Coraz więcej zachorowań na odrę. "W ciągu najbliższych lat wrócimy do sytuacji, jaką mieliśmy 40 lat temu"

2019-02-13 13:07:58(ost. akt: 2019-02-13 13:17:58)
Marek Jarosz, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Elblągu

Marek Jarosz, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Elblągu

Autor zdjęcia: Marek Lewandowski

Od 2018 roku w całej Polsce odnotowywane są kolejne ogniska zachorowań na odrę. Coraz więcej chorych jest także w województwie warmińsko-mazurskim. O tym, że szczepionki są najbardziej skuteczną metodą walki z chorobami zakaźnymi rozmawiamy z Markiem Jaroszem, dyrektorem Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Elblągu.
— Jak się kształtuje sytuacja epidemiologiczna na terenie naszego miasta i powiatu. Z corocznych raportów wynika, że niestety są choroby zakaźne, które do nas wracają.
— Taki problem mamy teraz z odrą. Przez ostatnie 15 lat, do 2018 roku, tych zachorowań mieliśmy średnio 100 w całym kraju. Większość z nich dotyczyła osób innej narodowości, które zachorowania zawlekały na nasz teren. Tak znikoma ilość zachorowań była efektem odporności populacyjnej, jaką dają tylko szczepienia obowiązkowe, wykonywane na poziomie blisko 100 procent. Dzięki właśnie ochronie populacyjnej dzieci, które ze wskazań lekarskich nie mogły być i nie były szczepione oraz inne osoby wrażliwe były chronione przed chorobami – odrą, a także błonicą, chorobą Heine-Mediny itp.. Niestety, w ciągu ostatnich paru lat ta dobra sytuacja zaczęła się pogarszać. Zmniejszyła się dyscyplina społeczna i chęć poddawania się obowiązkowi szczepień ochronnych. Te postawy reprezentowane najpierw tylko przez garstkę rodziców z roku na rok upowszechniały się. W ubiegłym roku wyszczepialność spadła do poziomu 95 procent, który jest uznawany za granicę bezpieczeństwa. Można przypuszczać, że jeśli tempo rozwoju ruchów antyszczepionkowych utrzyma się na tym samym pułapie, to wyszczepialność przekroczy ten pułap. Nie oznacza to wprawdzie, że natychmiast eksploduje nam odra (jest pewna bezwładność tego mechanizmu), ale jedno jest pewne - w ciągu najbliższych kilkunastu lat wrócimy do sytuacji, jaką mieliśmy 40 lat temu.

—  Wydaje się to dziwne, że w XXI wieku, w dobie postępu, świetnie wykształceni ludzie są przeciw szczepieniom. Skąd się to bierze?
— Różne doniesienia i opinie, które stanowiły pożywkę do wzrostu nastrojów antyszczepionkowych sprawiły, że spora grupa ludzi przyjmuje jako wiarygodne negatywne wiadomości na temat szczepień. Tymczasem kolejne lata przynoszą nam dowody na to, że teorie, które były budowane 20 lat temu, były nieprawdziwe. Dawno są zdeaktualizowane, ale żyją własnym życiem i stanowią dobrą pożywkę dla rozpowszechniania się zjawiska, jakim jest niechęć do szczepień. Wydaje się, że ten problem nie dotyczy wyłącznie kwestii medycznej, wynikającej np. z niepożądanych odczynów poszczepiennych (NOP). Nie kryjemy się z tym, że szczepionka, tak jak każdy inny produkt leczniczy, może wywołać niepożądane skutki. Kompletne zaszczepienie człowieka nie daje także 100 procentowej pewności uodpornienia. Niemniej, zarówno NOP-y jak i niepełne uodpornienie są przypadkami marginalnymi, rzędu wielkości promili. Cały czas prowadzony jest także monitoring tych zjawisk i odpowiednio reagujemy. Preparaty, które stosujemy obecnie są bez porównania bezpieczniejsze i skuteczniejsze od tych sprzed np. 40 lat.

— Niechęć do szczepień to też problem mentalny?
— Wydaje się, że jest niechęć związana jest także obowiązkowym charakterem szczepień - z poddawaniem się rygorom narzuconym przez państwo. Przywoływane są przy tym konstytucyjne prawa obywatelskie, przy czym zapomina się, że Konstytucja określa również obowiązki, a także prawo zwieszenia praw w przypadku gdy powodem są min. ważne względy zdrowotne. Ponadto, to że my namawiamy do szczepień nie jest umotywowane chęcią jakiegokolwiek zysku, nie mamy osobistego zainteresowania sprzedażą czy wprowadzeniem na rynek coraz większej ilości szczepionek. Nam zależy tylko na zdrowiu nas wszystkich, a przede wszystkim najmłodszych.

