Święty Mikołaj z Pasłęka wolontariuszem roku!

2018-12-08 08:00:00(ost. akt: 2018-12-07 10:08:44)
Izabela Malinowska z Pasłęka

Izabela Malinowska z Pasłęka

Autor zdjęcia: arch. prywatne

Co roku, tuż przed Bożym Narodzeniem, Izabela Malinowska zakłada czerwoną kurtę i spodnie obszyte białym futerkiem, do tego czerwoną czapę. Obowiązkowo wąsy i białą brodę. Z workiem pełnym prezentów, jako Święty Mikołaj przemierza ulice Pasłęka.
Izabela Malinowska z Pasłęka od sześciu lat jest... Świętym Mikołajem. Przygotowuje i rozdaje około sześćset paczek najmłodszym mieszkańcom swojego miasta. Do akcji, którą sama wymyśliła, a która tak pięknie się rozwinęła, zaangażowała na początek rodzinę i znajomych. Dzisiaj pomagają jej też obce osoby: piszą, dzwonią, mailują, pytają, jak pomóc Świętemu Mikołajowi. Piszą nawet z zagranicy.

Początki akcji były jednak trudne, ale i zabawne, jak sama przyznaje pani Izabela.
— Gdy po pierwszej akcji rozdawania paczek wróciłam do domu, to mąż rozłożył ręce i spytał: O matko, gdzie ty Iza byłaś? Miałam porwane spodnie, ponieważ kupiłam najtańszy strój Mikołaja. Był uszyty z lichego materiału, ale tylko na taki w tamtym momencie było mnie stać. Pierwsza akcja? Nakupowałam cały worek słodyczy, owoców, orzechów i chodziłam po mieście. Dzwoniłam dzwoneczkiem w ręku, przywoływałam dzieci, robiliśmy sobie zdjęcia — wspomina pani Izabela.

Dlaczego postanowiła zostać Świętym Mikołajem?
— To proste. Kocham uśmiech dzieci. W dzieciach jest tylko sama prawda, one nie umieją kłamać. Uwielbiam więc z nimi rozmawiać. Wraz z upływającymi latami gubimy w sobie tę szczerość, a dzieci są szczere aż do bólu. Pomyślałam więc, dlaczego nie zostać Mikołajem? Zaczynałam kompletnie sama. Męża "zatrudniłam" na etapie Rudolfa, pomaga mi też syn — mówi pani Izabela. — Mamo, po co ty to robisz za darmo, pyta czasem mój syn. Przecież to jest taki biznes, miałabyś kupę szmalu? Jednak pieniądze to nie wszystko, ja uwielbiam pomagać. Sama wiele nie mam, ale uwielbiam się dzielić. Gdy szykuję akcję i widzę, że czegoś brakuje, to uciułam własne pieniądze, żeby do niej dołożyć.

Przygotowania do akcji "Święty Mikołaj" zaczyna już pół roku przed Bożym Narodzeniem.
— Mikołaj musi myśleć praktycznie, po postu szukam sponsorów. Jak? A różnie. Mąż się czasem może i wstydzi za mnie... Idziemy ulicą i widzę pana, który wiem, że prowadzi firmę. Podchodzę, wyjaśniam, że Mikołaj potrzebuje pomocy. Chodzę i proszę, i ludzie pomagają. Nie ma takich, którzy by mi odmówili. Bardzo pomagają mi mniejsze firmy. Paczki muszą być bogate. Musi być maskotka, zabawka i obowiązkowo słodycze — mówi pani Izabela.

Magazyn Świętego Mikołaj jest po prostu u niego w domu... Paczki przygotowuje sam.
— Chociaż chętnych do pomocy nie brakuje, to muszę sama wiedzieć, co trafia do paczki. Prezenty zajmują całe mieszkanie, w dużym pokoju nie można nawet dojść do okna — śmieje się pani Izabela. — Segreguję: to dla dziewczynki, to dla chłopca, żeby potem nie było rozczarowania przy otwieraniu paczki.

W ubiegłym roku Izabela Malinowska rozdała 600 paczek. Na placu w centrum miasta czekał na nią tłum dzieci. Akcja, którą organizuje, znana jest nawet za granicą.
— Ludzie pomagają. Wczoraj zadzwoniła do mnie pani z miejscowości Osiek i mówi: mam dla pani kilka worków maskotek. Odpowiadam: ja nie mam auta, nie mam jak ich przywieźć i już za chwilę znajduje się chętny, by pomóc w transporcie. Jest mnóstwo takich ludzi. Dzisiaj mam też już profesjonalny strój. Zaoszczędziłam i kupiłam w internecie taki droższy — mówi pani Izabela.

Jak przyznaje, Mikołaj ma też chwile zwątpienia.
— Robię to wyłącznie dla dzieci. Nawet, gdy jest mi pod górkę, gdy coś się dzieje nie tak, gdy ktoś coś złego mi powie, ja się nie zrażam. Nie umiem przestać być świętym Mikołajem. Kiedy wezmę na ręce dziecko, kiedy ono siądzie mi na kolanach i spojrzy mi, czyli Mikołajowi w oczy... Mikołaj jest dla dziecka niczym kosmita, to nie jest człowiek z tego świata. To jest ktoś bardzo ważny. Nieraz już mówiłam sobie: ja to zostawię, nie daję rady, nie mam zdrowia i nerwów. Ale gdy przypomnę sobie oczy tych dzieci wpatrzonych w Mikołaja, to nie potrafię. Póki jestem zdrowa, będę Świętym Mikołajem — podkreśla pani Izabela.

Kobieta pomaga też domom dziecka. Już 19 grudnia wystąpi w programie "Jaka to melodia" na antenie TVP1 i jeśli uda się jej wygrać, to pieniądze przeznaczy na paczki dla podopiecznych Domu Dziecka w Elblągu.
— Każdego roku odwiedzam tam dzieci z paczkami. Stamtąd nie sposób wyjść bez łez. Staram się być twarda, bo przecież Mikołaj musi być uśmiechnięty, ale kiedy się bierze takie maleństwo na ręce i przytula, to człowiek się rozkleja. One tam bardziej niż inne dzieci czekają na Mikołaja — mówi pani Izabela.

W życiu pani Izabeli jest wiele dzieci, ale jedno zapamiętała szczególnie.
— Szłam w przebraniu Mikołaja chodnikiem, mocno sypał śnieg, ledwo niosłam ciężki worek cukierków. Z drugiej strony ulicy dochodzi mnie ciche wołanie: Mikołaju, Mikołaju! Odwracam głowę: woła mnie mały chłopczyk. Zaczęłam iść w jego kierunku, on w moim. Spotkaliśmy się w pół drogi, na ulicy. Zatrzymał się ruch, żaden z kierowców nawet nie zatrąbił. Chłopczyk mówi do mnie: Mikołaju, ja czekałem na ciebie. Z worka wyciągnęłam słodycze, powsuwałam do kieszonek jego kurtki. On nie reagował, stał niczym zahipnotyzowany. On przecież spotkał Świętego Mikołaja. To było dla mnie najpiękniejsze podziękowanie — wspomina pani Izabela.

Izabela Malinowska 12 grudnia br. odbierze nagrodę "Wolontariusz Roku 2018", którą przyznaje starosta elbląski.
Anna Dawid

Źródło: Dziennik Elbląski