Podwyżki w budżetówce są, ale to zbyt mało?

2019-02-04 11:51:51(ost. akt: 2019-02-04 12:06:18)

Autor zdjęcia: Materiały prasowe

W tym roku elbląski samorząd będzie musiał znaleźć prawie 11 mln złotych na podwyżki dla nauczycieli. A wzrostu swoich płac domagają się kolejne grupy pracowników samorządowych.
Do końca 2020 roku wynagrodzenia nauczycieli mają wzrosnąć o 15,8 proc. w porównaniu z początkiem 2018 roku. Pierwszy, pięcioprocentowy etap podwyżek został wdrożony w 2018 roku. Drugi został przeprowadzony 1 stycznia. Od tego roku pensje nauczycieli wzrosną o kolejne 5 proc.

Władze Elbląga przyznają, że miejski budżet na ten rok jest przygotowany realistycznie, ale jednocześnie przyznają, że miasto na razie nie może doczekać się dodatkowych pieniędzy z subwencji rządowych, które miałyby pokryć m.in. wydatki na wspomniane podwyżki wynagrodzeń nauczycieli. W porównaniu do 2018, w tym roku Elbląg na ten cel musi wydać z własnych środków prawie 11 mln złotych.

A to nie jedyny problem, bo podwyżek domagają się kolejne grupy pracowników samorządowych. Protestowali już m.in. pracownicy żłobków (chcą 1000 zł podwyżki) oraz pracownicy socjalni elbląskiego MOPS-u. Pod koniec stycznia ci ostatni przystąpili do akcji "Pomoc społeczna się wykrwawia. Jak mówili, w ten właśnie sposób chcą zwrócić uwagę na "skandaliczne warunki swojej pracy i niskie wynagrodzenia". W budżecie miasta zaplanowano wprawdzie środki na 3-procentowe podwyżki w sferze budżetowej.

— Jesteśmy na początku roku i stać nas na 3 procent. Nigdy nie uważałem, że w budżetówce są wysokie zarobki. Jedno chciałem podkreślić, nie można rezygnować z inwestycji, po trzeba dać podwyżki. To jest nieprawda — podkreślał prezydent Witold Wróblewski pod koniec stycznia br.

Na to, że regulacje płac pracowników w sferze budżetowej to relikt lat przeszłych, wskazuje zaś radny Paweł Fedorczyk (PiS).

— 3 procent wzrostu tych płac to jest jedynie czynnik waloryzacyjny. Pewną biedę powoduje tu sytuacja ze wzrostem minimalnego wynagrodzenia: pracownik z wieloletnim stażem pracy zarabia 100-150 zł więcej niż ta osoba, która np. została świeżo zatrudniona — mówi radny Fedorczyk. — Oczywiście, tego nie da się zrobić w jednym roku, potrzebny jest plan na kolejne lata z pewną gwarancją dla pracowników, bo co jeżeli to są właśnie te tłuste lata? I za np. cztery lata nie będzie już takiej możliwości i nie będzie już nawet tych 3 procent. Trzeba wzmóc działania i pozyskać dochody, żeby je podzielić: przeznaczamy miliony złotych na wielkie inwestycje, co też jest ważne, bo i o rozwój chodzi, ale nie zapominajmy także o ludziach.
as