Deszcz był im niestraszny
2019-05-14 09:29:25(ost. akt: 2019-05-14 09:31:25)
Nie zawsze może świecić słońce, nie zawsze może być ciepło, nie zawsze jest sucho i nie zawsze wiatr wieje tylko w plecy. Zawsze jednak warto wyjść z domu i spędzić aktywnie czas na świeżym i wolnym od smogu powietrzu.
W niedzielę, 12 maja, zdecydowały się na to 54 osoby, które wzięły udział majowej edycji Miejskiej Wycieczki Rowerowej dookoła Jeziora Druzno.
W organizację wycieczki zaangażowany był Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Elblągu, PTTK Oddział Ziemi Elbląskiej, Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych TUW, Biuro Podróży Variustur, Urząd Gminy w Elblągu i Salon Rowerowy Wadecki.
- Po powitaniu zebranych uczestników na placu pod katedrą Św. Mikołaja (placu katedralnym) ruszyliśmy w drogę zaczynając okrążanie największego w okolicy Jeziora Druzno od strony zachodniej. Najpierw były Raczki Elbląskie. Przez najniżej położoną miejscowość w Polsce przejechaliśmy bez zatrzymania, bo sprzyjający nam w pierwszej części jazdy północny wiatr prowokował do dynamicznej jazdy. No i jeszcze nie padało – relacjonuje Marek Kamm z Działu Organizacji Imprez MOSiR.
- Po powitaniu zebranych uczestników na placu pod katedrą Św. Mikołaja (placu katedralnym) ruszyliśmy w drogę zaczynając okrążanie największego w okolicy Jeziora Druzno od strony zachodniej. Najpierw były Raczki Elbląskie. Przez najniżej położoną miejscowość w Polsce przejechaliśmy bez zatrzymania, bo sprzyjający nam w pierwszej części jazdy północny wiatr prowokował do dynamicznej jazdy. No i jeszcze nie padało – relacjonuje Marek Kamm z Działu Organizacji Imprez MOSiR.
Początkowe kilometry jazdy po asfalcie za Tropami Elbląskimi zamieniliśmy na słynne płyty betonowe, których dwie odmiany stanowią podstawowe tworzywo dróg wzdłuż lub na wałach przeciwpowodziowych Jeziora Druzno. Tempo wyraźnie się uspokoiło i jadąc powoli dotarliśmy do wsi Węgle-Żukowo nad samym brzegiem jeziora. Tamtejsza rybaczówka była niestety zamknięta, więc pozostało nam obejrzeć dom podcieniowy będący w przeszłości zajazdem „Trzy Róże” Dalsza droga prowadziła przez Jurandowo do Krzewska i dalej do Dzierzgonki. Na tym odcinku asfaltu zaczął kropić deszcz i stan ten trwał już do końca naszej jazdy.
W Dzierzgonce za dawnym mostem obrotowym na rzece Dzierzgoń skręciliśmy w lewo i prawym brzegiem rzeki ruszyliśmy po płytach betonowych w kierunku niesamowitego domu, do którego można dostać się po pływającym pomoście na wysepkę, gdzie on stoi. Takie umiejscowienie sprawia, że podczas dość częstych ,,cofek’’ wody z Zalewu Wiślanego domostwo jest podtapiane. Okoliczności przyrody otaczające to miejsce są doprawdy urzekające i bardzo klimatyczne.
Teraz czekała nas jazda w pewnym oddaleniu od Jeziora Druzno, ale po minięciu Stankowa skręciliśmy z powrotem w kierunku Rezerwatu Jezioro Drużno, który w odróżnieniu od nazwy jeziora pisze się przez ,,ż’’. Rezerwat powstał w 1966 roku, a w roku 2005 trafił na listę Konwencji z Ramsar obejmującej ochroną tereny wodno-błotne i ptactwo tam bytujące.
To ptactwo było jednak milczące, a jazdę umilały nam tylko nieliczne odgłosy ptaków. Za to wrażenia wzrokowe mieliśmy pierwszorzędne, bo i żółty rzepak, i zielona jeszcze pszenica, i soczyście zielona trawa dzięki padającemu deszczowi prezentowały się znakomicie. Gdzieniegdzie zobaczyć można było białe kwiaty kwitnących jabłoni. Ewidentnie ten deszcz był bardzo wyczekiwany przez przyrodę.
- W połowie dystansu rozdane zostało wsparcie energetyczne w postaci wafli, bo, pomimo płaskiej trasy, dość niska temperatura spowodowała znaczny ubytek kaloryczny w organizmach dzielnych uczestników wycieczki. Humory w dalszym ciągu wszystkim dopisywały, bo w końcu co to znaczy taki kapuśniaczek. Po dotarciu do Kanału Elbląskiego przekroczyliśmy go mostem w Klepie i już na dobre pożegnaliśmy się z betonową nawierzchnią dróg, bo od teraz do Elbląga podróżowaliśmy po asfaltowym dywaniku. Raz lepszym, raz gorszym – opowiada Marek Kamm.
- W połowie dystansu rozdane zostało wsparcie energetyczne w postaci wafli, bo, pomimo płaskiej trasy, dość niska temperatura spowodowała znaczny ubytek kaloryczny w organizmach dzielnych uczestników wycieczki. Humory w dalszym ciągu wszystkim dopisywały, bo w końcu co to znaczy taki kapuśniaczek. Po dotarciu do Kanału Elbląskiego przekroczyliśmy go mostem w Klepie i już na dobre pożegnaliśmy się z betonową nawierzchnią dróg, bo od teraz do Elbląga podróżowaliśmy po asfaltowym dywaniku. Raz lepszym, raz gorszym – opowiada Marek Kamm.
W Komorowie Żuławskim pozostało podstemplować uczestnikom książeczki turystyki kolarskiej PTTK. W tym celu wykorzystany został tunel pod linią kolejową Elbląg-Olsztyn, bo tam było sucho i nie padało, a ściany robiły za stół.
Po tej czynności grupa w tajemniczy i magiczny sposób zniknęła z pola widzenia. Pozostało dotrzeć do Elbląga, gdzie w towarzystwie kilku osób pożegnaliśmy się na rondzie Kaliningrad i każdy udał się na zasłużony obiad. Tym samym majowa odsłona Miejskich Wycieczek Rowerowych dobiegła końca. Dziękujemy wszystkim rowerzystkom i rowerzystom za wspólnie spędzony czas i spokojną oraz bezpieczną jazdę.
Po tej czynności grupa w tajemniczy i magiczny sposób zniknęła z pola widzenia. Pozostało dotrzeć do Elbląga, gdzie w towarzystwie kilku osób pożegnaliśmy się na rondzie Kaliningrad i każdy udał się na zasłużony obiad. Tym samym majowa odsłona Miejskich Wycieczek Rowerowych dobiegła końca. Dziękujemy wszystkim rowerzystkom i rowerzystom za wspólnie spędzony czas i spokojną oraz bezpieczną jazdę.
Przed nami najdłuższa w tym sezonie jazda na dystansie 108 km na Mierzeję Wiślaną i z powrotem. Odbędzie się ona 9 czerwca i śladem roku ubiegłego będą na nią obowiązywać zapisy, które ruszą na początku czerwca.
Tekst i fot. MOSiR.
Tekst i fot. MOSiR.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez