Na pikniku chwalili Pana i udowadniali, że można odbić się od dna

2019-08-18 10:03:22(ost. akt: 2019-08-18 10:11:52)
Można było pośpiewać, wziąć udział w zawodach, dobrze zjeść, a przede wszystkim wielbić Pana Boga oraz porozmawiać z osobami, które wyszły z najgorszych nałogów. W sobotę 17 sierpnia w Bażantarni odbył się Piknik Rodzinny, przygotowany przez „Teen Challenge” Chrześcijańską Misję Społeczną Oddział w Elblągu.
Piknik Rodzinny to inicjatywa, którą organizacja Teen Challenge zorganizowała już po raz trzeci. Wydarzenie, jak sama nazwa wskazuje, ma charakter pikniku – kreatywnie zorganizowanego wypoczynku, skierowanego do rodzin, samotnych matek z dziećmi, seniorów oraz wszystkich zainteresowanych „dużych” i „małych”. Inicjatywa została wsparta przez wielu darczyńców.

Celem Pikniku Rodzinnego była m.in. integracja rodzin, dorosłych i dzieci oraz młodzieży z różnych środowisk, wspólnie spędzony czas oraz wypoczynek na świeżym powietrzu w atmosferze chrześcijańskich wartości, Ewangelii, dobrego słowa, miłości i empatii.


Podczas spotkania w Bażantarni można było się spotkać z osobami, które wyszły z "piekła na ziemi": nałogów, więzienia, odrzucenia, a które dziś żyją radośnie, jak "normalni" ludzie.

— Rok temu o tej samej porze byłem innym człowiekiem — mówił Przemysław. - Chodziłem napity, naćpany, śmierdzący, Narkotyki w żyłę brałem. Wylądowałem w szpitalu, omal nie umarłem.

W pewnym momencie spotkał Piotra Grzeszczuka z elbląskiego oddziału Chrześcijańskiej Misji Społecznej Teen Challenge. Wraz z żoną często na dworcu rozdają osobom bezdomnym jedzenie, głosili Słowo.

— Na początku się z nich śmiałem, traktowałem ich jak sektę - przyznaje Przemysław. - Kiedy jednak byłem na dnie, oni mi pomogli. Skierowali na terapię, otworzyli oczy na Boga. Teraz żyję normalnie, szczęśliwie, mam rodzinę, mam pracę, jestem czysty. I przede wszystkim żyję z Bogiem. On daje mi siłę. Teraz wiem, że z każdego dnia można wypłynąć, trzeba tylko zaufać Panu Bogu.

Robert był uzależniony od alkoholu, narkotyków, seksu. Posuwał się nawet do kradzieży, by mieć na działkę alkoholu czy narkotyków. Kiedy mu tego brakowało, złościł się na Boga.

— Spotkałem dobrych ludzi, którzy mi pomogli, którzy pozwolili zbliżyć się do Boga - wspomina. - Nie raz byłem na pogrzebie kolegów, myślałem wtedy "Boże, dlaczego mnie nie bierzesz"? Zrozumiałem, że po coś mnie trzyma na świecie.


Dziś zarówno Przemysław jak i Robert opowiadają o swoich przeżyciach o swojej relacji z Najwyższym, by dawać innym, również swoim znajomych z przeszłości, którzy do tej pory poddają się nałogom, że można żyć inaczej; że można mieć rodzinę, pracę; że można żyć szczęśliwie, bez wstawania rankiem z trzęsącymi się rękami i myślą o tym, jak zdobyć klejoną działkę narkotyku.