To oni dbają o Lepszy Elbląg

2019-10-19 07:00:00(ost. akt: 2019-10-18 13:52:16)
Stowarzyszenie Lepszy Elbląg

Stowarzyszenie Lepszy Elbląg

Autor zdjęcia: Marek Lewandowski

Są młodzi i pełni energii, swoją chęcią niesienia pomocy zarażają innych. Rozmawiamy z księdzem Rafałem Główczyńskim SDS, Karoliną Olbryś i Danutą Babińczuk, którzy odpowiedzialni są za Stowarzyszenie Lepszy Elbląg. To oni wraz z drużyną równie chętnej do pomocy młodzieży stoją za wieloma akcjami charytatywnymi, które w ostatnich latach organizowane są w naszym mieście.
— Dlaczego założyliście stowarzyszenie Lepszy Elbląg?

Rafał Główczyński: — W 2017 roku w parafii św. Brata Alberta w Elblągu uroczyście obchodzono Rok Świętego Brata Alberta, który jest patronem ubogich. Zrodziła się idea, żeby zrobić coś dla potrzebujących. Pytanie brzmiało: co robimy? Padło na zorganizowanie biegu charytatywnego dla naszej znajomej rodziny. W 2017 roku spłonął dom, w którym mieszkali pod Elblągiem. Rodzina znalazła się bez dachu nad głową. Nigdy wcześniej nie organizowaliśmy żadnego biegu, więc były pewne obawy.
W związku z tym, że uczę w Zespole Szkół Mechanicznych przy ul. Komeńskiego, zapytałem młodzież, czy chciałaby się włączyć do akcji. Bardzo chętnie się zaangażowali, stwierdzili, że wezmą udział w biegu, ale pomogą także w jego organizacji. Tak się rzeczywiście stało. Po rozmowie z młodzieżą, także tą z Ruchu Młodzieży Salwatoriańskiej, postanowiliśmy, że nasza pomoc będzie cykliczna. Potrzebujących jest wielu, dlatego zaplanowaliśmy organizowanie podobnych akcji raz w miesiącu. Początkowo działaliśmy jako Szkolne Koło Caritas.

Karolina Olbryś: — Ja poznałam księdza Rafała, gdy pomagałam w akcjach organizowanych przez jego parafię. W pierwszej akcji organizowanej przez niego i młodzież, którą uczył, uczestniczyli moi znajomi i ja nie wyobrażałam sobie, że mogłabym nie wziąć w niej udziału. Zaangażowałam się wówczas na tyle, że poczułam chęć, aby robić to częściej. Nie mam problemu z tym, żeby gdzieś zadzwonić i pytać o pomoc, chętnie zajmuję się szukaniem sponsorów i osób, które pomogą nam w organizacji. Z całego serca czuję potrzebę, żeby nieść pomoc innym, bo wiem, że każdy człowiek może jej czasem potrzebować.

Danuta Babińczuk: — Ja uczę z księdzem Rafałem w tej samej szkole. Podszedł do mnie pewnego dnia i powiedział, że organizuje bieg charytatywny. Zapytał, czy mogłabym przyjść i pomóc wszystko koordynować. Zgodziłam się bez wahania. I tak się zaczęło.

— Ile akcji udało wam się już zorganizować?

R.G.: — Od 2017 roku zorganizowaliśmy w sumie 18 akcji, w których jak dotąd wzięło udział ponad 2000 osób. Na rzecz potrzebujących przekazaliśmy ponad 42 000 zł, kilkadziesiąt kilogramów żywności i ubrań. Początki były dla nas trudne, bo trzeba było przecierać wiele szlaków. Wszędzie spotykaliśmy się jednak z olbrzymią otwartością. To było bardzo pozytywne i ciekawe, że szliśmy do jakiejś firmy, mówiliśmy, o co chodzi, że na przykład potrzebujemy pieniędzy na medale i otrzymywaliśmy je. W pizzeriach prosiliśmy o bony, które mogłyby stanowić nagrody i tam też spotykaliśmy się z przychylną reakcją. Podobnie jak w Miejskim Ośrodku Sportu, który również przychodzi nam z pomocą, jeżeli chodzi o wynajęcie hali czy niezbędnych nam sprzętów.

