Nie puściłby go na nią. Szedł i potykał się, zataczał, taki był słaby. Tacy ludzie też idą Camino. Spotkałam również Anię, która była po mastektomii. Słysząc takie historie, czymże jest mój ból stopy? Niczym. Jedna osoba, z którą wędrowałam, zmarła, bardzo to wówczas przeżyłam — dodaje.
— Camino łączy trud i niewyobrażalne piękno. Gdy już pokonamy wszystkie małe i wielkie przeszkody na trasie, to przychodzi olbrzymie zadowolenie i my słabi rośniemy we własnych oczach — relacjonuje. — Przeszkód jest wiele. Zawsze powtarzam, że ja w piekle to już byłam. Gorąco, żar z nieba, suche powietrze i czerwona z gorąca gleba pod stopami, a człowiek idzie i idzie. Widziałam u ludzi stopy, które były jedną wielką raną. Ja też miałam taką stopę. Trzeba być jednak zawziętym. Wędrowałam kiedyś z dwoma mężczyznami, jeden z nich był zaledwie dwa miesiące po chemioterapii. Miał nowotwór nerki. Powiedział mi, że jego lekarz nie wie o tej pielgrzymce. Nie puściłby go na nią. Szedł i potykał się, zataczał, taki był słaby. Tacy ludzie też idą Camino. Spotkałam również Anię, która była po mastektomii. Słysząc takie historie, czymże jest mój ból stopy? Niczym. Jedna osoba, z którą wędrowałam, zmarła, bardzo to wówczas przeżyłam — dodaje.
Jak mówi, tych sześc tysięcy kilometrów, na które złożyło się wiele wędrówek, wywróciło jej życie o 360 stopni.
— Moje ulubione trasy to Camino Primitivo (Droga Pierwotna) oraz Camino del Norte. Na 6 tysięcy kilometrów złożyło się wiele różnych wędrówek. Każda z nich to inna bajka, inne przeżycia, inni ludzi. Camino wędrują wierzący i ateiści — mówi. — Co może sprawić Camino? Na przykład to, że skończy się studia licencjackie i to w dziedzinie, w której wcale nie jest się dobrym. Wkurzało mnie to, że ludzie, którzy ze sobą wędrują, mogą swobodnie rozmawiać, śmiać się razem, dyskutować przy kolacji. Ja nie znałam hiszpańskiego. Moim jedynym językiem obcym był niemiecki i słabiutki angielski. Żeby podczas kolejnych wypraw więcej nie czuć tego zakłopotania, to zaczęłam studia z języka hiszpańskiego i skończyłam je z wynikiem bardzo dobrym. Włożyłam w to bardzo dużo pracy i emocji. W życiu nie ma rzeczy niemożliwych.
— Moje ulubione trasy to Camino Primitivo (Droga Pierwotna) oraz Camino del Norte. Na 6 tysięcy kilometrów złożyło się wiele różnych wędrówek. Każda z nich to inna bajka, inne przeżycia, inni ludzi. Camino wędrują wierzący i ateiści — mówi. — Co może sprawić Camino? Na przykład to, że skończy się studia licencjackie i to w dziedzinie, w której wcale nie jest się dobrym. Wkurzało mnie to, że ludzie, którzy ze sobą wędrują, mogą swobodnie rozmawiać, śmiać się razem, dyskutować przy kolacji. Ja nie znałam hiszpańskiego. Moim jedynym językiem obcym był niemiecki i słabiutki angielski. Żeby podczas kolejnych wypraw więcej nie czuć tego zakłopotania, to zaczęłam studia z języka hiszpańskiego i skończyłam je z wynikiem bardzo dobrym. Włożyłam w to bardzo dużo pracy i emocji. W życiu nie ma rzeczy niemożliwych.
Camino zmieniło też jej stosunek do ludzi.
— Jestem dzisiaj lepszym człowiekiem. Nie mówię już tak często „nie”, uśmiecham się dużo więcej niż dawniej, kocham ludzi, a kiedyś ich tylko lubiłam. Pracuję w trudnych warunkach, bo praca nauczyciela jest bardzo stresująca, a Camino dało mi spokój. Dało też szczęście, bo przecież człowiek musi być w życiu szczęśliwy — wyjaśnia.
— Jestem dzisiaj lepszym człowiekiem. Nie mówię już tak często „nie”, uśmiecham się dużo więcej niż dawniej, kocham ludzi, a kiedyś ich tylko lubiłam. Pracuję w trudnych warunkach, bo praca nauczyciela jest bardzo stresująca, a Camino dało mi spokój. Dało też szczęście, bo przecież człowiek musi być w życiu szczęśliwy — wyjaśnia.
Jak dodaje, Camino de Santiago to droga dla każdego. Każdy przeżywa ją na inny sposób.
— Warto przejść te kilometry, żeby zrozumieć coś wielkiego, znaleźć radość w zwykłych czynnościach, spotkać wspaniałych ludzi. Dzisiaj mam przyjaciół w wielu miejscach na świecie, właśnie dzięki Camino — mówi pani Elżbieta.
— Warto przejść te kilometry, żeby zrozumieć coś wielkiego, znaleźć radość w zwykłych czynnościach, spotkać wspaniałych ludzi. Dzisiaj mam przyjaciół w wielu miejscach na świecie, właśnie dzięki Camino — mówi pani Elżbieta.
Klub Przyjaciół Pomorskiej Drogi Świętego Jakuba od maja zaprasza w każdą drugą sobotę miesiąca na wędrówki Pomorską Drogą Świętego Jakuba. Pielgrzymi mają do pokonania drogę z Braniewa aż do Niedźwiedzicy. Osoby, które ukończą trasę (podzieloną oczywiście na odcinki będą mogły otrzymać brązową odznakę Pomorskiej Drogi Świętego Jakuba.
daw
daw
Źródło: Dziennik Elbląski
Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Stefan #2468856 | 83.9.*.* 23 mar 2018 08:08
a kleszczy pani nie złapała w tych paprociach?
odpowiedz na ten komentarz
Polonistka #2468846 | 46.170.*.* 23 mar 2018 07:46
"(...) wywróciło jej życie o 360 stopni." - czyli nic się nie zmieniło :D Co za nieuk to pisał?
odpowiedz na ten komentarz