Grają melodie, które przetrwały wiele wieków. "Są w stanie konkurować z dzisiejszą muzyką"

2018-08-25 08:00:00(ost. akt: 2018-08-24 11:59:44)
Zespół Fleurdelis, który powstał w 2015 roku, tworzą Paulina, Miłosz i Jędrzej. W niedzielę wystąpią w Pasłęku

Zespół Fleurdelis, który powstał w 2015 roku, tworzą Paulina, Miłosz i Jędrzej. W niedzielę wystąpią w Pasłęku

Autor zdjęcia: archiwum zespołu

Melodie, które gramy, były tak dobre, że przetrwały wiele wieków w świadomości ludzi. O graniu muzyki dawnej opowiadają członkowie zespół Fleurdelis, który będzie można usłyszeć w niedzielę podczas VII Jarmarku Bartłomieja w Pasłęku.
Zespół Fleurdelis tworzą Paulina, Miłosz i Jędrzej. Zespół powstał w 2015 r. Mówią o sobie: „trzej muszkieterowie, poszukujący swojego muzycznego D’Artagnana”. Obecnie gra z nimi Piotr, perkusista.

— Jak wchodzi się na ścieżkę dawnej muzyki?
— Dróg na pewno jest kilka. Wielu muzyków zaczynało swą przygodę od bractw rycerskich, a tam, zagłębiwszy się w kulturę i sztukę średniowiecza, stwierdzali, że chcą pójść w kierunku muzyki. W naszym przypadku największy wpływ miało obcowanie z muzyką dawną od czasów dziecięcych za sprawą rodziców i środowiska, w jakim dorastaliśmy. Po latach okazało się, że muzyka dawna i folk siedzą w nas tak głęboko, że musimy stworzyć własny zespół.

— Muzyka przyciąga do odtwórstwa historycznego, czy odtwórstwo przyciąga do muzyki?
— Jest to transakcja wiązana. W momencie, w którym interesujesz się muzyką średniowieczną, prędzej czy później trafisz w odtwórstwo historyczne. Z drugiej strony, kiedy odtwarzasz średniowiecze, to trafiasz na przeróżne dziedziny rekonstrukcji. Są też, oprócz rycerzy, przeróżni rzemieślnicy, specjaliści od wosku, strojów, kuchni, łowiectwa, są zielarze, alchemicy, są i muzycy. Każdy może w odtwórstwie historycznym znaleźć swoją niszę i robić to, w czym się czuje dobry.

— Instrumentów o osobliwych nazwach i budowie raczej nie da się znaleźć w każdym sklepie muzycznym?
— Instrumenty, na których gramy, to w większości instrumenty rzemieślnicze, robione na zamówienie przez określonego specjalistę. Nie są one ani tanie, ani łatwe do dostania, ale jak się wie, gdzie szukać, to można znaleźć wiele replik instrumentów dawnych. Czasem tylko trzeba na nie zaczekać ładnych kilka miesięcy.

— Co potem? Czy granie jest „tak, jak drzewiej bywało”, czy jednak wymaga wyobraźni, własnej inwencji?
— Jest kilka możliwości podejścia do tematu. Są zespoły, które za cel stawiają sobie jak najwierniejsze oddanie oryginalnego brzmienia i muzycznych form czasów dawnych. My staramy się pójść krok dalej i pobawić się trochę muzyką dawną. Bierzemy melodie i konteksty historyczne, po czym staramy się nadać im bardziej współczesną, przystępniejszą dla dzisiejszego słuchacza formę. Okazuje się, że utwory mające ponad 500 lat, potrafią mieć nie gorszy „pazur”, niż dzisiejsze utwory rockowe.

— Skąd się bierze i jak się dobiera repertuar?
— Większość muzyki dawnej jest nam znana, dzięki zachowanym traktatom i manuskryptom. Są w nich melodie, kroki taneczne oraz opis, jak je ówcześnie wykonywano. Dzięki takim pozycjom, jak „Czerwona Księga z Montserrat”, „Chansonnierr du Roi”, „Cantigas de Santa Maria”, mamy dostęp do setek średniowiecznych melodii.

— Zespół ma różnych słuchaczy: wikingów, Krzyżaków, polskiego króla, Słowian no i współczesnych.
— Staramy się, żeby muzyka, którą gramy, była atrakcyjna zarówno dla odtwórców, jak i słuchaczy niezwiązanych z rekonstrukcją. Z drugiej strony, melodie, które gramy, są najstarszymi na świecie „evergreenami”. Melodiami, które były tak dobre, że przetrwały wiele wieków w świadomości ludzi. Szybko wpadają w ucho i jeśli odpowiednio się je „dopieści”, to są w stanie spokojnie konkurować z muzyką rozrywkową dzisiejszych czasów.

— Słuchacze powinni siedzieć, stać prosto i słuchać w zadumie, czy mogą sobie pozwalać na stukanie nóżką w rytm, podrygiwanie?
— Nasza muzyka jest absolutnie do tańca i do przeżywania. Nie chcielibyśmy, żeby ludzie przychodzili na nasze koncerty jak do filharmonii. Muzyka od zawsze miała charakter społeczny, plemienny. Jej celem było wywołanie w ludziach żywych emocji i możliwość podzielenia się nimi z innymi.
Kiedy grasz nieźle na jakimś instrumencie, prędzej czy później przychodzi ochota na granie swoich własnych utworów. U nas nie jest inaczej. Mamy kilka utworów, które sami wymyśliliśmy, i które w procesie twórczym wystylizowały się na utwory średniowieczne.

— Czy graliście już w Pasłęku, w okolicach?
— Uczestnictwo w Jarmarku św. Bartłomieja będzie naszą pierwszą przygodą z Pasłękiem. Mamy nadzieję, że uda nam się tutaj wrócić.
W sezonie letnim dużo podróżujemy po Warmii i Mazurach. W tym roku graliśmy już w Ostródzie, pod Grunwaldem, w Nidzicy, w Szczytnie i w Morągu. Każda z tych imprez rekonstrukcyjnych była wyjątkowa na swój własny sposób. I za każdym razem zabieramy ze sobą niesamowite wspomnienia.


Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Olafffik #2563165 | 188.206.*.* 25 sie 2018 10:05

    O Elblągu nic nie piszecie. To teraz. Paslek? Burmistrz kazał? Czy trzeba się podlizac??

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)