Baronowa ze wsi Śliwica

2018-06-16 08:00:00(ost. akt: 2018-06-15 13:41:01)
Pałac w Śliwicy zbudowany ok. 1910, spalony pod koniec stycznia 1945 roku

Pałac w Śliwicy zbudowany ok. 1910, spalony pod koniec stycznia 1945 roku

Autor zdjęcia: arch. Lecha Słodownika

Wieś Śliwica położona w gminie Rychliki, była już wzmiankowana na tych łamach przy okazji zabytkowego spichlerza i jego sygnaturki dachowej, która popada w nieuchronną ruinę.
Śliwica to dawny majątek ziemski leżący w pobliżu pochylni Kąty na Kanale Elbląskim. Ciekawą postacią w nowożytnych dziejach tego majątku była urodzona tutaj w 1909 r. Sigrid von Perbandt. Podczas chrztu, w nowo wybudowanym pałacu w Śliwicy, z udziałem pastora z Jelonek, otrzymała imiona: Estera-Sigrid-Isabella-Gustava-Jenny… Jej ojcem był mjr Martin von Perbandt a matką Estera - baronówna von Troschke, z rodu wywodzącego się z Czech, a następnie zamieszkałego na Śląsku.

Jedno odgałęzienie tego rodu było polskie - baronowie von Truczka. Jej najstarszy brat, płk sztabu generalnego Leopold v. Troschke, uczył pracy sztabowej oficerów japońskich i zginął w 1914 r. we Flandrii. Drugi brat płk P. baron v. Troschke był komendantem Oflagu w Murnau w Bawarii, gdzie osadzeni byli polscy oficerowie, jeńcy z kampanii wrześniowej 1939 r. Utrzymywał z nimi przyjazne kontakty za co został dyscyplinarnie odwołany. Po tym fakcie popełnił samobójstwo. Natomiast ród Perbandt’ów wywodził się ze starej szlachty wschodniopruskiej a ich rodowe dobra były w Sambii, jak również w m. Długa (niem. Langendorf) w powiecie bartoszyckim.

Właśnie stąd pochodzili Perbandt’owie ze Śliwicy (niem. Nahmgeist). Legendarnym protoplastą tego rodu miał być Prus „Sklode” (ok.1200-1260) i z tego powodu poszczególni męscy potomkowie używali przydomka „Sklode”. Według baronowej Sigrid von Perbandt „ostatni Sklode” – Albrecht Sklode von Perbandt (ur. 1927) zginął 14.2.1945 r. w ciężkich walkach ulicznych w Zinten (obecnie Korniewo w obwodzie kaliningradzkim). Znany pisarz niemiecki Theodor Fontane napisał dramat „Nalube” traktujący o jednym z Perbandt’ów z Langendorfu, również w jego powieści „Szach z Wuthenow” pojawia się niejaki Perbandt.

Nowy właściciel majątku w Śliwicy mjr Martin von Perbandt był zawodowym oficerem, a wcześniej stacjonował w Grudziądzu. W czasie I wojny światowej przebywał m.in. w koszarach w Berezie Kartuskiej, gdzie sportretował go jeden z Polaków, do których, nota bene, był pozytywnie nastawiony. Krzewił tradycje konserwatywno-monarchistyczne i nie tolerował „czerwonych”, podobnie zresztą jak większość szlachty wschodniopruskiej. Należał do Zakonu Joannitów i w pasłęckim odłamie tego zakonu miał ugruntowaną, mocną pozycję.

Wracając do tytułowej baronowej; podstawy wiedzy zdobywała w szkole powszechnej w Śliwicy, którą jej ojciec przysposobił z kupionej wcześniej gospody (budynek zachował się do dzisiaj). Jednocześnie pobierała prywatne lekcje w domu, gdzie m.in. nauki na fortepianie uczyła ją niejaka Rauch, przybyła aż z Szanghaju! Jej interpretacja preludium „deszczowego” Des-dur F. Chopina zrobiła na młodej adeptce fortepianu niezapomniane wrażenie. W wieku 12 lat przebywała na pensji w Królewcu, a później uczyła się w tamtejszym gimnazjum im. Królowej Luizy. W 1935 r. wyszła za mąż za doktora filozofii Ferdynanda Clauss’a, późniejszego profesora, z którym rozeszła się w 1940. Z tego związku miała jedynego syna, który również doktoryzował się i… świetnie poznał język polski.