— To znaczy, że ludzie chcą pomagać.

R.G.: — Nasze doświadczenie pokazuje, że tak. Elblążanie są wrażliwi, a naszym celem jest dawanie ludziom szansy na to, żeby pomóc innym. Mamy też takie założenie, że chcemy aktywizować młodzież. Zauważyliśmy, że są oni chętni, ale czasami po prostu potrzebują konkretnego pomysłu. My staramy się im te pomysły podsuwać. Większość naszych projektów bazuje przede wszystkim właśnie na młodzieży, która poświęca swój czas i energię na rozmaite sposoby. Czasem ktoś zaprojektuje plakat, inni pomagają na trasie biegu, rejestrują zainteresowanych... To bardzo pozytywne zjawisko.

— W jaki sposób docieracie do osób, które potrzebują pomocy?

K.O.: — Większość to rodziny, które znamy. W jednym przypadku zorganizowaliśmy akcję charytatywną dla mojego chrześniaka, który choruje na nieuleczalną chorobę, jaką jest mukowiscydoza. Informacje o potrzebujących docierają do nas z wielu stron, od uczniów, znajomych.

D.B.: — Jesteśmy otwarci na każdego potrzebującego. Na naszej stronie w zakładce Kontakt jest formularz, który można wypełnić, żeby do nas napisać.

— Jakie akcje organizujecie?

K.O.: — Wśród akcji sportowych, oprócz biegów, organizowaliśmy też turnieje siatkówki, koszykówki, piłki nożnej i tenisa stołowego. Poza tym udało nam się zorganizować koncert, na który zaprosiliśmy Martę Gałuszewską, która z wielką chęcią wystąpiła.

R.G.: — Organizowaliśmy też trening fitness i przejazd rowerowy. Mamy świadomość tego, że różne osoby mają różne pasje i trudno oczekiwać, aby każdego miesiąca zaangażowane w akcje były te same osoby. Staramy się je w związku z tym różnicować.
Plan był taki, żeby organizować coś co miesiąc, ale czasami to się zmienia. W październiku zorganizowaliśmy już bieg dla Wojtusia, ale prawdopodobnie pod koniec miesiąca odbędzie się jeszcze przejazd rowerowy dla 4-latka, u którego zdiagnozowano raka mózgu. Sprawa jest bardzo pilna.

— Nadal poszukujecie sponsorów?

D.O.: — Wszystko, co zbierzemy podczas akcji, przekazujemy danej rodzinie. Każda akcja wiąże się jednak z wydatkami: musimy kupić medale, wydrukować plakaty, opłacić noclegi artystom po koncertach, itp. Przed każdą akcją szukamy kogoś, kto mógłby nas wspomóc. Gdyby jakaś instytucja chciałaby wspierać nas stale, to by bardzo ułatwiło nam organizację wydarzeń. Naprawdę mamy sporo pomysłów, ale teraz musimy działać tak, jak pozwalają nam nasze fundusze.

— Jakie są najbliższe plany stowarzyszenia?

R.G.: — Pod koniec października przejazd rowerowy dla chorego na raka chłopca. W listopadzie planujemy kolejny turniej siatkówki, gdzie wpisowym będą ciepłe rzeczy, które potem przekażemy bezdomnym lub torba zakupów, które też przekażemy potrzebującym. W grudniu odbędzie się koncert charytatywny dla Liwii, która cierpi na porażenie mózgowe. W styczniu, o ile się uda, zorganizujemy miejskie kolędowanie, z którego dochód przekażemy na rzecz elbląskiego hospicjum.

— Kto przychodzi pomagać?

K.O.: — Jeżeli chodzi o uczestników poszczególnych zawodów, to jest to cały przekrój wiekowy. W biegach biorą udział nawet dzieci, które biegną za rękę z rodzicami. Widujemy też osoby w poważnym wieku, ale jak widzimy, ich serca są młode i chętne do pomocy.

Kamila Kornacka