Niesamowite wyzwanie Roberta Karasia. W sobotę sprawdzian we Francji

2018-05-25 07:20:00(ost. akt: 2018-05-25 07:31:05)
Robert Karaś został wyróżniony w lutym podczas plebiscytu na 10. najpopularniejszych sportowców woj. warmińsko-mazurskiego. Na zdjęciu z żoną

Robert Karaś został wyróżniony w lutym podczas plebiscytu na 10. najpopularniejszych sportowców woj. warmińsko-mazurskiego. Na zdjęciu z żoną

Autor zdjęcia: Arkadiusz Kolpert

Pochodzący z Elbląga Robert Karaś wystartuje w rozpoczynających się w sobotę mistrzostwach Francji w triathlonie. To będzie dla niego jeden z ważniejszych sprawdzianów przed mistrzostwami świata w ultra triathlonie, które odbędą się pod koniec lipca.
Robert Karaś podczas mistrzostw Francji będzie się ścigał na długim dystansie, czyli 3,8 km pływania, 180 km na rowerze i 42 km biegu.
— Jaką mam taktykę na te zawody? Na pewno dam z siebie wszystko. A jeżeli chodzi o taktykę, to zobaczymy. Wszystko klaruje się w trakcie wyścigu. Będę ją dostosowywał do sytuacji podczas wyścigu — powiedział „Dziennikowi Elbląskiemu”.

To będzie jego drugi start w tym roku. Wcześniej wziął udział w mistrzostwach Izraela. Upadek podczas wyścig kolarskiego spowodował, że nie dotarł jednak do mety.
— Prowadziłem, ale się wywróciłem. Był bardzo silny boczny wiatr i zwiało mnie z trasy. Tam były bardzo ostre zjazdy, podczas których osiągało się prędkość 80-90 kilometrów na godzinę. Na moim rowerze nie było to możliwe do wykonania, powinienem mieć mniejsze koła, byłem za lekki, a był silny, mocny wiatr — mówi.

Mistrzostwa we Francji będą dla niego sprawdzianem przed poważniejszym zadaniem, które czeka go pod koniec lipca. 28-letni triathlonista z Elbląga przygotowuje się do mistrzostw świata w ultra triathlonie, które odbędą się w Lensahn na północy Niemiec (28-29 lipca). Uczestnicy będą się ścigali na dystansie potrójnego ironmana. To oznacza, że będą musieli przepłynąć 11,4 km, później przejechać na rowerze 540 km, a na koniec przebiec 126,6 km. To ponad 30 godzin ekstremalnego wysiłku. Karaś chce wygrać, a przy okazji powalczyć o nowy rekord świata na tym dystansie. Obecny wynosi 31 godzin i 47 minut.

— Jak mój organizm zniesie takie wyścig? Nie mam pojęcia. Podczas podwójnego ironmana w ubiegłym roku miałem taki moment, że nogi zaczęły mi się robić miękkie na około 300 kilometrze, ale przetrzymałem to — wspomina.
By zmierzyć się z tym ekstremalnym wzywaniem Karaś solidnie się przygotowuje już od początku tego roku. Trenował nie tylko w rodzinnym Elblągu i okolicach, ale również podczas obozu w Hiszpanii.

Obecnie trenuje sześć dni w tygodniu, a każdego dnia ma trzy treningi. To daje od 25 do 27 godzin tygodniowo spędzonych na ćwiczeniach.
— W pierwszych miesiącach tego roku w tygodniu zaliczałem 30-35 godzin treningów. Teraz trwają krócej, ale są za to intensywniejsze. To ma pomóc mi wyszlifować formę i wyjść na wyższy poziom. Wiem, że muszę tak trenować, by ukończyć tak długi dystans — mówi.

W kwietniu podczas treningu kolarskiego zaliczył groźny upadek w Rybinie koło Nowego Dworu Gdańskiego.
— Na drodze był korek i wyprzedzały mnie samochody. By im to ułatwić zjeżdżałem coraz bliżej krawężnika. I w końcu się przewróciłem. Stało się to, gdy jechałem z prędkością około 50 kilometrów na godzinę — opowiada. — Upadłem na kręgosłup, nie mogłem ruszyć łokciami, nadgarstkami. Wielu kierowców się zatrzymało, widziałem nad sobą tylko gadające głowy... Taki szok.

Upadek zakończył się w miarę szczęśliwie. Po jednodniowym pobycie w szpitalu mógł wrócić do domu.
— Bałem się, że jestem mocno połamany, a jednak stało się inaczej. Miałem pęknięte nadgarstki. Bolały mnie przez jeden-dwa tygodnie, jednak nie zrezygnowałem w tym czasie z treningu. Na ręce zakładałem usztywniacze — wspomina.

Dwa lata temu zrezygnował z pracy strażaka w Nowym Dworze Gdańskim. Całe siły skierował na sport. Jest nie tylko zawodnikiem, ale również trenerem. W prowadzonej przez siebie szkółce triathlonu ma obecnie 35 zawodników.
— Są z całej Polski. Jestem z nimi w stałym kontakcie. Co tydzień sprawdzam, co robili oraz planuję im kolejne treningi — opowiada.

Jego sukcesy doceniła m.in. Vistula, której został ambasadorem.
— Podczas rozmowy ze mną mówili, że chcą wspierać sportowców, którzy robią niesamowite rzeczy. Cieszę się bardzo. To zaszczyt, bo ambasadorami Vistulii są m.in. Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Robert Lewandowski — mówi.
Jednym z pierwszych owoców jest filmik reklamowy, w trakcie którego Karaś mówi m.in. o tym jak rodziła się jego triathlonowa pasja.
— Pomysł na triathlon narodził się po obejrzeniu filmu, w którym zawodnicy skrajnie wyczerpani docierali do mety. Jak to zobaczyłem, to pomyślałem sobie, że chcę tego spróbować, że chcę to przeżyć. Kocham to, co robię — opowiada triathlonista z Elbląga.
AKT