Już od młodych lat Sigrid von Perbandt interesowała się Polską i Polakami. Oczytana wszechstronnie w literaturze dotyczącej Prus Wschodnich, poznała również klasykę literatury polskiej, a w jej domowej biblioteczce w pałacu w Śliwicy nie mogło zabraknąć „Quo Vadis” H. Sienkiewicza oraz „Sławy i chwały” J. Iwaszkiewicza. Fascynował ją świat szlachty polskiej na Kresach, który, jak stwierdziła pewnego razu, był o wiele ciekawszy niż porównywalne życie szlachty wschodniopruskiej. Stąd też wysoko ceniła polską inteligencję, „tak niemiłosiernie przetrzebioną w Katyniu i w Powstaniu Warszawskim”. Podkreślała, że „Polacy to ludzie z nerwem, intelektualni akrobaci, dla których język francuski nie stanowił problemu”.

W czasie II wojny światowej w dobrach jej ojca w Śliwicy nie było robotników przymusowych, ale byli pod nadzorem wachmana jeńcy sowieccy i jeńcy francuscy z Bretanii. Była tu pochodząca zza Buga Polka, „także wypędzona ze swojej ojczyzny”. Sigrid von Perbandt interesowała się polonikami w powojennej prasie niemieckiej, znała działalność J. Piłsudskiego i tragiczne okoliczności śmierci gen. W. Sikorskiego, wg książki Davida Irvinga „Mord z racji stanu”. W wielu podstawowych sprawach zachowywała dystans i własną ocenę. W czasie wojny miała z tego powodu zatarg a następnie postępowanie karne z nazistowskiej ustawy „o podstępnej i zdradzieckiej złośliwości” (tzw. Heimtückegesetz).

Sprawa dotyczyła zapewne twórczości literackiej Sigrid von Perbandt, co spowodowało interwencję szefa kancelarii Hitlera i NSDAP – Obergruppenführera SS (gen. armii) Filipa Bouhler’a. W 1939 r. opublikowała zbiór noweli „Wśród pruskich bogów” (Unter der Göttern Preußens) a w 1943 r. opublikowała powieść „Cienie wilków” (Die Schatten der Wölfe). Jej twórczość była znana niektórym mieszkańcom Śliwicy i okolic. Była apolityczna i nie należała do żadnego wyznania, ale raził ją szowinizm narodowy oraz „agresywna retoryka namolnych, klerykalnych bigotów”. Działalność Świętej Inkwizycji uznawała za haniebną kartę w historii kościoła katolickiego. Do końca życia interesowała się sprawami Polski i Polaków, zwłaszcza po przełomie 1989. Czytając enuncjacje prasy niemieckiej, krytycznie podchodziła do antysemickich akcentów w działalności duszpasterskiej ks. H. Jankowskiego.

Zauważała przy tym, że hierarchia niemieckiego kościoła protestanckiego i katolickiego miała nieporównywalnie mniejsze znaczenie i wpływ na życie państwa, niż w ówczesnej Polsce. Sigrid von Perbandt w dniu 20.1.1945 r. opuściła z rodzicami Śliwice i zaprzęgiem konnym udała się do stacji kolejowej w Nowej Wsi-Cierpkie, a stąd ostatnim pociągiem do Elbląga. Następnie przez Kaszuby, Pomorze etc. dotarła do Szlezwiku-Holsztynu. Mieszkała później w Hanowerze, by na stałe osiąść we Freiburgu (Badenia-Wirtembergia). Tu zmarła 15.7.1999 r., na 32 dni przed ukończeniem 90 lat. Nigdy po wojnie nie odwiedziła rodzinnej Śliwicy, ale pozostawiła po sobie ciekawe dokumenty, archiwalia oraz kilkanaście obszernych listów adresowanych do niżej podpisanego.
Lech Słodownik

Źródło: Dziennik Elbląski

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. xxx #2520086 | 188.47.*.* 16 cze 2018 09:47

    Sława i chwała opublikowana była znacząco po II wojnie. ciekawe jak baronowa miała ją w biblioteczce w śliwicy?

    odpowiedz na ten komentarz