Obchody rocznicy zbrodni na Wołyniu. "Tam, gdzie nawet Pan Bóg w niebie z aniołami tylko po polsku rozmawia"

2018-07-11 14:43:13(ost. akt: 2018-07-11 14:47:29)
W uroczystościach wzięli udział m.in. ostatni świadkowie wydarzeń na Wołyniu

W uroczystościach wzięli udział m.in. ostatni świadkowie wydarzeń na Wołyniu

Autor zdjęcia: Aleksandra Szymańska

Po raz pierwszy w Elblągu odbyły się uroczystości związane z upamiętnieniem Polaków zamordowanych na Wołyniu w 1943 roku. W środę (11.07) pod Pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego zebrali się kombatanci, władze samorządowe i elblążanie.
75 lat temu, 11 lipca 1943 roku, niedziela zapowiadała się upalnie. Słońce przygrzewało mocno, na niebie nie było widać ani jednej chmurki. Polacy zamieszkujący wschodnie kresy Rzeczypospolitej, mieszkańcy dawnego województwa wołyńskiego, zaczynali powolne przygotowania do popołudniowej mszy świętej. Nie dane im było jednak zaznać spokojnej kontemplacji podczas niedzielnego kazania.

— Tego dnia nastąpiła skoordynowana akcja oddziałów tzw. Ukraińskiej Powstańczej Armii i części ludności ukraińskiej na 99 polskich miejscowości na Wołyniu. 11 lipca 1943 roku, według szacunków historyków zginęło ok. 8 tysięcy Polaków. To było apogeum wydarzeń zwane "krwawą niedzielą". Ale cała akcja zaczęła się już pod koniec 1942 roku. Wtedy to kierownictwo Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów podjęło decyzję o eliminacji ludności polski z terenów zamieszkałych przez ludność ukraińską — mówił Wojciech Milewski, prezes Stowarzyszenia im. gen. bryg. Bolesława Nieczuja-Ostrowskiego, organizatora obchodów. — Początkowo były to apele i wezwania do Polaków, by opuścili zamieszkane ziemie. Potem groźby, które szybko przerodziły się w mordy. 9 lutego 1943 roku w miejscowości Parośla zostało zamordowanych prawie 200 Polaków. Dalsze mordy trwały w kolejnych dniach i miesiącach. Od początku 1944 roku akcja OUN-UPA przeniosła się także na tereny Galicji Wschodniej i lubelszczyzny. Ocenia się, iż w zbrodni wołyńskiej zginęło od 140 do 170 tysięcy Polaków. Najczęściej byli w bestialski sposób mordowani.

Krwawe wydarzenia na Wołyniu doskonale pamięta Stanisław Soroczyński, jeden z ostatnich świadków rzezi.

— Żyliśmy tak zgodnie: Ukraińcy i Polacy obok siebie. Były wspólne uroczystości, w tym religijne, zabawy, spotkania... I wszystko zniszczyli nacjonaliści, którzy zaczęli głosić, że "Ukraina ma być czysta jak szklaneczka". Mówiło się, że tyle, ile było dni w roku, tyle metod mordów na Polakach mieli ukraińscy nacjonaliści. Miałem wtedy zaledwie 10 lat i do dziś pamiętam te ciężarne kobiety, którym wyrywano żywcem płody z łona i w to miejsce wsypywano szkło lub karmę dla świń i wrzucano do chlewa, by zwierzęta dopełniły końca. Pamiętam niemowlaków zabijanych uderzeniami o węgła domów, tych którzy ginęli od ciosów siekier, zdekapitowanych, oskalpowanych... Pamiętam księży, którym wbijano w głowę gwoździe, na podobę cierniowej korony, którą nosił Chrystus. Tych księży nabijano potem na pal, oblewano benzyną i podpalano. "Leć aniołku do nieba", tak śmiali się z nich oprawcy — wspomina pan Stanisław.

W Woronczynie, rodzinnej miejscowości pana Stanisława, nacjonaliści ukraińscy zamordowali 96 Polaków. Rodzinie Soroczyńskich udało się uciec.

— Pomógł nam sąsiad, Ukrainiec. Ukrył nas u siebie, a w nocy wyprowadził na pola. Ryzykował swoje życie, bo nacjonaliści okrutną śmiercią karali swoich rodaków za pomoc okazaną Polakom. Szacunki mówią nawet o 30 tysiącach zabitych Ukraińców — mówi pan Stanisław.

W wyniku eliminacji Polaków z Wołynia, wschodnie kresy opuściło około pół miliona rodaków. Wielu z nich, tak jak rodzina pana Stanisława, przybyło po 1945 roku na ziemie odzyskane, m.in. do Elbląga. Tutaj spotkali innych Polaków z Wołynia, którzy przeżyli podobne masakry.

W uroczystościach pod Pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego wzięli także udział elbląscy samorządowcy i radni Rady Miejskiej.

— Musimy pamiętać o bohaterach kresów, którzy ginęli za Ojczyznę, o tysiącach dzieci, kobiet i starców, którzy nie mogli się nawet bronić. Wszyscy oni mają prawo do pamięci, prawo do godnych mogił opisanych nazwiskiem. Tak jak wspominamy ofiary II wojny światowej, powstania warszawskiego, zbrodni katyńskiej i reżimu sowieckiego, tak winniśmy oddać hołd ofiarom ludobójstwa na Wołyniu. Musimy pamiętać nie po to, by potępiać, lecz po to, by bliscy mogli zapalić znicz na grobie, po to by narody Polski i Ukrainy budowały wzajemny szacunek i pojednanie w oparciu o prawdę. I po to, by przestrzec potomnych, by nigdy ich to nie spotkało — mówił Marek Pruszak, Przewodniczący Rady Miejskiej.

W 2009 r. polski Sejm przyjął uchwałę stwierdzającą, że wydarzenia na Wołyniu miały znamiona ludobójstwa. Przyjęto także rezolucję ustanawiającą 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej. Wprowadzone święto wywołało kontrowersje. Największe sprzeciwy budziło określenie masakry mianem ,,ludobójstwa”. Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko wyraził obawy, że sformułowanie może być wykorzystywane do manipulacji historycznej. Ale wcześniej tamtejszy parlament zlikwidował znany z czasów ZSRR Dzień Obrońcy Ojczyzny i proklamował Dzień Obrońcy Ukrainy. To nowe święto wojska przypada na 14 października - dzień utworzenia UPA. Do dziś pamięć o Wołyniu na linii Polska-Ukraina to temat wrażliwy i złożony. Nie można jednak wiązać mordów na Polakach z całą społecznością ukraińską. Bo wojna nigdy nie jest czarno-biała. Część Ukraińców nie popierała rzezi. Dodatkowo w akcjach odwetowych i samoobrony zginęło wielu cywilów ukraińskich.
as

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. ttr #2534727 | 95.171.*.* 11 lip 2018 23:01

    Kiedy pomnik w Elblągu ofiar ukraińskiego ludobójstwa na Polakach na Wołyniu?

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz