Elbląscy nauczyciele decydują o strajku. Czy protest dojdzie do skutku?
2019-03-19 11:06:48(ost. akt: 2019-03-19 11:16:29)
Od poniedziałku (18.03) w szkołach w całej Polsce odbywają się referenda w sprawie strajku nauczycieli. Takie głosowania prowadzone są także w elbląskich placówkach oświatowych. W jaki sposób miasto przygotowuje się na wielki protest nauczycieli zapowiadany na 8 kwietnia? I czy w ogóle do niego dojdzie?
Związki zawodowe domagają się 1000 zł podwyżki dla nauczycieli, jednak sytuacja na linii rząd-nauczyciele nie wydaje się zmierzać do rozwiązania tej sytuacji. W końcu Związek Nauczycielstwa Polskiego zapowiedział strajk generalny w sprawie podwyżek, który planowany jest na 8 kwietnia. Jednak wcześniej nauczyciele wezmą udział w wewnętrznych referendach i wypełniając anonimową ankietę w swoich macierzystych szkołach wypowiedzą się, czy w związku z podwyżką o 1000 złotych wezmą udział w planowanym strajku 8 kwietnia.
W Elblągu takie głosowania ruszyły w poniedziałek (18.03) i potrwają trzy dni. Które szkoły głosują, tego na razie nie wiadomo.
— Dyrektorzy placówek oświatowych na bieżąco informują nas o sytuacji. Referenda potrwają jeszcze dwa dni. I w zależności od tego, jak sytuacja będzie się rozwijała, tak będziemy reagować. Na razie nie wiemy, w których szkołach będzie strajk i jaką formę przyjmie, a także ilu nauczycieli przystąpi do tego protestu — mówi Edward Pietrulewicz, wiceprezydent Elbląga.
Tymczasem polskie samorządy powoli przygotowują się na falę strajków w oświacie. Powstają np. sztaby kryzysowe i na bieżąco działają infolinie dla rodziców, którzy są zaniepokojeni całą sytuacją. Strajk nauczycieli ma się bowiem rozpocząć się 8 kwietnia i potrwać aż do odwołania. Tymczasem zgodnie ze szkolnym kalendarzem 10 kwietnia rozpoczną się egzaminy gimnazjalne, a te na zakończenie ósmej klasy ruszą 15 kwietnia. Istnieje więc ogromne ryzyko, że tegoroczne egzaminy mogą się nie odbyć w terminie. Władze Elbląga pytane o to, czy będą w stanie wspomóc dyrektorów elbląskich szkół w razie ewentualnego strajku odpowiadają, że być może nie będzie takiej konieczności.
— Na razie to jest gdybanie. Poczekajmy, aż będziemy mieli pełną wiedzę — mówi Witold Wróblewski, prezydent Elbląga.
Być może jednak do strajku... w ogóle nie dojdzie. I wcale nie chodzi o porozumienie z rządem. W poniedziałek do dziennikarza Gazety Olsztyńskiej zadzwoniła nauczycielka z jednej ze szkół z naszego regionu. Kobieta wskazywała, że we wtorek w ich szkole odbędzie się referendum strajkowe.
— Usłyszałam, że dyrektor żąda wpisania się na listę i przekazania tej listy do księgowości. Za każdy dzień strajku mają nam potrącać 200 zł z pensji — powiedziała. — Jeśli tak to będzie wyglądać, to nikt nie będzie protestował.
Pensja nauczyciela stażysty to niecałe 2 tys. zł netto. Przy kilkudniowym strajku zniknęłaby mu więc połowa pensji. Czy to w ogóle możliwe?
Pensja nauczyciela stażysty to niecałe 2 tys. zł netto. Przy kilkudniowym strajku zniknęłaby mu więc połowa pensji. Czy to w ogóle możliwe?
— Udział w referendum nie jest deklaracją udziału w strajku. Listę trzeba potwierdzić. I to nie jest zadanie dyrektora, a komisji referendalnej, która taką listę otrzymuje — tłumaczy Tomasz Branicki, szef ZNP na Warmii i Mazurach. — Później potwierdza się odebranie karty referendalnej. I pracownik może z nią zrobić co chce. Nawet wyrzucić. Gdy poznamy wyniki, czyli czy strajk w szkole się odbędzie, czy nie, zbierzemy nazwiska pracowników, którzy do niego przystąpią. Trzeba utworzyć komitet strajkowy i on dopiero przekaże listę strajkujących do dyrektora.
Wtedy wyjścia są dwa.
— Przepisy mówią o tym, że nie płaci się za udział w strajku — stwierdza Branicki. — Dyrektor może jednak uznać, że strajk był w ogólnym interesie pracowników.
Ale stawka, jaką się obniża, jest zależna od wielu czynników, np. umowy.
Ale stawka, jaką się obniża, jest zależna od wielu czynników, np. umowy.
Jeśli jednak założymy, że za strajk faktycznie zostaną obcięte pensje, to czy w ogóle ktokolwiek będzie strajkował? — dopytujemy.
— Dyrektor może obciążać za strajk, bo nie ma świadczenia pracy. Takie są przepisy. Każdy jednak decyduje za siebie. Jeśli nie zaryzykujemy, zostaniemy z niczym. Wszyscy wiedzą, jakie są konsekwencje — podkreśla Tomasz Branicki.
Aleksandra Szymańska, Paweł Jaszczanin
Aleksandra Szymańska, Paweł Jaszczanin
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Ja #2700063 | 109.241.*.* 19 mar 2019 11:35
Decyduja o losie dzieciaków których rodzice dali im pod opiekę a które w tej chwili ivh guzik obchodzą prxykre że taką drogę obrali. Oby jakiś lekarz chirurg zastrajkował w trakcie operacji jednego z nauczycieli i co wtedy powiedzą?
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz