Miłość mocniejsza niż kamień. Są małżeństwem od 70 lat

2018-10-16 10:00:18(ost. akt: 2018-10-16 14:41:51)
Anna i Władysław Dworzeccy z Tolkmicka obchodzili 70-lecie małżeństwa

Anna i Władysław Dworzeccy z Tolkmicka obchodzili 70-lecie małżeństwa

Autor zdjęcia: Anna Dawid

Pochodzą z Wileńszczyzny, gdzie byli sąsiadami, lecz nigdy tam się nie spotkali. Poznali się w Tolkmicku w 1947 roku, pokochali i przeżyli ze sobą 70 lat. Nam opowiedzieli o tym, jaka jest ich recepta na udane małżeństwo.
Anna i Władysław Dworzeccy obchodzili niezwykłą rocznicę, kamienne gody, czyli 70-lecie małżeństwa. Poznali się w Tolkmicku w 1947 r. On był rybakiem na Zalewie Wiślanym, ona niedawno przyjechała z Białogardu, gdzie zatrzymała się na krótko po powrocie z sześciu lat zesłania w Kazachstanie.

— Na Wileńszczyźnie, gdzie oboje się urodziliśmy, mieszkaliśmy od siebie może 10 kilometrów... Jednak to nie tam się poznaliśmy, a w Tolkmicku — wspomina pani Anna. — Mój brat był tu rybakiem, Władysław również, więc odwiedzał nas i tak to się między nami zaczęło. Po wojnie bardzo dużo młodzieży przyjechało do Tolkmicka i wszyscy byliśmy niemal jak wielka rodzina. Wszyscy się znaliśmy i lubiliśmy, chociaż poprzyjeżdżaliśmy z różnych stron Polski. Samo miasto było wówczas mocno zniszczone, dużo budynków było rozwalonych, ale Tolkmicko z tamtego okresu zapamiętałam jako piękne — dodaje.

Anna i Władysław, po dwunastu miesiącach znajomości, pobrali się 21 sierpnia 1948 r. w tolkmickim kościele.
— Miałam wówczas 20 lat, mąż 24 lata. Doskonale pamiętam tamten dzień — mówi pani Anna. — Z początku padał deszcz, ale jak szliśmy do ślubu, to była już piękna pogoda. Może była to dobra wróżba na nasze wspólne, 70 lat... Wesele? Mieszkanie było małe, to w jednym pokoju były tańce, a w drugim przyjęcie. Mąż był rybakiem, więc uwędziliśmy węgorzy, nasmażyliśmy rybi i takie to było wesele. Jednak wystarczyło do dobrej zabawy, bo w tamtych czasach ludzie umieli się bawić. Po dwóch latach urodził się nam pierwszy syn, później na świat przyszli kolejni dwaj.
Pani Anna zajmowała się dziećmi, mąż był rybakiem na Zalewie Wiślanym.

— Mąż pracował jako rybak aż do 1986 r., czyli do emerytury. To była bardzo ciężka praca, łodzie mieliśmy wiosłowe, nieco później dopiero zaczęto montować w nich silniki. Czasami ja i dzieci też byliśmy zatrudnieni do stawiania sieci na ryby, czy przy kopaniu robaków na przynętę — wspomina. — W Tolkmicku było około dziesięciu załóg rybackich i zdarzało się, że ryb brakowało. Jednego roku musieliśmy zbierać i sprzedawać szyszki, żeby mieć z czego żyć. Było nam bardzo ciężko, po prostu zaczynaliśmy od niczego: mąż miał wojskową łyżkę z widelcem, ja miałam dwa talerze i to był cały nasz majątek. Wszystkiego dorobiliśmy się ciężką pracą. Ludzie teraz mają dużo łatwiej.

Jaka jest ich recepta na bycie razem przez 70 lat?
— Trzeba ciężko pracować, wtedy nie myśli się o innych sprawach, nie myśli się o głupotach. Jak są dzieci, to im się serce oddaje. Troszczy się, żeby były zdrowe, by dobrze je wychować — odpowiada pani Anna. — Powiem tak: gorąca miłość to jest, gdy się jest młodym. Później jest przyzwyczajenie, potem przychodzą troska i wielka przyjaźń. Wiadomo, że przez te wszystkie lata było różnie w naszym małżeństwie, czasem się kłóciliśmy, ale o tym trzeba zapomnieć. Człowiek wierzący musi umieć darować wszystkie winy. Trzeba też konsultować ze sobą wszystkie ważne sprawy, my do dzisiaj tak robimy. No cóż... czasem mąż się denerwował, gdy coś chciałam inaczej, niż on zrobić. Było to takie moje małe zwycięstwo.
Do tej pory państwo Dworzeccy doczekali się: trzech synów, pięciu wnucząt oraz trójki prawnucząt.

— Babcia jest bardzo elegancką kobietą, lubi się wystroić, dobrze wyglądać. Gdy przychodzę do niej w butach na obcasach, to zawsze je musi przymierzyć. Ona jest "twardą" osobą, ale jednocześnie delikatną i kobiecą — mówi Maria Dworzecka, wnuczka Anny i Władysława. — Mam 23 lata i przyjaźnię się z 90-latką, świetnie się dogadujemy. Dzwonimy do siebie na ploteczki. Dziadek bardzo interesuje się bieżącymi wydarzeniami, komentuje je na bieżąco. Oboje są bardzo ciepłymi, kochającymi ludźmi. Są też dla mnie wielkim przykładem miłości. Między nimi jest wielka przyjaźń, której można tylko pozazdrościć. Bardzo bym chciała mieć męża, który ze mną wytrzyma 70 lat. Podziwiam ich, że są ze sobą tacy zgodni.

Jak przyznaje pani Anna, nie ma małżeństwa bez kłótni, ale trzeba umieć znaleźć w życiu kompromis.
— Nie można przeżyć ze sobą siedemdziesięciu lat i nigdy się nie kłócić. Nawet jak się ludzie bardzo kochają, to nie jest po prostu możliwe. Trzeba jednak umieć sobie wybaczać, potrafić ze sobą rozmawiać, a my to potrafimy. Co będzie dalej w naszym małżeństwie? Będzie to, co nam Bóg przeznaczył. Teraz trzeba się umieć cieszyć każdym dniem — mówi pani Anna.
Uroczystość z okazji 70-lecia małżeństwa pani Anny i pana Władysława odbyła się w tolkmickim kościele.
daw

Źródło: Dziennik Elbląski