Bogata historia codziennej herbaty

2018-08-11 08:00:00(ost. akt: 2018-08-14 19:01:39)
Ziołowe lato w bibliotece

Ziołowe lato w bibliotece

Autor zdjęcia: Aleksandra Szymańska

Dzisiaj chętnie sięgamy zarówno po herbatę czarną, zieloną, jak i białą. Mało jednak kto wie, że historia herbaty jest owiana wieloma tajemnicami. Początków szukać trzeba oczywiście w Państwie Środka, czyli w Chinach.
Herbata to napój, po który codziennie sięgają miliony ludzi na całym świecie, ale nie zastanawiają się pewnie zbyt długo nad jej historią. Tajniki tego boskiego płynu odkrywał wczoraj Jakub Tomasz Woźniak, podczas kolejnego wykładu z cyklu „Ziołowe lato w bibliotece”.

— Najpopularniejsza historia herbaty opowiada o tym, jak odkrył ją mityczny cesarz Shennong już w 2737 roku przed naszą erą. Legenda głosi, że Cesarz ze względów zdrowotnych pił wyłącznie gorącą wodę. Pewnego razu, gdy odpoczywał w ogrodzie, do jego garnuszka z wodą wpadło kilka liści nieznanego dotąd krzewu. Woda z dodatkiem liści miała bardzo przyjemny aromat, a jak się później okazało smak również — opowiadał Jakub Woźniak. — Odkrycie herbaty przypisuje się także Bodhidharmie, który podczas wielogodzinnych medytacji zasnął. Aby się ukarać odciął sobie powieki, którymi cisnął o ziemię, a w tym miejscu wyrósł krzew. Po spróbowaniu liści z tego krzewu Bodhidharma stwierdził, że mają one działanie pobudzające, odprężają i poprawiają jego koncentrację.

Którejkolwiek z legend, by wierzyć, to jedno jest pewne: początków herbaty szukać trzeba oczywiście w Państwie Środka, czyli w Chinach. Choć najpierw spożywanie tu herbaty było cokolwiek osobliwe, bo albo raczono się liśćmi tego krzewu „na surowo”, albo sproszkowane liście dodawano do... zupy.

Tradycję parzenia i kulturę picia herbaty opisał nieco później, bo w VIII w n.e kapłan buddyjski Lu Yu. Chińczycy przez bardzo długi czas strzegli swojej tajemnicy dotyczącej herbaty. W 803 r. mnich Dengyo Daishi zdobył nasiona krzewu herbacianego i zabrał je ze sobą do Japonii, gdzie rozpoczęto uprawę herbaty i tam powoli zaczęła się rozwijać kultura jej picia.

A jak herbata zawędrowała do Europy? Cóż, by spróbować tej delicji, Europejczycy musieli na nią poczekać kilka wieków. A jeśli ktoś sądzi, że herbatę zawdzięczamy Anglikom, którzy dziś znani są ze swojego zamiłowania do iście brytyjskiego five o'clock (popołudniowej herbatki), jest w ogromnym błędzie. Na stary kontynent herbatę przywieźli bowiem Portugalczycy, którzy w XVI wieku pierwsi dotarli do Chin. Stamtąd przywieźli ze sobą herbatę, jako towar orientalny.

Początkowo herbata nie miała wielu zwolenników. Poza smakiem, który znacząco różnił się od europejskiego piwa czy miodu, jej liście były drogie i tylko niewielka grupa zainteresowanych mogła sobie na nie pozwolić. Jednak jej popularność z roku na rok rosła.

— W 1610 r. znaczące ilości herbaty sprowadziła do siebie Holandia, a dopiero w 1658 r. herbata oficjalnie zagościła w Wielkiej Brytanii, do której przywiozła ją Katarzyna Braganza. Wiek później była ona już najpopularniejszym napojem, choć popołudniowy zwyczaj picia herbaty zrodził się nieco później — opowiadał Jakub Woźniak.

Przepięknie rozwinęła się tradycja picia herbaty w Rosji. Od XVII wieku była tam traktowana jako napar, który rozgrzewa, pobudza i przy którym można odpoczywać w towarzystwie. Do dziś Rosjanie najczęściej sięgają po liście herbaciane i w tradycyjny sposób zaparzają je w dużej ilości wody w samowarze. Tak silny koncentrat herbaty jest rozlewany do szklanek (obowiązkowo!) i wówczas dopiero dolewa się gorącej wody. W Rosji przyjęło się też spożywać herbatę z cukrem lub owocami. Popularne jest też podawanie napoju z marmoladą truskawkową czy malinową.

A co z naszym podwórkiem?
— W Polsce pierwsze wzmianki o herbacie można odnaleźć m.in. w liście króla Jana Kazimierza Wazy do swojej małżonki Marii Ludwiki datowanym na 1662 rok. Monarcha prosił w nim królową, by ta podpytała na francuskim dworze, „ile należy brać herbaty i ile cukru dla tych, którzy chcą ją używać” — mówił Jakub Woźniak.
W herbacie rozsmakowali się także elblążanie, ale znacznie później, bo dopiero w XVIII wieku. Świadczą o tym artefakty, jakie odkryli tutejsi archeolodzy.

— Pierwszy wóz z herbatą wjechał do Elbląga w 1707r. Od tego momentu herbata znajdywała u nas coraz więcej amatorów. Elblążanie pili ją na styl zachodni, parząc napar w eleganckich, fajansowych imbryczkach i pijąc napój z porcelanowych filiżanek. Najchętniej sięgali po herbatę czarną i zieloną — opowiadał Woźniak.

Warto w tym miejscu powiedzieć o kilku zaletach zielonej herbaty, często niedocenianej ze względu, jak niektórzy twierdzą, na jej gorzkawy, trawiasty smak. Tymczasem wystarczy tylko umiejętnie zaparzyć ten napój, by rozkoszować się niespotykanym smakiem i bogactwem aromatu "zielonki".

— Chińską zieloną herbatę parzymy około 2-3 minut w temperaturze wody nieco niższej od czarnej, od 70 do 80 stopni. Absolutnie nie można jej zalewać wrzątkiem, bo herbata momentalnie nabierze goryczy — zastrzegał herbaciarz.

Dzisiaj, niestety, modernizm wygrywa z tradycją i coraz częściej, by zaoszczędzić na czasie, sięgamy po tzw. herbaty w torebkach, czyli ekspresowe. Nie dziwmy się jednak, że smak, który odnajdziemy po zalaniu saszetki wodą, będzie daleki od ideału. Nie znajdziemy tam bowiem szlachetnych, posiekanych liści, ale zwykły proszek, który z prawdziwą herbatą ma niewiele wspólnego. A jak się okazuje, łatwo jest zostać mistrzem w parzeniu herbaty. Wystarczy pamiętać o kilku rzeczach: używać dobrej, miękkiej wody, gotować ją tylko raz, dobierać temperaturę wody względem parzonego gatunku herbaty i przestrzegać czasu parzenia napoju. I tyle. Kolejny krok to już chwila relaksu, z filiżanką aromatycznego naparu.
as

Źródło: Dziennik Elbląski