— Rodzice boją się niepożądanych odczynów poszczepiennych. Nie chcą by ich dzieci cierpiały.
— W Polsce co roku szczepi się kilka milionów osób: ilość tzw. NOP-ów jest na poziomie między 1 a 2 tysiące. Około 95 procent z nich to NOP-y łagodne: gorączka, zaczerwienienie, ból, który szybko mija, nie pozostawiając żadnych śladów. Zapewniam, że sytuacje zagrażające życiu to ułamki promili wszystkich szczepień.

—  A jednak niektórzy rodzice uważają, że pewne choroby zakaźne dziecko musi przechorować. Tak się np. dzieje z ospą wietrzną.
— Swego czasu media zalały informacje o tzw. ospa party, absurdalnych imprezach, podczas których do dziecka, które było w fazie aktywnej choroby przyprowadzano inne dzieci, które się od niego zarażały. Trudno pogodzić naturalną troskę o zdrowie swojego dziecka ze świadomym narażaniem na chorobę i cierpienie. Należy przy tym pamiętać, że ospa wietrzna to nie jest banalne zakażenie. Znane są przypadki bardzo ciężkich i nieodwracalnych powikłań neurologicznych po przebyciu tej choroby. Wirus ospy może się osiedlić w naszym organizmie i potem dawać nam znać o sobie innymi chorobami: opryszczką czy półpaścem. A wystarczy tak niewiele - skuteczna i bezpieczna szczepionka.

— Sytuacja jest dziś o tyle trudna, że mamy czasy, gdy także antybiotyki przeżywają swój regres.
— Mało kto wie, że w historii ludzkości znacznie więcej zgonów przyniosły choroby zakaźne, niż wojny. Ludzie, którzy nie zginęli bezpośrednio od kul, umierali w cierpieniach od zakażeń tych an. Dopiero era antybiotyków sprawiła, że można było ratować życie tych ludzi. Tymczasem doszło do sytuacji, że zaczęły nam się tworzyć populacje drobnoustrojów bakterii niewrażliwych na antybiotyki. Na skutek pewnych nieprawidłowości w ich stosowaniu wyselekcjonowały się szczepy bakterii, w znacznym stopniu, a nawet całkowicie opornych na znane nam antybiotyki. Na tle tego zjawiska szczepionki staja się ostatnią i jedyną linią obrony przed kolejnymi zachorowaniami.

— Polskie samorządy zachęcają do szczepień. Swego czasu w Elblągu można było za darmo zaszczepić dzieci przeciwko pneumokokom.
— Pneumokoki mogą zaatakować każdego, występują dość powszechnie i mogą być groźne. Wywołują zapalenie ucha, zapalenie płuc, a nawet sepsę i zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Szczególnie groźne są one dla dzieci i osób starszych. Przed erą antybiotyków pneumokoki były główną przyczyną zapalenia płuc i licznych zgonów. Na szczęście, dzisiejsza medycyna ma środki, aby z nimi walczyć. Od 2017 roku szczepienia przeciw pneumokokom są obowiązkowe wśród dzieci. Przyjmuje się, że rezerwuarem pneumokoków jest przede wszystkim grupa dzieci do 5. roku życia. Dzięki finansowemu wsparciu miasta w ciągu dwóch lat szczepieniami objęliśmy roczniki także sprzed 2017 roku.

— Pneumokoki są niebezpieczne dla tych grup ludzi, które posiadają obniżoną odporność. Do nich należą także osoby starsze.
— Na szczepienia nigdy nie jest za późno. Dlatego warto też szczepić seniorów przeciw pneumokokom. W przypadku szczepień obowiązkowych przeciw odrze, zgodnie z kalendarzem szczepień dawki podawane są na początku 2. roku życia i w 6. roku życia. Ale osoby starsze, które nie mają udokumentowanego swojego statusu odpornościowego w kierunku odry oraz te, które nie pamiętają czy chorowały na tę chorobę, także mogą się zaszczepić. Należy przy tym pamiętać, że szczepienie przeciwko każdej chorobie zakaźnej musi być poprzedzone badaniem lekarskim.
Zachęcam do szczepień. Bo jeśli można chronić własne życie, to nie widzę podstaw, by z tego rezygnować. Wartością bezcenną jest nasze zdrowie: jeśli są metody i środki na to, by je chronić, to dobrowolna rezygnacja z ochrony wymyka się moim zdaniem prawom logiki.
Rozmawiała Aleksandra Szymańska