Przejechali 450 kilometrów by wspomnieć dawne województwo [ZDJĘCIA]

2019-07-09 11:00:39(ost. akt: 2019-07-09 11:03:26)

Autor zdjęcia: Archiwum organizatorów

Kilkudziesięciu pasjonatów dwóch kółek wyruszyło w trasę po granicach dawnego województwa elbląskiego. Organizatorzy sentymentalnej wyprawy nie ukrywają, że frekwencja i zaangażowanie elblążan och zaskoczyło. Dlatego już planują kolejne tego typu wydarzenia.
Przypomnijmy, województwo elbląskie, tak jak i pozostałe 48, istniało od 1975 do 1999 roku. W wyniku reformy administracji i działań polskiego rządu, jego zachodnia część trafiła do obszaru województwa pomorskiego, a wschodnia do warmińsko-mazurskiego. Tym samym Elbląg utracił status miasta wojewódzkiego.

Chęć wspomnienia i tęsknota za dawnymi czasami, jak i zamiłowanie do kolarstwa, zaowocowały powstaniem pomysłu na Maraton Dookoła Województwa Elbląskiego. Inicjatorami tego wydarzenia byli Marek Kamm - elbląski radny i rowerzysta z 25-letnim doświadczeniem, oraz Robert Woźniak – czołowy elbląski maratończyk.

– W tym roku jest okrągła rocznica, tj. dwudziesta. Już na jesieni miałem pomysł, że trzeba by sprawdzić trasy dookoła województwa w celu zorganizowania takiego maratonu szosowego. Zamiast wspominać na „smutno”, będziemy wspominać na wesoło — wyjaśnia Kamm.

Opracował więc trasę liczącą blisko 450 kilometrów, zorganizował wydarzenie na Facebook’u. Zgłosiło się około 60 osób.

— Plac Słowiański o godzinie 20:00 pusty oczywiście nie był, ale kręcący się w okolicy ludzie mieli także związek z trwającymi Dniami Elbląga, sporo osób było też w roli kibiców, obserwatorów i zwykłych gapiów — relacjonuje pomysłodawca wyprawy. — Wygłosiłem krótką przemowę ze stopni fontanny, wykonaliśmy kilka pamiątkowych zdjęć i można było ruszać w trasę.

Ostatecznie ruszyły w nią 22 osoby.


— Tak niespodziewany i wspaniały odzew elbląskiego środowiska rowerowego zmusza wręcz do podjęcia wyzwania organizacji maratonu w przyszłym roku — podsumowują organizatorzy. — Należy także wspomnieć o osobach, które ruszyły z Placu Słowiańskiego z zamiarem sprawdzenia najpierw jak się czują w jeździe nocnej, albo na krótszym dystansie. To także wyszło bardzo dobrze i myślę, że takie etapowanie długich dystansów jest najlepszym sposobem na zostanie w pełni świadomym ultrasem i pokonanie w końcu bariery 1000 km.