Piotr Imiołczyk: To nie są lekcje historii

2019-04-21 08:07:00(ost. akt: 2019-04-21 08:10:50)

Autor zdjęcia: Marek Lewandowski

Mieszkańców Elbląga, zwłaszcza tych zainteresowanych „żywą historią”, zelektryzowała wieść, że działalność chce zakończyć Piotr Imiołczyk, historyk, nauczyciel, społecznik, twórca Międzyszkolnego Koła Historycznego, znany z organizacji widowisk plenerowych przedstawiających wydarzenia z powstania styczniowego czy warszawskiego. W rozmowie z nami mówi o swoich plany na najbliższą przyszłość.
— Dotarły do nas niepokojące wieści… Podobno chce pan zakończyć swoją działalność związaną z przedstawianiem historii poprzez inscenizacje?
— To nie tak. Uważam, że mój pomysł Międzyszkolnego Koła Historycznego, który stworzyłem jako grupę nieformalną, już się wyczerpał. Z ego względu, że nie mam siły bez przerwy funkcjonować pomiędzy tymi paroma szkołami, które ze mną zostały, i „wykorzystywać” nauczycieli, którzy towarzyszyli naszym działaniom. Stwierdziłem, że muszę stworzyć taką formę działań, która mi przyniesie 20-30 osób działających ze mną na stałe. Inaczej to nie wyjdzie. Teraz do końca nigdy nie mam pewności, ile osób przyjdzie na jakąś inscenizację. To strasznie przedłuża przygotowania każdego wydarzenie. Dlatego zdecydowałem, że muszę przejść na oficjalną formę działalności.

— Czyli?
— Zakładam fundację. Będzie to Fundacja im. Tadeusza Imiołczyka i Krystyny z Potockich Imiołczyk, czyli imienia moich rodziców. Będzie to fundacja rodziny Imiołczyk-Potockich. Będzie zasilana częściowo przeze mnie, częściowo przez moją rodzinę. To fundacja całkowicie non-profit.

— Co się zatem zmieni w pana działalności?
— Przy fundacji nadal będzie działało Międzyszkolne Koło Historyczne, nadal będę pracował ze szkołami. Będę chciał to rozszerzyć na wszystkie szkoły w Elblągu, ale już pracując nie w takiej formie, jak pracowałem do tej pory. Czyli jeżeli szkoła odmówi mi współpracy, to uczeń do niej uczęszczający będzie mógł z nami działać w ramach działań organizowanych przez fundację. Chodzi mi o to, żeby działalność rozszerzyć, bo muszę mieć taką gwardię, która systematycznie wspomaga. Taki uczeń, jak skończy szkołę, nadal będzie mógł pomagać np. w organizacji inscenizacji. Zatem, jeżeli ktoś chce działać, ale nie z ramienia szkoły, tylko w ramach fundacji, to ja np. będę mógł go zasilić odpowiednimi butami do stroju powstańca styczniowego.

— Czym jeszcze będzie zajmowała się Fundacja im. Rodziny Imiołczyk-Potockich?
— Chciałbym rozszerzyć pole badawcze, związane z oświatą i utworzeniem strony poświęconej historii przede wszystkim mojej pasji życiowej, czyli udowodnienia w sposób oczywisty, że powstanie styczniowe to nie jest gloria victis, czyli chwała zwyciężonym, ale chwała zwycięzcom, na co nie zwracają uwagi podręczniki i większość historyków.

— A dokładniej?
— Chodzi o to, że Rząd Narodowy ogłosił uwłaszczenie chłopów i nadanie im ziemi, a po roku walki rząd cara Aleksandra II nie miał nic innego do zrobienia, jak to potwierdzić, bo spotkałby się z wybuchem rewolucji chłopskiej. To jest sukces powstania styczniowego.

— O historii można by z panem rozmawiać godzinami. Wróćmy jednak do współczesności…
— W ramach fundacji chciałbym też prowadzić badania na temat nauczycieli z byłego województwa elbląskiego, i oddać im hołd i cześć. Chciałbym też, żeby cała działalność opierała się na definicji historii, która mówi, że historia, to nauka o przeszłości oparta o źródła historyczne, mająca na celu uniknięcie błędów z przeszłości w przyszłości. Chciałbym udowodnić, że historia to nie jest propaganda, ale to jest nauka, która może wskazywać zagrożenia, ale i cele, aby iść do przodu w sposób zdecydowany.

— Kiedy fundacja zacznie działać?
— Chciałbym, aby symboliczną datą rozpoczęcia nowej działalności był 1 września, początek nowego roku szkolnego.

— Bardzo się cieszę, że słyszę o pana planach. Nie ukrywam, że myśleliśmy w redakcji, że z Elbląga znikną żywe lekcje historii…
— To nie są lekcje historii. To po części fantastyczna zabawa, a po części udowodnienie wiary w naukę historii. To proste założenie. Fajnie, jak chłopcy przebiorą się w zimę w powstańcze stroje i jest im ciepło. Przystępujemy do kręcenia filmów, mam wiele godzin nagrań. A po trzech godzinach, kiedy im zmarzną nóżki, to oni mówią, że idą do domu. I wtedy jest prawdziwa, realna nauka historii. Wtedy im mówię: „Widzisz dziecko, a tacy powstańcy potrafili przez całą zimę w gorszych butach chodzić, spać i ich nie zdejmować”. I to dopiero jest taki realny, prawdziwy wkład każdego w historię, żeby poczuć się, jak nasi przodkowie. Nie wystarczy wywiesić sobie orzełka na koszulce i powiedzieć, że jestem patriotą. Trzeba coś zrobić. Ja chcę realnie opowiadać o historii, bez opowieści hurrapatriotycznych. Nad historią trzeba się zastanawiać.

— Ma pan blisko 200 mundurów. Skąd pan ma na nie pieniądze?
— To właśnie jest problem. I nie wiem, co zrobić, i to najbardziej smutne w tej mojej ponaddwudziestoletniej działalności, to ten notoryczny brak wsparcia finansowego. Do tej pory wszystko pokrywałem z mojej nauczycielskiej pensji. I słyszałem już komentarze, że skoro mnie na to wszystko stać, to nauczycielom się powodzi. Ale to nie jest tak. Po prostu zęby na tynku zaciskam i ograniczam tzw. przywilejki życia.
Inni z kolei mówią, żebym nie narzekał, że to przecież pasja. Ok. Ale niech więc moją pracą nie chwalą się ci, którzy z zasady powinni dawać dotacje na takie rzeczy. Raz mi zaproponowano dotacje 500 złotych na inscenizację powstania Warszawskiego, która kosztowała mnie… 5 tysięcy złotych. Wtedy stwierdziłem że nie będę stawał w kolejce, żeby być w ten sposób upokarzanym…
Łukasz Razowski











Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Kjlk #2720294 | 37.248.*.* 21 kwi 2019 08:32

    Pan Piotr, to niesamowita, pozytywną osoba. Powodzenia

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz