Elbląscy politycy o przekopie

2019-10-22 07:00:00(ost. akt: 2019-10-21 17:34:01)

Autor zdjęcia: Marek Lewandowski

18 października Urząd Morski w Gdyni przekazał konsorcjum firm N.V. Besix SA, NDI S.A. i NDI Sp.z o.o. teren, na którym prowadzone będą prace w ramach pierwszego etapu budowy drogi wodnej łączącej Zalew Wiślany z Zatoką Gdańską. Na miejscu pojawili się protestujący, którzy od początku są przeciwni tej inwestycji. Sprawdziliśmy co o przekopie myślą elbląscy politycy.
Jerzy Wilk: Przekop, to przyszłość Elbląga, to rozwój portu, dzięki któremu jest szansa na to, że będziemy dostępni dla bander innych krajów, bo tak, przez Cieśninę Pilawską nie mogliśmy wykorzystać tych możliwości. Rosjanie puszczali tylko pod polską i rosyjską banderą, inni nie mieli szansy dopłynąć do naszego portu. Gospodarczo mamy szansę się rozwinąć, być takim zapleczem portu w Gdańsku i w Gdyni z którymi chcemy współpracować. Dzięki temu jest szansa na stworzenie nowych miejsc pracy. Lokalne firmy też będą mogły się rozwijać.

Poseł Wilk na informacje o proteście wypowiedział się jasno. - Do tej pory mielibyśmy drogi piaszczyste, gdybyśmy kierowali się wyłącznie protestującymi. Niektórzy chcą, żebyśmy byli takim skansenem turystycznym dla Europy, ale przecież region warmińsko-mazurski musi się rozwijać, musimy budować drogi, rozszerzać komunikację, a to jest droga, tyle że wodna. Mamy szansę na rozwój. Trzeba to wykorzystać. Wszystko jest robione zgodnie z planem, wszystkie pozwolenia zostały wydane. Mówienie o nielegalności, to po prostu kłamstwo.

Jerzy Wcisła: Ja od 20 lat walczę o ten przekop, więc całą duszą popieram tę inwestycję, tylko nie w takiej formule, w jakiej jest w tej chwili realizowana. Przekop ma uzasadnienie tylko wtedy, kiedy będzie prowadził do portu w Elblągu. Zakończenie inwestycji 3 kilometry przed Elblągiem nie ma żadnego sensu. Naszym zadaniem jest niedopuszczenie do tego, żeby port w Elblągu został oddany państwu, bo istnieje taka realna groźba.

Senator po części zgadza się z protestującymi. - W 2015 roku została przekazana dokumentacja ze strony polskiego rządu do komisji europejskiej - mówił. - W 2016 roku PiS odmówił komisji europejskiej kontynuacji uzgodnień twierdząc, że kanał jest budowany nie ze względów gospodarczych, a ze względów bezpieczeństwa kraju. I w związku z tym przepisy środowiskowe, włącznie z Naturą 2000, nie dotyczą kanału przez Mierzeję. Moim zdaniem to nie ma żadnego uzasadnienia. Ja to traktuję, jako czarny scenariusz, ale może tak się stać, że komisja europejska w którymś momencie radykalnie powie, aby zaprzestać inwestycji do czasu uzgodnienia warunków środowiskowych. A to może postawić całą inwestycję w trudnej sytuacji.

K